Perspektywa Raveny:
Słońce zaszło za chmurami nad Hogsmeade. Z racji nieciekawej pogody każdy wracał do domu. Obserwowałam smutnych ludzi idących ulicą przez małe okienko w piwnicy pod Gospodą Aberfortha.
Jak co dzień siedziałam na małym drewnianym taborecie, który stał przy okrągłym stole. Przed mną leżały dwa przedmioty kamień wskrzeszenia oraz moja różdżka. Z nudów zaczęłam obracać drugą rzecz w prawej ręce, którą pokrywała dziurawa czarna rękawiczka. Na lewej dłoni wsparłam swoją głowę. Białe kosmyki włosów zaczęły mi opadać na twarz.
Kiedy zniknęłam użyłam kamienia i zobaczyłam moją matkę oraz Severusa. Wreszcie wyjawili mi całą prawdę. Od tamtego czasu nie dotknęłam już magicznego przedmiotu, jedynie mu się przyglądam.
Parę dni temu odbyło się moje pożegnanie. Deszcz padał wtedy niesamowicie. Gdy Aberforth wrócił z tej uroczystości opowiedział mi jak to wyglądało:
„Na głównym placu Hogwartu zebrała się masa nie tylko czarownic i czarodziejów, ale również stworzeń. Okrążyli oni jeden nagrobek, który stał w miejscu mojego zniknięcia. Każdy z zebranych miał ze sobą coś. Przedmioty były układane obok nagrobka. Przyozdobiły go nie jedynie kwiaty, ale też ważne dla osób rzeczy związane ze mną. Takie jak... swetry Quidditcha z przeróżnymi domami, moja miotła, którą ktoś znalazł, żongler, świeczki, które symbolizowały blask, kociołki i składniki do eliksirów oraz masa innych przedmiotów. McGonagall w czarnej sukni wystąpiła na środek:
- Jesteśmy tu wszyscy po to, aby uczcić pamięć niezwykłej czarownicy... przyjaciółki... uczennicy... Na pewno zapamiętamy ją jako uśmiechniętą dziewczynkę, która była porywcza i bardzo ciekawska. Pomogła ona niejednemu z nas odkryć swoje prawdziwe ja czy powołanie. Niektórzy za to nie powiedzą o niej nic dobrego gdyż wiemy, że wielu ona osobą podpadła. Jednakże czy właśnie nie jej przegadywania nam brakuje? Osobiście powiem, że była ona najbardziej tajemniczą i nieprzewidywalną uczennica jaką kiedykolwiek uczyłam i... jeśli słyszysz Raveno moje słowa oraz szloch nie jednej z zebranych tu osób... wróć do nas, albo daj znak, że żyjesz...
Kobieta wróciła do reszty nauczycieli. Na koniec każdy czarodziej i czarownica wystrzelili z swojej różdżki kulę jasnego światła. Zwierzęta oraz stwory wydały z siebie odgłosy... Każdy zaczął się rozchodzić.
Przy grobie najdłużej został jednak Harry Potter, Hermiona Weasley oraz Ron Weasley. Klęczeli oni w ciszy i patrzeli na grób zaginionej/zmarłej."
- Boże co tak tu śmierdzi?!- po schodach do piwnicy zaczął schodzić Aberforth, który zasłaniał sobie nos kawałkiem płaszcza.
- Nie wiem o czym mówisz.- odparłam znudzonym głosem spoglądając na mężczyznę.
- Śmierdzisz smutkiem i goryczą.- przewróciłam oczami i dalej wpatrywałam się w różdżkę.- Nie możesz całe dnie siedzieć i nic nie robić. Już od pięciu lat nie czarujesz i nie wychodzisz na światło dzienne. Jak tak dalej pójdzie, to wyrosnął ci korzenie.- mówił dalej mężczyzna chodząc po piwnicy i sprzątając rozrzucone butelki po ognistej.- Powiedz mi...- Aberforth usiadł naprzeciwko mnie i zabrał różdżkę z mojej dłoni-... moja droga, co ty tak właściwie chcesz osiągnąć siedząc tu i zapijając się?
- Czekam łaskawie na śmierć.- powiedziałam z nudą. W moim głosie dało się wyczuć odrazę... odrazę do samej siebie.- Taki potwór jak ja na to zasługuje.
- Posłuchaj mnie chodź ten jeden raz. Może nie jestem uczony tak jak mój brat, ale doradzę ci jak na starca przystało. Wyjdź stąd idź do znajomych lub cokolwiek, bo już zaczęło mnie denerwować to ile pieniędzy przez ciebie tracę, a w dodatku ci ludzie, który byli przy grobie... Jak to mówiłaś?! Rodzina... Tak! Rodzina na ciebie czeka... Czemu uważasz się za potwora?
- A czy jego córka może być kimś innym niż potworem, czy osoba która zostawiła „Rodzinę"...- zrobiłam cudzysłów w powietrzu.- ... zasługuje na milsze określenie? Czy ktoś kto zabił oraz oszukiwał może być dobry?! Aberforth myślałam pięć lat.- wstałam z krzesła.- I odpowiedz na to wszystko brzmi nie. Zostawiłam faceta, który wyszedł za mąż, za jakąś...- brakowało mi słów.- ... dziewczynę, która nie zasługuje na niego.
- A kto zasługuje?- przerwał mi starzec. Zamilkłam.- Zniknęłaś z ich życia więc co ci do tego?!- odwróciłam twarz, aby nie patrzył mi w oczy.- A, bo widzisz... bo ty ich wszystkich dalej kochasz i jestem pewien, że gdyby pojawiło się zagrożenie dla ich życia popędziłabyś na ratunek.- opadłam zmarnowana na łóżko i ukryłam twarz w dłoniach.- Zanim ucichłaś było jeszcze w tobie szczęście, ale od trzech lat jedynie potakujesz lub mówisz strasznie mało.- zapadła cisza.
Dało się słyszeć jak wiatr napiera na okna i jak świszczy pod szparą od drzwi do gospody. Szczęście odeszło wraz z moim istnieniem i ze mnie ulatywało. Każdy poukładał sobie życie, a ja zrobiłam się zbędna.
Wstałam z łóżka i podeszłam do lustra. W odbiciu zobaczyłam kobietę z podkrążonymi oczami i pustym spojrzeniem. Długi siwy sweter z paroma dziurami oraz sprane dżinsy, które były zbyt długie i nie opierały się na mojej kościstej figurze. Nogi schowane w kozakach, które były przetarte i znoszone. Włosy ułożone w nie ładzie i skołtunione. W odbiciu lustra zobaczyłam Aberfortha, który stanął za mną.
- Wiem, że ci zależy, po prostu uwierz w siebie.- uśmiechnął się mężczyzna, a ja starałam się delikatnie unieść kąciki ust do góry.- Dawno nie używałaś tych mięśni. Przemyśl wszystko, a ja zaraz przyjdę.
Gdy mężczyzna zniknął podeszłam do stolika. Kamień wskrzeszenia schowałam pomiędzy różdżką, a ozdobą na jej trzon. Gdy chwyciłam przedmiot pewnie w dłoń po moim ciele przebiegło ciepło, którego dawno nie czułam.
- Tęskniłam.- odparłam już z uśmiechem w stronę różdżki i podeszłam ponownie do lustra.
Musiałam sobie wszystko przypomnieć, jednak coś co wyćwiczyłam do perfekcji nie potrzebowało wielu starań... metamorfomagia. Dzięki temu darowi zmieniłam swoje ubranie i wygląd.
W lustrze już nie widziałam powycieranej kobiety tylko dostojną i tajemniczą czarownicę.
Moje białe włosy jak i ubranie było w nienagannym stanie. Lekki makijaż również się pojawił, co całkowicie odmieniło moją twarz. Wysokie, białe, skórzane kozaki powodowały, że byłam wyższa. Skórzane spodnie pasowały do mojego już zgrabniejszego ciała. Brązowy pasek z błyszczącą, srebrną klamrą połyskiwał w świetle świecy. Biała koszula z białym gorsetem odznaczała moją talie. Białe, gustowne rękawiczki zasłaniające prawdę. Naszyjnik... tak dobrze znany moim bliskim i zawierający tak dużo wspomnień. A co najważniejsze płaszcz z połyskującego białego materiału. Jednakże było coś jeszcze, coś co wywołało u mnie łzę... pierścień.
- Nie możesz tu być.- powiedziałam w języku węży.
Pierścień przestał być jak z kamienia i poczułam zimno metalu, które przepełzło po moim ciele od lewej dłoni aż do prawej. Ozdoba owinęła się wokół łączenia różdżki, a ozdoby kruka.
- Kazano mi zawsze być przy tobie.- odparł wąż i zastygł. Wytarłam łzę kiedy usłyszałam, że ktoś otworzył drzwi.
- I taką cię zapamiętałem.- powiedział Dumbledore.- Co masz zamiar zrobić?
- Odwiedzić Ministra Magii... a dalej już zobaczę...
~ ~ ~
Zaczynamy zabawę
CZYTASZ
Zabijać siebie od środka
Fanfic"Nie żałuj umarłych Harry, żałuj żywych, a w szczególności tych co żyją bez miłości" Co by było gdyby zmienić zakończenie książki "Czy mogę nazwać cię ojcem?". Czy losy głównej bohaterki potoczyły by się tak samo? Draco Malfoy byłby z Raveną? Czy Wh...