Melanie & Jasper

366 14 1
                                    

𝓙𝓮𝓭𝓮𝓷
~Jestem Jasper, Jasper Moore,wyświadczysz mi sąsiedzkiej przysługi?~

M e l a n i e ●

Stukot czarnych szpilek odbija się echem po korytarzu,właśnie wracała ze spotkania z byłym mężem,który po prostu zmusił ją do ślubu jak i po nim się nad nią znęcał. Wie,że nie może zostać w Nowym Yorku oraz wie,że musi wyjechać. Firmę architektoniczną,którą prowadzi oddała w ręce brata,który popiera jej wyjazd. Z walizką w ręku udaje się na lotnisko,by nareszcie porzucić to duszące miasto. Nowy York,który niegdyś był dla Melanie domem,jak i magiczną krainą,która nigdy nie śpi,tak teraz się tu dusi. A wszystko za sprawą Alec'a Freitag'a,który niszczył ją każdego cholernego dnia kiedy z nim była.

Rudowłosa niegdyś wesoła,z promiennym uśmiechem na twarzy roznosząc radość stała się cieniem własnej siebie. Jej rude włosy nie mają blasku,są związane w byle jaki koczek z tyłu głowy. Zielone oczy straciły blask,są po prostu.. puste,zimne. Figura klepsydry została taka jak dawniej,może po przez ciagle treningi. Biust nie za duży,ale też nie mały,styl ubioru jej się zmienił. Zamiast kolorów jasnych lub jaskrawych,wybiera teraz ciemne.

To nieludzkie jest tak szybko można zniszczyć człowieka,który kiedyś tętnił życiem teraz natomiast smutkiem lub chłodem. Dwudziesctocztero latka zmieniła się nie do poznania teraz stąpa twardo po ziemi,lecz jeszcze coś z dawnej siebie tli się w niej,coś szalonego takiego jaka niegdyś była. I właśnie dlatego musi wyjechać,by odnaleźć z powrotem to coś,tą iskrę.

Wyszła z pokładu samolotu,odbierając walizkę,po czym następnie udała się na plac by złapać taksówkę. Umówiła się z agentką nieruchomości na godzinę 18.50,zostało jej jeszcze tak około pół godziny. Mały domek stojący na obrzeżu miasta to wszystko czego było jej trzeba. Wszystkie sprawy z nim związane załatwiła elektronicznie,tylko jeszcze musi podpisać dokumenty,które trzyma w ręku i będzie włascicielką,owego przybytku—z czerwonym dachem i żółtą elewacją oraz dużymi oknami—Z uśmiechem na ustach podpisuje papiery i oddaje je w ręce urzędniczki,która krzywo patrzy na dom obok. Cóż nie jej interes.

***

Słońce świeciło,na dworzu był cholerny skwar. Pogoda idealna—na plażowanie,lub opalanie się w ogródku,—z której aktualnie korzysta. Co prawda minął tydzień odkąd przeprowadziła się do tego miasteczka i udało jej się uporządkować sprawy z mieszkaniem oraz z firmą. Jej mieszkanko jest w pełni wyposażone i wyremontowane,po prostu jest takie o jakim zawsze marzyła,i to jest w tym wspaniałe. Przekręca się na plecy,by bardziej spalić się na słońcu,gdy nagle rozbrzmiewa dzwonek komórki. Wzdycha i nurkuje ręką pod poduszkę na,której właśnie leży. Na wyswietlaczu widnieje napis Ash,uśmiecha się do siebie i odbiera telefon przykładając go do ucha.

—Cześć siostrzyczko!—radosny głos brata,którego dawno nie widziała działa na nią kojąco

—Cześć Ash,jak tam sobie radzisz—uśmiech wpełza na jej twarz. Mogłaby przysiąść,że właśnie przewrócił oczami

—Dobrze,lepiej mów jak u ciebie? Wyrwałaś jakiegoś przystojniaka

—Ash dobrze wiesz,że jak na jakis czas mam dość facetów,po tym co się stało—wzdycha

—Oj przestań marudzić,po prostu potrzebujesz porządnego rżnięcia,którego ten hujek ci nie dawał—prycha naburmuszony,lecz ona wie,że po części jej brat ma racje-Wracając przyjeżdżam do ciebie w ten weekend kochana-piszczy jak mała dziewczynka. Jezu mieć brata,który interesuje się nie tylko cipkami jest czasami jak utrapienie

Skazany Ocalenie Jasper'a   Tom I/IIIOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz