Rozdział 9. Życie w ministerstwie

144 10 0
                                    




Minął rok odkąd zostałam Panią Minister. W czasie wolnym odszukałam większość moich znajomych i bliskich. Porozmawiałam z nimi i przeprosiłam za moją nieobecność. Każdy się zmienił, bo w końcu już nie jesteśmy tymi samymi dziećmi ze szkoły.

Bieżący kontakt utrzymuje z złotym trio, Arią, Teodorem, Narcyzą i Aberforthem. Mama Draco dość często bywa u mnie na kawie. Zbliżyłam się do Malfoy, gdyby nie różnica w wieku mogłabym nazwać ją przyjaciółką.

Dziś będąc w ministerstwie będzie czekać mnie wywiad i zdjęcia do tygodnika „Czarownica". Byłam lekko poddenerwowana o co mogą pytać, ale miałam nadzieję, że dam sobie radę z wydawcą. Mężczyzna poprosił mnie, abym ubrała się w stylu najbardziej podobnym do mojej duszy. Zdziwił mnie, ale nie będę dramatyzować.

Ubrałam kombinezon z delikatnego materiału, który nie przylegał do mojego ciała. Był on koloru białego i czarnego. Składał się z długich spodni i bluzki na ramiączkach. Prawa polowa mojego ciała była biała, a lewa czarna. Na prawą rękę ubrałam białą rękawiczkę bez palców, a na lewą rękę taką samą, tylko że czarną. Na nogach miałam szpilki oczywiście dwóch innych kolorów.

Podeszłam do lustra i się przejrzałam.

- Duchu, jak myślisz?- obróciłam się wokół własnej osi i spojrzałam na kota, który siedział obok. Zwierzak jeździ z mną do Ministerstwa.

Kot wstał z miejsca i skoczył na blat kuchenny. Nosem trącił moją różdżkę, która spadła na ziemię. Gdy do niego podeszłam on trzymał łapę w miejscu gdzie był wąż.

- Myślisz?- zapytałam i podrapałam go po głowie, a on zamruczał.- W końcu to tylko biżuteria.- westchnęłam i złapałam różdżkę.- Przyozdób mą szyję.- powiedziałam w języku węży, a srebrny wąż spoczął na mych obojczykach i zastygł.

Zabrałam się za swoją twarz i włosy. Dzięki metamorfomagi sprawiłam, że mojej średniej długości włosy pokręciły się. Zmieniłam im również kolor i lewa strona była czarna. Pomalowałam się normalnie i razem z kotem weszłam do kominka.

Postawiłam go na ziemi w ministerstwie. Kroczyłam dumnie w stronę wind razem z Duchem. Niektórzy czarodzieje się zatrzymywali, a czarownice zaczęły między sobą szeptać.

Gdy dotarłam na piętro z moim gabinetem, zaczęłam się witać z różnymi ludźmi. Doszłam do biurka mojej sekretarki.

- Dzień dobry Brook, gdy przyjdzie Pan Tobias Misslethorpe wpuść go od razu do środka.- odparłam i weszłam do swojego gabinetu.

Po godzinie czekania zjawili się już wszyscy. Moje biuro zostało trochę zmienione. Dwa białe fotele były umiejscowione naprzeciwko siebie. Zajęłam miejsce i czekałam aż to samo wykona Tobias.

Kiedy mężczyzna skończył pomagać układać aparat usiadł obok mnie.

- Pozwoli Pani, że użyje samo piszącego pióra?- zapytał rozsiadając się wygodnie.

- Naturalnie.- skinęłam delikatnie głową.

- Najpierw chciałbym Pani podziękować, że znalazła Pani chwilę wolnego czasu, aby odpowiedzieć na moje pytania.- uśmiechnął się wydawca.

- To dla mnie zaszczyt.- powiedziałam rozpogodzona i nałożyłam maskę spokoju.

- Jak czuje się Pani pełniąc te posadę już rok?- zapytał obserwując mnie.

- Czuje się bardzo dobrze, mimo iż na początku byłam sceptycznie nastawiona do pomysłu Shacklebolta.- odparłam zgodnie z prawdą.

- Poprosiłem, aby ubraniem odzwierciedliła Pani swoją duszę. Dlaczego wybrała Pani te dwa kolory?

- Dużo ludzi uważa, że biały jest odzwierciedleniem dobra, a czarny zła. Chciałam tak odwzorować słowa pewnej mądrej osoby, które są bardzo blisko mojego serca: „Wszystko jest wyborem. Nikt nie rodzi się dobry. Nikt nie rodzi się zły. To zawsze jest wybór".- odparłam bez namysłu.

- Piękne słowa...- zamyślił się Misslethorpe.- Teraz pytanie, które najczęściej zadają nasi czytelnicy. Jak wiadomo w młodości była Pani z Draco Malfoyem, a więc czy Panna Ravena White zamierza walczyć o Pana Malfoy' a?- zamurowało mnie to pytanie. Tego typu pytań najbardziej się obawiałam.

- Uważam, że wystarczającą odpowiedzią na to pytanie będzie informacja iż Pan Draco Malfoy ułożył sobie życie.- powiedziałam wymijająco.

- Dobrze.- spojrzał do notesu.- Czy planuje Pani założyć rodzinę?- padło kolejne pytanie.

- Na razie o tym nie myślałam i nie mam takich planów.- powiedziałam z lekkim uśmiechem.

- Ostatnie pytanie...- zastanowił się mężczyzna.- Dlaczego nie wybrała Pani strony Voldemorta, kiedy nastał moment wyboru?

- Mój wybór opierał się na ludziach. Czy to mugolach czy bliskich.- zaczęłam myśleć nad odpowiedzią.- Voldemort zabił mi matkę i opiekuna co najbardziej pchnęło mnie, aby walczyć przeciw niemu. Terror siał nie tylko u osób, które stały po przeciwnej stronie, ale również u śmierciożerców. Widok strachu wszystkich czarodziejów był okropny. Jestem dość uczuciową osobą i gdy widziałam jak przez strach śmierciożercy nie potrafią się przeciwstawić było mi szkoda.- zakończyłam swoją odpowiedz i wzięłam głęboki oddech.

- Dziękuję jeszcze raz za wywiad.- mężczyzna wyciągnął do mnie dłoń.

- Ja również.- powiedziałam i uścisnęłam jego rękę.

Po wywiadzie zrobiono mi parę zdjęć po czym wszyscy opuścili mój gabinet. Wyszłam z pomieszczenia z zamiarem pójścia do Harry' ego, który został Aurorem, ale gdy otwarłam drzwi zatrzymała mnie Brook.

- Pani Minister. Myślę, że powinna rzucić Pani na to okiem.- sekretarka wręczyła mi do dłoni papiery.

Zaczęłam czytać CV. Osobą jaka złożyła podanie okazał się Draco Malfoy. Zdziwiłam się i pomyślałam nad mężczyzną. Z pewnych źródeł usłyszałam, że to Astoria pracuje, a Malfoy nie może opuszczać domu, a tu proszę... Właśnie to.

- Przyjmij Pana Malfoy' a do wydziału Aurorów. Niech zajmie się papierkową robotą.- oparłam wspominając sobie, że te stanowisko jest wolne.- Pod żadnym pozorem Pan Malfoy nie może dowiedzieć się, że dostał tę pracę od mnie. Jeżeliby zapytał proszę powiedzieć, że Panią uprawiłam do nadawania stanowisk pracy. Jasne?

- Oczywiście.- kobieta skinęła głową i wróciła za biurko.

Ja za to wróciłam do gabinetu. Gdy tylko zamknęłam drzwi otwarłam okno, ponieważ musiałam pooddychać.

Zastanawiałam się czy dobrze zrobiłam przyjmując Malfoy' a. W końcu teraz mogę go dziennie widywać co nie ułatwia mi mojego stanu.

- Pani Minister.- w głośniku odezwała się Brook.- Wysłałam list z przyjęciem do pracy oraz czeka na panią gość. Tamta Pani nalega, aby ją wpuścić.- odparła tajemniczo.

- Niech wejdzie.- magią wcisnęłam guzik ciągle będąc wpatrzona w widok zza oknem.

Gdy usłyszałam zamykanie się drzwi spojrzałam za siebie.

- Profesor McGonagall?

Zabijać siebie od środkaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz