Następnego dnia po wizycie McGonagall przyszłam do swojej pracy już normalnie wyglądając. Myślałam, że będzie to kolejny spokojny dzień jednak się myliłam gdyż późniejszych wydarzeń się nie spodziewałam.Usiadłam za biurkiem i zaczęłam przeglądać dokumenty. Dziś miał odbyć się pierwszy dzień pracy Draco Malfoy' a, dlatego też byłam bardzo wcześnie w pracy, aby nie spotkać się z nim...
Brook przyniosła mi list Malfoy' a, w którym dziękował za przyjęcie mojej sekretarce. Jestem ciekawa czy gdyby wiedział, że ja go przyjęłam co by napisał. Pismo Malfoy' a nie zmieniło się w ogóle. Dalej to samo niechlujne pismo, a jednak w pewien sposób urocze.
- Pani Minister.- do mojego gabinetu wbiegła Brook.- Jest pani pilnie wzywana do departamentu Aurorów. Pewna kobieta zakłóca pracę innych.
- Czemu nie wezwiesz ochrony?- zapytałam przeglądając papiery.
- Ponieważ zamieszki wywołuje Astoria Malfoy.- gdy tylko usłyszałam to imię wstałam i popędziłam do windy.
Droga dłużyła mi się niemiłosiernie. Nie wiedziałam dokładnie co się dzieje, ale stwierdziłam, że muszę zainterweniować. Jednak ja zarządzam ministerstwem i ma być tu spokój.
Gdy winda się zatrzymała od razu usłyszałam kłótnie:
- I co? Po co tu jesteś?!- krzyczała Astoria.- Nie słuchasz mnie! Mówiłam ci, że masz się od niej trzymać z daleka!- podeszłam bliżej z zamiarem przejścia przez zgromadzonych tam ludzi.
- Przepraszam.- odparłam spokojnie, a wszyscy, którzy słuchali kłótni zrobili mi przejście.
- O wilku...!- nie dałam jej dokończyć.
- Chciałabym zaznaczyć iż jest Pani w ministerstwie...- odparłam z groźną miną.
Kobieta była w moim wzroście, jej włosy były postawione do góry na kupie spreju do włosów. Wyglądała ona na niezbyt przyjazną osobę. Zabijała mnie swoimi zielonymi oczami. W ręce trzymała tygodnik czarownica.
- ... A ja jestem Ministrem Magii i nie życzę sobie żeby zakłócała Pani pracę moich podwładnych.- oparłam doniosłym głosem.
Obok kobiety kątem oka spostrzegłam Dracona. Chłopak... już mężczyzna wyglądał na zmęczonego. Jego włosy były jak zawsze nienagannie ułożone. Na twarzy pojawiły mu się zmarszczy, które dodawały Draconowi męskości. Mężczyzna stał w czarnym garniturze przed swoim nowym biurem.
- Więc... albo Pani opuści dobrowolnie Ministerstwo, albo będę zmuszona aby zawiadomić straże.- odparłam starając się skupić na kobiecie.
- Nie interesuje mnie kim jesteś. Pojawiłaś się nagle i myślisz, że możesz rządzić.- odparła Malfoy z wstrętem w oczach.
- Nie pozostawiła mi Pani wyboru.- skinęła głową. Pstryknęłam palcami, a u moich bokach pojawili się dwaj mężczyźni w granatowych garniturach.- Straże proszę wyprowadzić Panią Malfoy i nie wpuszczać jej z powrotem do ministerstwa.
Mężczyźni podeszli do kobiety i chwycili ją za ramiona. Astoria próbowała się wyrwać, ale na marne. Gdy mnie wyminęła spojrzała na mnie groźnie i zniknęła za drzwiami windy.
- Panie Malfoy, proszę za mną.- powiedziałam odwrócona plecami do mężczyzny i weszłam do windy.
Mężczyzna podążył za mną i stanął obok. Nacisnęłam guzik piętra, na którym mieścił się mój gabinet. Całą drogę jechaliśmy w ciszy.
Gdy winda stanęła wyszłam i poprosiłam Brook, aby nikogo nie wpuszczała.
- Zapraszam.- odparłam i wpuściłam Dracona pierwszego do środka.- Niech Pan usiądzie.- mężczyzna wykonał moje polecenie.
Perspektywa Dracona:
To ona! Naprawdę ona! Stoi przed mną i wpatruje się w mnie swoimi zielonymi oczami, na które mogłem patrzeć codziennie. Miałem ogromną ochotę wstać i przytulić Ravenę jednak brakowało mi na to siły.
- Panie Malfoy.- zaczęła Pani Minister i odwróciła się twarzą do okna.- Pierwszego dnia pracy przez Pana został zakłócony spokój innych.- powiedziała nie patrząc na mnie.
- Ale...- nie dane mi było dokończyć.
- Proszę mi nie przerywać.- odparła z powagą.- Po pierwsze mam nadzieje, że to był ostatni raz gdy dzieje się taka sytuacja. Jeśli ma Pan jakieś problemy rodzinne, proszę je załatwiać w domu. Dobrze?
- Oczywiście.- skinąłem głową.
- W przeciwnym razie będę zmuszona Pana zwolnić.
Starałem się o tą pracę nie jedynie z powodu, że będę mógł odpocząć od sytuacji w domu, ale również żeby znaleźć się blisko niej. Jeżeli nie mogę wyjawić wszystkiego kobiecie wystarczy mi, aby była blisko, abym ją widział i aby już nigdy nie zniknęła mi z oczu.
- Po drugie czy Pani Brook przyjmując Pana na stanowisko dała Panu dokumenty?- zapytała i odwróciła się w moim kierunku.
Na jej twarzy nie było żadnych emocji. Miała nałożoną na sobie maskę obojętności. Uśmiechałem się na samą myśl, że ja ją tego nauczyłem.
- Nie dostarczono mi żadnych dokumentów.- odparłem po chwili i zacisnąłem szczękę.
- Dobrze.- kobieta zaczęła się rozglądać aż wzrokiem napotkała zieloną teczkę.
Ravena sięgnęła po przedmiot, a ja oprócz jej białych rękawiczek ujrzałem bardzo znany mi pierścień. Uśmiechnąłem się w duszy i zacząłem myśleć czy kobieta może nie zapomniała o mnie całkowicie.
- Tu jest wszystko czym zajmie się Pan przez najbliższy miesiąc.- podała mi teczkę, a ja ją niepewnie zabrałem ją i przypadkiem dotknąłem jej delikatnej dłoni.
Maska kobiety na chwilę spadła i mogłem zobaczyć jak rumieniec wkrada się na jej policzki. White zabrała dłoń z dokumentów i nałożyła z powrotem maskę obojętności.
- To ...- kobieta przerwała, ponieważ zaczęła kaszleć.
- Wszystko dobrze?- wypaliłem wstając z miejsca.
- Nic się nie stało.- odparła gdy napad kaszlu odszedł.- To wszystko, może Pan wrócić do pracy.- powiedziała i odeszła do okna.
- Miło było cię zobaczyć.- pomyślałem i wyszedłem z jej gabinetu.
CZYTASZ
Zabijać siebie od środka
Fanfiction"Nie żałuj umarłych Harry, żałuj żywych, a w szczególności tych co żyją bez miłości" Co by było gdyby zmienić zakończenie książki "Czy mogę nazwać cię ojcem?". Czy losy głównej bohaterki potoczyły by się tak samo? Draco Malfoy byłby z Raveną? Czy Wh...