❤4❤

739 50 46
                                    

Pov. Wooyoung

Jak ja nienawidzę tej pieprzonej szkoły i tych pojebanych nauczycieli. Co ja tutaj w ogóle robię?! - pomyślałem.

Mimo, że minęło dopiero 5 minut lekcji, ja już miałem dość. Szczególnie miałem za złe Seonghwe, że siłą mnie zaciągnął do tego piekła. Dosłownie po wczorajszej balandze, przyjechał, z samego rana, aby tylko przypilnować, abym zjawił się w tej budzie. Zgaduje, że gdyby nie moja jakże kochana mama, która kocha moich przyjaciół bardziej niż mnie, nie wpuściła go to bym do teraz smacznie sobie spał w swoim łóżeczku. Ale przecież oczywiście oni ubóstwiają mi robić na przekrój.
Moje użalanie się nad swoją egzystencją, przerwało delikatne pukanie do drzwi, w których po chwili stanął nieśmiało Yeosang. Dopiero teraz skapnąłem się, że go nie było. Rozejrzałem się po klasie, orientując się, że jego miejsce było puste. Znowu zwróciłem swoją całą uwagę na jego osobie. Zaniepokoiłem się widząc jego czerwone od najprawdopodobniej płaczu oczy, smutny wyraz twarzy, oraz trochę opuchniętą twarz...

-Przepraszam za spóźnienie, panie psorze - powiedział cicho, kłaniając się.

Nauczyciel westchnął i zbywająco powiedział - Przez to, że to twój pierwszy taki wybryk nie poniesiesz za to konsekwencji, ale jeśli powtórzy się to nie będzie już tak przyjemnie

- Obiecuje, że to się więcej nie powtórzy proszę pana - powiedział skruszony

- Dobrze, usiądź - powiedział od niechcenia, wracając do prowadzenia lekcji

Mój wzrok skrzyżował się z Yeosanga, leciutko się do niego uśmiechnąłem z zmartwieniem.

Czułem się okropnie po zostawienie Yeosanga i odwróceniu się od niego, po tym jak wyznał mi swoją tajemnice. Byłem wtedy gówniarzem, który bał się dosłownie wszystkiego. Dopiero, gdy poznałem tych idiotów zrozumiałem, że zachowałem się jak jeden wielki chuj. Jednak bałem się z nim porozmawiać, więc postanowiłem po kryjomu trochę go pilnować. I w sumie nigdy bym nie przypuszczał, że po moim odejściu będzie on tak cierpiał, nigdy bym nie przypuszczał, że oni zadawali się z nami tylko ze względu na mnie. Bałem się o niego dlatego, załatwiłem jego rodzicom pracę blisko szkoły, do której chodzimy. Gdy dowiedziałem się, że wszystko idzie zgodnie z moim planem, zapłaciłem szkole, by umieścili mnie i Yeosanga w jednej klasie. Dzięki temu teraz mogę sam go chronić. Jednak nadal obawiam się z nim porozmawiać. Chociaż zdaje sobie sprawę, że nie ominie mnie to. Szczególnie teraz, gdy Mia powoli zaczyna "dołączać" do naszej paczki. (Nie świadomie ale nie ważne). Natomiast drugim powodem są moi przyjaciele, którzy nie dają mi spokoju w tej kwestii. Szczególnie drugoklasiści, co w sumie mnie nie dziwi. 

Musisz się wziąć za siebie, idioto. Przecież to nadal twój przyjaciel - pomyślałem. 

Wewnętrznie karcąc się za swoje tchórzostwo. Pamiętam pierwszy tydzień po tym zdarzeniu, jak płakałem całe dnie. Pogłębiło się te poczucie winny, w momencie uświadomienia mi, mojego niedorzecznego zachowania. Do teraz, gdy myślę o tym chce mi się płakać. Gdybym tylko wiedział, jakie były tego konsekwencje to nie dopuścił bym do tego. Zerknąłem ukradkiem w ich stronę, zauważając, że tym razem Yeosang siedział z Sanem. Nie wiedząc czemu poczułem dziwne ukucie w sercu, gdy "nowy" zaczął dźgnąć, zaczepiać złotowłosego, który po chwili cicho zaśmiał się. W tamtym momencie zauważyłem jeden z najpiękniejszych rzeczy - Sana obdarzającego swojego przyjaciela cudnym uśmiechem. Lśnił, wtedy, jak wszystkie gwiazdy w galaktyce. Wiedziałem, że ten widok szybko nie zniknie z mojej pamieć. Nie potrafiłem odwrócić wzroku. Możliwe, że po prostu nie chciałem tego robić. Ale nie chciałem się sam przed sobą do tego przyznać.  Bo przecież, jak mogłem lubić osobę, którą tak bardzo nie lubiłem, za czasów obozów. Tego, który zabrał mi szanse na szczęście, na to, że jednak byłem taki "normalny". Jednak on to zniszczył, zburzył to wszystko jednym ruchem. Wystarczyło jedne ujrzenie jego: policzków tak idealnych do ściskania, jego dołeczków, które pogłębiały jego rozkwitający urok, uśmiechu, który rozjaśnił by najciemniejszy tunel, usta tak malinowe i jedwabne, od których ciężko się oprzeć, no i oczywiście oczy - dwa błyszczące pełne euforii, ukazujące całą galaktykę świata i wszechświata. Ten cały skład dopełnia jego figura. Do dziś pamiętam jeden z dni na obozie, w którym miałem możliwość zobaczyć (nieświadomie) Sana tańczącego z przylegającą cienką koszula i obcisłymi spodniami, które idealnie opinały jego atuty.

Do i really love you??? - AteezOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz