Rozdział 8. Znowu razem

155 11 3
                                    




Przez resztę wywiadu patrzyłam jedynie na trzy osoby, z którymi tak wiele przeżyłam i tak wiele mnie łączyło. Gdy ludzie zaczęli się zbierać ruszyłam w stronę dawnej złotej trójcy. Hermiona, Ron i Harry siedzieli przy stole przed kawiarnią.

- Mogę się przysiąść?- zapytałam z nikłym uśmiechem. Hermiona wstała i obeszła stół.

- Nawet nie wiesz jak nam ciebie brakowało.- odparła i przytuliła mnie. Również objęłam ją, a kiedy zamknęłam oczy łzy spłynęły po moich policzkach.- Siadaj.- kobieta pokazała na krzesło i odeszła od mnie. Wytarłam łzy z moich policzków. Nastała cisza.

- Słyszałam, że wzięliście ślub.- popatrzyłam na Weasley' ów.- Wszystkiego dobrego na wspólnej drodze życia.- uśmiechnęłam się szczerzę.

- Dzięki.- odparli na raz.

- Tobie też Harry gratuluje.- odparłam w stronę czarnowłosego, ale on jedynie mi się przyglądał.

- Wiem, że pewnie wszyscy o to pytają, ale dlaczego? Dlaczego nas zostawiłaś? Na pięć lat!- uniósł się Potter uderzając delikatnie ręką w stół.- Nie dość, że przez dwa lata w szkole nic nam nie mówiłaś, a później zniknęłaś! Żyłaś sobie jakby nigdy nic, a teraz wracasz. Wracasz gdy my przepłakaliśmy nie jeden dzień gdy...!

- Harry!- wtrąciła się Hermiona.- Ona ma uczucia i ją to też boli.- powiedziała kobieta obserwując moje oczy, w których zbierały się łzy.

- Nie mam nic na swoje usprawiedliwienie.- pociągnęłam nosem i uniosłam głowę do góry.- Nie myślałam, że teraz nie będzie nikt na mnie zły, ale wierzyłam, że przynajmniej wy mnie zrozumiecie. Każdy na mnie krzywo patrzy. Na ulicy słyszę szepty, a teraz gdy zostałam Ministrem Magii szeptów będzie więcej.

- Zapomniałaś o nas?- zapytał Weasley.

- Chciała... Chciałaś po prostu zrobić coś dla siebie... odpocząć?- zmarszczyła brwi Hermiona.

- Nie... chciałam uciec, ale jak dobrze wiemy... od siebie nie da się uciec.- zagryzłam policzki od środka.

- Zjada cię to... od środka... twój błąd.- odparł Harry i przyglądał mi się. Trafił w sedno.- Myślisz, że jeśli wrócisz to będzie to ten sam powrót co mógł się wydarzyć pięć lat temu?

- Nie. Aria wczoraj opowiedziała mi pewne rzeczy, które się działy i zdałam sobie sprawę, że by tego nie było, ale czasu nie cofnę. Jestem tu teraz ja...- spojrzałam po nich.- ... jesteśmy tu teraz my znów razem... starsi i dojrzalsi. Jedyne co mogę powiedzieć to... przepraszam i chcę zapytać... Czy dalej możemy być przyjaciółmi?

Trio spojrzało po sobie i wstali. Myślałam, że sobie pójdą, ale mężczyźni położyli swoje dłonie na moich ramionach, a Hermiona przykucnęła obok mnie.

- Przyjaźnić będziemy się do końca świata, ponieważ nie ważne jaki błąd któreś z nas popełni dalej jesteśmy razem.- pochyliłam się i ponownie uścisnęłam Hermionę.

- Chodźcie coś wam pokażę i opowiem.- zaczęłam iść w stronę kominka.- Powiedzcie „klif".

Weszłam do kominka i znalazłam się w moim drewnianym domku na skraju lasu. Zajrzałam przez okno i zobaczyłam przepaść... Wyszłam z domku i usłyszałam jak moi przyjaciele też już są na miejscu. Stanęłam na skraju klifu i obserwowałam jak słońce chowa się za horyzontem.

- Cudownie.- usłyszałam Rona.- To tu mieszkasz?

- Tak. Możecie do mnie wpadać jak często chcecie.- uśmiechnęłam się.

- Ty również możesz wpadać do nas, oczywiście jeśli Pani Minister będzie miała czas.- zaśmiał się Potter i stanął obok mnie.

- Co chciałaś nam opowiedzieć?- zapytała Hermiona, a ja czułam się dobrze, czułam się potrzebna i czułam, że właśnie tu powinnam być.

- Przez pięć lat ukrywałam się u Dumbledora...

- Mówiłam, że jest u Aberfotha.- odezwała się Hermiona.

- ... siedziałam na drewnianym krześle i wlepiałam swój wzrok w szybę. Po dwóch latach ta czynność sprawiała, że mój mózg odpoczywał i nie myślał o niczym. Potrafiłam nie spać tylko patrzeć na ścianę. Aberforth uzmysłowił mnie, że pora się ruszyć... nie żeby tego nie robił przez cztery lata, ale dopiero przedwczoraj postanowiłam wziąć się za siebie. Gdy spojrzałam do lustra zastałam mój szkielet i gniazdo na głowie.- Ron prychnął z śmiechu, ale Hermiona go uciszyła.- Chce wrócić do normalności...

- To możesz być pewna, że z nami nie będzie normalnie.- zaśmiał się Harry.

Trio zostało u mnie aż do późnego wieczora. Czas upłynął nam na rozmowach przy kawie.

Gdy położyłam się już do łóżka poczułam, że wciąż czegoś mi brakuje, że o czymś lub kimś zapomniałam. Nie będąc już wstanie myśleć zasnęłam.

Obudziłam się dość wcześnie gdyż słońce wpadało do mojego domku. Zeszłam na dół po schodkach do kuchni łączonej z pokojem gościnnym. Zaparzyłam sobie kawę i zaczęłam czytać Proroka Codziennego, w którym był artykuł o mnie.

Do pracy miałam iść na dwunastą, ponieważ Kingsley zabierał swoje rzeczy, a ja miałam wypocząć. Niestety z odpoczynkiem to u mnie ciężko.

Nagle usłyszałam dzwonek do drzwi i jeszcze z zaspanym umysłem wciąż czytając gazetę otwarłam drzwi. Gdy uchyliłam drewniane wrota spojrzałam powoli na osobę... na kobietę, która przyszła pod moje drzwi. Ze zdziwienia wypadła mi gazeta z ręki.

- Nar... Narcyzo wejdź... Proszę, zapraszam.- otwarłam szerzej drzwi.

Kobieta nie wyglądała tak jak kiedyś. Była bardziej wystraszona i przejęta niż za czasów Voldemorta. Jej twarz przyozdobiły nowe zmarszczki. W brązowe włosy wkradły się siwe pasma. Malfoy trzymała również w ręce pakunek z dziurami.

- Dziękuję, ale ja tylko na chwilkę.- postawiła dwa kroki przed siebie, a ja zamknęłam za nią drzwi. Zaczęła się rozglądać.- Piękny domek.- odparła z szczerym uśmiechem.

- Spodziewałabym się każdego, ale nie Pani...- podrapałam się po szyi i podniosłam gazetę.

- Rozumiem. Dalej nie pamiętasz? Mów mi po imieniu.- uśmiechnęła się, chyba dawno tego nie robiła, bo jej usta bardziej wykrzywiły się w grymas.

- Dobrze. Napijesz się czegoś? Usiądź, rozgość się...- mówiłam roztargniona.

- Myślałam, że już cię nie zobaczę moja droga.- powiedziała i zaczęła się mi przyglądać.- Spoważniałaś.- mimo iż kobieta mi tego nie powiedziała to zauważyłam, że chce mnie przytulić. Bez chwili zastanowienia objęłam ją, a ona cicho zaszlochała.- Tyle się zmieniło.

- Mam nadzieje, że na lepsze.- powiedziałam próbując dodać jej otuchy.

- Nie wszystko moja droga, ale zostałaś Ministrem Magii i nie mogę ci zajmować tyle czasu. Przyszłam w innej sprawie.- kobieta dźwignęła karton, który się poruszył.- Skoro wróciłaś, wszystko musi wrócić do prawowitej właścicielki.- kobieta otwarła pudełko, a z niego wyskoczył Duch. Zasyczał na mnie i kobietę. Zmieniłam się w czarnowłosą dziewczynkę, a kot stał się potulny. Powoli zaczynałam się postarzać i zmieniłam swoje włosy.

- Duch.- otwarłam ramiona, a kot na mnie skoczył i przylgnął do mnie pazurami. Poczułam... tak dobrze znany mi zapach i tak uwielbiany przez mnie. Perfumy...

- Draco zajmował się nim przez te pięć lat. Nikt inny nie mógł go dotknąć.- odparła zmieszana kobieta.- Nie wiem czy to drażliwy temat, ale... Czy ty zostawiłaś go, bo przestałaś go kochać?- zapytał, a wszystkie wspomnienia uderzyły mnie z zdwojoną siłą.- Nie powinnam...

- Jako matka ma pani prawo wiedzieć.- wytarłam nos i odstawiłam kota.- Kochałam Draco z całego serca... tak jak moich znajomych oraz bliskich, ale musiałam to wszystko zostawić aby pomyśleć...- powiedziała z delikatnym uśmiechem.- ... i będę go kochać do końca mojego życia.- pomyślałam i starałam się nie uronić ani jednej łzy.

- Moja droga... nie wiem co ci odpowiedzieć.- kobieta patrzyła na mnie z bólem w oczach.- Mogę ci jedynie powiedzieć, że masz we mnie wsparcie...

- A Astoria?- zapytałam marszcząc brwi.

- O niczym nie musi wiedzieć.- kobieta się uśmiechnęła, a ja zaśmiałam się w duszy.

Zabijać siebie od środkaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz