Zmarszczył nos i w ostatnim przebłysku zdrowego rozsądku rozmyślił się z rzucania telefonem o beton. Było już dawno po zmroku i wiedział, że jak zwykle w swoim życiu popełnia błąd, ale zbyt męczyło go siedzenie w domu. Tym bardziej teraz, gdy rzucił szkołę i złożył swoją przyszłość wprost na ręce diabła.
Jim-in: o co ci chodzi?
Jego zakodowane słowa nie dawały mu spokoju od samego rana. Chciał go zlać i najlepiej to usunąć i zablokować, ale czy to nie było dziecinne? Nic mu przecież, do cholery nie zrobił.
Suga: O naszą przyjaźń. My nawet nie mamy ciekawych wspomnień. Nie dziwię się tobie, że wolałbyś mnie nie znać.
– Nieprawda!
Obejrzał się za siebie, ale nikt nie usłyszał, że gada do siebie.
Jim-in: Jak to nie. A jak opowiadałeś mi o tym chujowym meczu, a ja oplułem się tą przesłodzoną oranżadą?
W sumie beznadziejny przykład.
– Pierdoła.
Suga: Zabawne
Suga: Pomyślałem dziś o tym samym.
Jim-in: Serio? >wersja robocza
Przystanął, żeby wyciągnąć fajki z kieszeni. Odpalił jedną, przeklinając na wiatr i wciągnął powietrze "oszukując", bo nigdy nie zaciągał się do płuc. Znaczy nigdy od trzech tygodni, kiedy zaczął palić – wiernie jedną i tę samą paczkę.
Przymknął oczy i niespiesznie wypuścił dym. Pozwalał mu leniwie wylewać się z jego ust, jakby to był tylko ciekły azot, a nie całe tysiące toksyn. Kiedy palił, starał się o tym nie myśleć. Nie przepadał za tym zapachem, nie uzależniał się od smaku. Palił, bo wyglądał wtedy zajebiście. Nie cierpiał widoku popiołu i brązowo-pomarańczowej obwódki przy spalanym papierku, bo to przypominało mu, że wciąga do ust jakieś śmieci. W paleniu lubił dym, po paleniu przykrywkę pod postacią miętowej gumy i śmierdzące palce. To mu dawało chwilową i złudną niezależność.
Każdy, kto by go takiego zobaczył, zacząłby robić zdjęcia i powtarzać, że "nie wierzy". Jak to możliwe? Ten uroczy, grzeczny Jimin?
Co chwila stukał palcem w papieros i wymachiwał ręką, żeby szybciej go wypalić. Zmęczony i zamyślony szedł w gęstniejącej ciemności, póki nie wpadł na kogoś z impetem, bo facet szedł szybko.
– Co jest kurwa?! – rozbrzmiał ostry, niski głos. Jimin przypalił sobie dłoń. Rzucił niedopałek na chodnik i zaklął. Kiedy został złapany za ubrania i pociągnięty w górę, w bladym świetle latarni zobaczył twarz tego faceta. Była gładka, bez żadnych zmarszczek. Miejscowy, ale była w nim jakaś nuta europejskiej urody.
Jimin chwycił jego nadgarstki i szybko kopnął w brzuch, by go zdezorientować. Podziałało, tak naprawdę mógłby już pobiec w swoją stronę, ale został, bo wcale się nie bał.
– Niezły jesteś – zaśmiał się nieznajomy. Pod tym śmiechem ukrywało się: "ale czemu nie uciekasz?".
– A co, mało ci? To jakaś zachęta?! – krzyknął, zwijając drżące ze złości dłonie w pięści.
– Luz, młody – prychnął.
– Spierdalaj – uderzył go barkiem i wyminął. Rozmówcę musiało to zdenerwować, bo zawrócił i przybił go do ściany. Nie wyglądał jednak, jakby chciał się z nim bić.
– Ostry zawodnik. Nie wyglądasz na takiego.
– Bo nie ocenia się ludzi po wyglądzie. Ciebie mógłbym wziąć za biznesmena, ale widzisz, myliłbym się.
Nieznajomy pokiwał głową rozbawiony. Odsunął się od Jimina, obracając w ręku jakiś przedmiot.
– Ej, skąd masz mój telefon?! – poklepał własne kieszenie, kiedy ten drugi coś w niego wpisywał.
– Pilnuj swoich rzeczy. Spotkamy się jeszcze – odrzucił mu telefon i odszedł.
Jimin patrzył za nim przez chwilę, nie bardzo rozumiejąc co miał na myśli. Spojrzał na ekran.
– Namjoon?
♪♫•*¨*•.¸¸❤¸¸.•*¨*•♫♪
Koniec części pierwszej
CZYTASZ
seventh soul 》 bts, yoonmin, taekook ✔
Fanfiction❁ Każda wielka rzecz rozpoczyna się od czegoś małego. ❁ Każda błyszcząca rzecz powstaje w mroku. ❁ Każdy blask rzuca cień. Każdy cień śledzi blask. ❁ Każdy wielki świat wzbudza niepokój. Każdy niepokój jest cieniem. ❁ Każdy cień może pochłonąć blask...