Rozdział 18. Burzliwa noc

129 8 0
                                    




- Gdy umarła Greengrass przyszedł do mnie. Cały przemoczony i pijany. Nie mogłam pozwolić mu na stanie za drzwiami. Wpuściłam go do środka i dałam mu ręcznik i koc. Nie odzywałam się, a on też. Siedział na kanapie i patrzył się na mnie jak zbity pies:

"Draco przyglądał mi się uważnie. Ja z smutkiem spojrzałam na kominek, w którym żarzył się ogień. Żadne z nas się nie odzywało. Nie wiedziałam co powiedzieć.

- Zostawiłaś mnie.- Malfoy oglądał swoje palce.- Czy zdajesz sobie sprawę co czułem?!- podniósł głos i wściekle na mnie spojrzał.- I jak to wyglądało? Mówiłaś mi, że mnie nie zostawisz i co?! Zniknęłaś... Na pięć lat! Szukałem cię! Wszyscy cię szukali. Ty zapewne sobie żyłaś spokojnie nie myśląc o nas. Przez pewien czas nawet myślałem, że wrócisz do mnie. Myliłem się.- jego ton był burzliwy. Raz krzyczał, a za drugim razem mówił z wyrzutem.- Z dnia na dzień budziłem się z myślą, że leżysz obok, że w każdym momencie mogę cię przytulić. Jednak wiesz co? Ciebie tam nie było?!- wstał i podszedł do mnie.- Myślałaś chodź raz o mnie? O nich? O kimkolwiek? A nie, jednak myślałaś... tylko, że wyłącznie o sobie! Nigdy nie straciłem nadziei na to, że żyjesz, że o mnie pamiętasz. Byłem naiwny! Przez twoje zniknięcie ojciec wrzucił mnie w małżeństwo z Greengrass. Nie miałem wyboru.- gdy zamknęłam oczy spłynęły mi łzy.- Ona nie pozwalała mi nic zrobić, a ja nie miałem siły dyskutować. Kiedy usłyszałem, że żyjesz szukałem wielu rozwiązań, aby cię zobaczyć. Praca była najlepszym wyjściem. Przyjęto mnie i było mi dane cię zobaczyć. Oschła kobieta z maską obojętności. Kiedy zaprosiłaś mnie do gabinetu po awanturze z moją żoną byłem w siódmym niebie.- usiadł na kanapie.- Mogłem cię usłyszeć, zobaczyć i dotknąć. Może i w nieprzyjemnej sytuacji, ale wtedy byłem pewny, że jesteś prawdziwa i tego sobie nie wyobraziłem.- wytarłam łzy.- Płaczesz?- jego głos był przepełniony złością.- To jednak masz uczucia! Heh.- zaśmiał się i stanął przed mną.- Kiedyś, aby te łzy nie popłynęły mogłem zrobić wszystko. A teraz?- chwycił moją twarz w dłoń.- Wiedziałem dobrze, że to nie ty, że w pracy widuje kogoś kto traktuje mnie tak jakbym nigdy nic nie znaczył dla ciebie. Teraz to widać.- kciukiem starł jedną z moich łez.- Teraz dla tych łez byłbym wstanie oddać życie i mimo iż masz mnie gdzieś to ja dalej cię kocham. To co przeżyłem i kim się stałem sprawiło, że jestem silniejszy. Nie ważne czy mnie odtrącisz, czy jak będziesz traktować. Ja zawsze będę wracać. Kocham twoje usta, nos, duszę, umysł, całą ciebie.- z każdym wypowiedzianym przez jego słowem fala łez się wzmagała, a on wycierał każdą.- Nie zdziwiłbym się gdybyś mnie w tym momencie wyrzuciła."

- I co było potem?- odparł Dumbledore, który uważnie słuchał.

- Pocałował mnie.- wytarłam swoje łzy.

- I co?- uniósł brew Severus.

- Dałam się ponieść.- poprawiłam swoje włosy.- Później patrzyliśmy jedynie w ogień, który żarzył się w kominku. Następnie Draco zasnął na kanapie. Przeteleportowałam go do jego domu.

- A na następny dzień?- dopytywał Dumbledore.

- Nic nie pamiętał. Był pijany jak wspomniałam. Lepiej dla niego.- założyłam rękawiczki.

- Dlaczego go odpychasz?- spytał z ciekawością Snape.

- Wystarczająco zniszczyłam mu życie.- ukryłam twarz w dłoniach.

- Nie myślisz, że jeżeli oboje powiecie co jedno do drugiego czuje to będzie wam lżej?- zapytał Albus.

- Ja go nie kocham...

- Kłamać to ty nie potrafisz.- prychnął Severus.

- Jesteś pewien?  Mi się zdaje, że przekonałam wielu, że jestem po stronie Voldemorta.- delikatnie się rozchmurzyłam i uśmiechnęłam się zadziornie.

- Wracając... rozwiązanie na twoją chorobę jest proste. Nie obwiniaj się, rób dla innych miłe rzeczy dzięki, którym poczucie winy przez twoje odejście zmaleje.- wzruszył ramionami Dumbledore.

- Zmaleje?- zapytałam marszcząc brwi.

- Ty dobrze wiesz co musisz zrobić aby choroba zniknęła.- powiedział Snape.- Daj mu sobie pomóc, a poczujesz się lepiej.

- No... ale jak dobrze wiemy Severusie ona tego nie zrobi więc pozostaje ci tylko wynagrodzenie innym twojego zniknięcia.- odparł Dumbledore.

- Mądrale.- prychnęłam pod nosem.

- Co?- powiedzieli na raz.

- Nic, nic. Do siebie mówię.

- Mówił ci Harry co usłyszał od mnie po jego „śmierci"?- Dumbledore zrobił cudzysłów w powietrzu.

- Nic nie wspominałam.- spojrzałam na portret z zaciekawieniem.

- „Nie żałuj umarłych Harry, żałuj żywych, a w szczególności tych co żyją bez miłości". Chyba powinienem to tobie powiedzieć, nie Harry' emu.

Momencie gdy portrety dyrektorów zastygły usłyszałam pukanie do drzwi. Machnięciem różdżki sprawiłam że drzwi były już otwarte.

- Proszę!- jak na zawołanie w drzwiach pojawił się Malfoy, ale nie był sam...

Zabijać siebie od środkaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz