Taehyung stwierdził, że tego wieczoru nie wytrzyma siedząc zamknięty w swoim pokoju. Ostatnim busem pojechał do Ulsan, nie dbając o to, jak wróci do domu. Najwyżej Yoongi przenocuje go na podłodze. Może.
Jedynym miejscem, do którego lubił czasem przychodzić był klimatyczny i przytulny bar "Tokyo". Nie znał tu nikogo, nie był zadurzony w żadnej barmance, nie był to jedyny lokal, w którym sprzedawali wódki smakowe, ale i tak kochał luźną atmosferę i gwar tego miejsca. I że nikt nie pyta go o dowód. Nie upijał się nigdy. Kończył na dwóch drinkach lub trzech kieliszkach.
Pochylony nad stołem wpatrywał się w drżący płomień świeczki.
Słyszał, że gościnny występ kapeli jazzowej dobiegł końca. Czteroosobowa grupa w akompaniamencie głośnych, jak na taki bar, owacji zeszła ze sceny, wymieniając się z solistą, którego przedstawiono "anonim". Ciekawe...
Gitara wygrywała rytm, który ledwie kojarzył. Być może słyszał tę piosenkę w radiu. Usłyszał jego głos.
Usilnie próbował skupić się wyłącznie na ogniu i nie patrzeć w kierunku sceny, zanim nie wyobrazi sobie osoby, która pasowałaby do tego głosu.
Myślał, że wariuje, bo wsłuchując się w ten anielski, delikatny głos miał przed sobą tylko twarz Jeongguka.
Ty głupi idioto! – rugał sam siebie, opróżniając kieliszek na "otrzeźwienie".
I wtedy mimowolnie spojrzał na chłopaka z gitarą, prawie się dusząc.
To był Jeongguk. Jeszcze nie zwariował.
W połowie refrenu wysoki, dobrze zbudowany brunet spojrzał wprost w jego oczy.
– ...but are we all lost stars... – uśmiechnął się szeroko, całą twarzą i może Taehyungowi się zdawało, ale od tej chwili śpiewał jeszcze piękniej.
Patrzył na niego jak zaklęty i nie przestawał, nawet kiedy ciemne oczy Jeongguka patrzyły tylko na niego, śpiewając najwyższe i najtrudniejsze dźwięki.
W pewnej chwili kilka osób siedzących przy innych stolikach też skupiło wzrok na Taehyungu i poczuł się nieswojo.
Między ostatnim akordem, a oklaskami minęła zawieszona w nicości chwila, zbyt długa, by się nie zdziwić, ale zbyt krótka, by zareagować.
– A teraz chciałbym zaśpiewać... z tobą – wskazał palcem na Kima, a jemu zrobiło się słabo. I jeszcze ci wszyscy ludzie... Jeżeli jest tu ktokolwiek z jego szkoły, a on wyjdzie i skompromituje się jeszcze bardziej... Nie może tego zrobić! Dlaczego więc nie potrafił odmówić tym pięknym, rozmarzonym oczom chłopca z gitarą?
– Co ty robisz, przecież ja nie umiem śpiewać – szepnął, stając obok. Jeszcze chwilę temu podziwiał go z bezpiecznej odległości, a teraz miał się dołączyć? To szaleństwo!
– Znasz Paper Hearts?
– Co? – zanim dotarł do niego sens pytania, dostał kartkę z tekstem. Jeongguk zawsze miał je wszystkie pod ręką. Zaczął grać.
Ten głos i ten oddech w mikrofonie sprawiał, że miękły mu nogi. Ale po minucie nadeszła jego kolej...
Taehyung przeczytał swoją kwestię parę razy, zamknął oczy i po prostu zaśpiewał. Jego głos okazał się dużo czystszy i głębszy niż się spodziewał.
W refrenie dołączył Jeongguk. I to był najpiękniejszy duet, jaki mu przyszło wykonać i wysłuchać...
***
Po skończonym koncercie poszedł z Jeonggukiem do schowanej przed światłami kanapy. Chłopak nie odezwał się ani słowem, dopóki nie wrócił z dwoma kolorowymi i zapewne drogimi drinkami. Usiadł tuż obok, otarł się o niego ramieniem i pochylił nad jego twarzą, aż poczuł buzującą w żyłach krew i zapach alkoholu z jego ust.
– To było piękne. Gdybym nie musiał grać... to zawiesiłbym się, słuchając twojego głosu...
Taehyung nie potrafił mu odpowiedzieć. Chciał spytać ile ma oddać za drinka, ale Jeongguk wyczuł to i pomachał przecząco głową.
Dług wzrastał od ostatniej kawy...
Nie rozmawiali ze sobą zbyt dużo. Szklanki szybko się opróżniły, ale jeszcze szybciej podziałały na Jeongguka, zamieniając go w roześmiane dziecko. Nie mógł go nawet zapytać, od kiedy tutaj gra.
– Zamówię coś jeszcze – gadał – albo nie... może chcesz wpaść do mnie? Ojciec ma świetną tequilę. Nie zauważy jak trochę jej zniknie.
– Do ciebie? Ale...
– Przestań – złapał go nagle za tył głowy. Był już totalnie pijany. – No proszę. Możesz zostać. A jak nie, to mój szofer cię odwiezie.
– Masz szofera?
To nie pierwsza rzecz, jaka zaskoczyła go tej nocy. Gdy zobaczył ten wielki, nieziemsko drogi dom z trawnikiem przycinanym nożyczkami, zrozumiał, dlaczego postawienie kawy czy drinka chłopak traktował tak lekceważąco.
Jeongguk wchodząc kazał mu być cicho, sam jednak narobił tyle hałasu, że obudziłby zmarłego.
Wyciągnął butelkę tequili i rozlał ją do szklanek. Dodał do tego jakiś likier i zostawił na środku blatu bez zakrętek.
– Zdrowie! – stuknął się z nim szklanką.
– Czekaj... – powiedział cicho Taehyung, udając, że nie rusza go ręka Jeongguka na jego klatce piersiowej i cały ciężar, który na nim oparł. – Co ty widzisz w zwykłym biedaku ze wsi? W kimś, z kogo wyśmiewa się pół szkoły, bo lata z widłami zagarniając siano? Co ty masz w głowie, zapraszając kogoś takiego, jak ja, do domu?
Jeongguk przestał się uśmiechać. Odsunął się dwa kroki, lekko zachwiał, ale przez parę sekund wyglądał na trzeźwego.
– Przepraszam – odstawił szklankę. Jego anielski głos teraz się łamał. – Nie chciałem, żebyś wziął mnie za frustrata, desperata, żebyś źle o mnie pomyślał, ja... kiedy cię spotkałem, poczułem wreszcie, że jesteś inny niż wszyscy moi znajomi – w oczach stanęły mu łzy – proszę, pozwól mi zachować nadzieję, że istnieją jeszcze tacy ludzie...
– Jacy ludzie? – chciał podejść, przytulić go, pocieszyć, ale jego nogi były przytwierdzone do podłogi.
– Tacy... prawdziwi... – wziął płytki oddech. Wyglądał na przerażonego, na skraju histerii, jakby jego światopogląd miał za chwilę runąć. – Nie próbujący mówić mi, co powinienem robić, nie próbujący mnie oszukać i uzależnić od siebie, nie znikający, gdy przestaję być im potrzebny...
Taehyung zamrugał szybko i... po prostu przyciągnął go i przytulił z całych sił. Czuł jak drżące palce Jeongguka wbijają się w jego plecy, jak on cały drży, próbując powstrzymać swoje emocje.
– Płacz, jeśli chcesz. Zostanę tu – wyszeptał, głaszcząc go po głowie. Nagle cały dystans, jaki czuł względem niego, zniknął. Poczuł się potrzebny. A Jeongguk płakał.
CZYTASZ
seventh soul 》 bts, yoonmin, taekook ✔
Fanfiction❁ Każda wielka rzecz rozpoczyna się od czegoś małego. ❁ Każda błyszcząca rzecz powstaje w mroku. ❁ Każdy blask rzuca cień. Każdy cień śledzi blask. ❁ Każdy wielki świat wzbudza niepokój. Każdy niepokój jest cieniem. ❁ Każdy cień może pochłonąć blask...