💙 the most beautiful moment in life pt.2

195 16 1
                                    

Dla wszystkich, którzy dostają szansę.

Dla wszystkich, którzy dostają szansę

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

– Bomba!

Yoongi wzdrygnął się i uderzył głową w szybę. Okrzyki przyjaciół z drużyny wybudziły go z krótkiej drzemki w autokarze. W nocy znowu nie mógł spać, zaczął się stresować i snuć czarne scenariusze. Od jednego meczu zależy jego potencjalna przyszłość w Daegu Snakes.

A jeśli nie, to zostanie przedsiębiorcą. Według Hopffera.

Całkiem niedawno wjechali do miasta. Roiło się tu od tysięcy białych wieżowców, wepchniętych jeden na drugi jak klocki lego. Przetarł oczy i zobaczył 83 Tower. Zapatrzył się. Nagle, z zaskoczenia i bardzo silnie zapragnął na nią wejść. Przez wszystkie piętra po schodach. I tak tam tylko stać. W ciszy. Z wyłączonym telefonem. Bez nikogo obok. Bez niczyich wyżaleń. Sam ze sobą. Na wysokości dwieście dwóch metrów...

Mimo wcześniejszych niesnasek drużyna wydawała się podekscytowana i w dobrym humorze. Yoongi nie wiedział czy to tylko wygodna taktyka na uśpienie jego czujności, czy naprawdę nic sobie nie robią ze swojej – prawdopodobnie – jedynej szansy na sukces w świecie sportu.

Może i byli w stanie uspać Yoongiego – bo odpłynął, gdy tylko przekroczyli granicę Ulsan – ale nigdy jego czujności. Był jak kot – wyczuwał zagrożenie z daleka.

Gdy dotarli na stadion, ilość ludzi, zebranych na tak pozornie błahe rozgrywki licealistów, go oszołomiła. Na chwilę zamilkł i schował się za wysokim Taeminem, ale potem przypomniał sobie, że to on jest tu kapitanem, to on reprezentuje drużynę (i szkołę przy okazji, bo z tej funkcji nigdy nie jest zwolniony). Co sobie pomyślą o Ulsan Eighth School Basketball skoro ich lider boi się tłumu?

Jak zwykle trener był tylko tłem koniecznym, jak znak wodny edytora video, bo to Yoongi przedstawiał drużynę, podawał im identyfikatory, prowadził do szatni.

Przebrał się szybko, nie ściągnął uciskowych legginsów przed kolana. Narzucił bluzkę, usztywniacze. Był gotowy, ale w środku skręcało go od stresu i niepewności.

Trenował do tego dnia zdecydowanie częściej i intensywniej niż to było konieczne. Zmuszał drużynę do biegania z piłką po sali do późnych godzin. Równie dobrze mógł ćwiczyć sam, ale chciał, żeby chłopacy wiedzieli, że wciąż zależy mu na ekipie, że jest ich przywódcą i przyjacielem, nie rywalem.

Miał okazję obejrzeć jeden mecz nowicjuszy z Pohang i gospodarzy. Byli świetni. I każdy jeden był znacznie wyższy, a to Yoongiego niepokoiło. Owszem, ma swoją dobrze wypracowaną taktykę, ale to nie znaczyło, że czuł się bezpiecznie. Zdał sobie sprawę, że jeśli rzeczywiście dostanie się do składu, to nigdy już nie będzie bezpieczny. Nie będzie grał z chłopakami, których zna na wylot i potrafi w pełni wykorzystać ich zalety w trakcie meczu. Odtąd będzie grał z lepszymi.

Wywołano ich. Na zapełnionej od góry do dołu widowni rozległy się oklaski. Taemin dźgnął go w plecy. Każdy z nich otrzymał numerek, żeby sędziom było łatwiej ich oceniać. Yoongi był numerem jeden.

Obojętnym wzrokiem zmierzył przeciwników. Zajął pozycję po lewej, nawiązał kontakt z chłopakiem, którego będzie kryć.

Pierwsza piłka wylądowała u nich. Ósemka zakrył Yoongiego i nie pozwalał nawet zobaczyć pola, więc mecz rozgrywał się poza jego zasięgiem. Wreszcie Min wkurzył się i przebiegł pod jego ramieniem, wyciągając ręce do piłki. Zanim ósemka zobaczył co robi, wbił za trzy. Jego usta drgnęły, piątka zaczął spod kosza. Yoongi nie miał szans odebrać im piłki. Podnosili ją do góry i jawnie z niego kpili.

Walka była w gruncie rzeczy wyrównana. Co wychodzili na prowadzenie, tamci ich wyprzedzali. Jak nieustający, nieskończony cykl.

Na końcu wreszcie to Yoongi zakpił z przeciwników. Gdy ósemka zamachnął się, by rzucić do ich kosza, Yoongi po prostu podskoczył i zabrał piłkę z jego ręki. Kozłując i unikając wyciągniętych w jego stronę łap czuł się jak w niskobudżetowej wersji The Walking Dead'a. Do końca została minuta, pod koszem zebrało się zbyt dużo ludzi na wsad, stąd nie mógł rzucić, bo krył go ósemka. Właśnie biegł do niego Woojin. Jeszcze chwila, jeszcze sekunda, jeden metr...

I silny cios prosto w brzuch...

Piłka wypadła mu, gdy upadał, poturlała się za pole, szansa stracona. Ten skurwiel, ósemka!

Zanim Yoongi wstał, usłyszał gwizdek trenera. Stwierdził faul, piłka była jego, ale sekundę później serce stanęło mu z przerażenia na alarm o końcu meczu.

Spojrzał na tablicę: 36:36

To jakiś nieśmieszny żart? Powinna być dogrywka!

Główny sędzia niczego takiego jednak nie zarządził. Przecież tu nie chodziło o wynik. Dysząc ciężko patrzył na cały skład sędziowski, drużyny dziękowały sobie po meczu, a on stał z boku jak kretyn, przytrzymując krwawiący łokieć prawą ręką.

Uwalony swoją pieprzoną krwią przecież nie przybije im piątki.

Właśnie rozegrał mecz, od którego zależy jego przyszłość. Został sfaulowany, zepsuł ostatnią akcję, a teraz stał sparaliżowany za chłopakami, którzy pytali go, czy wszystko w porządku.

Spytał tylko, gdzie jest toaleta.

Minął kilku chłopaków z innych drużyn, którzy urządzali sobie pogawędki przy pisuarach, zamknął się w kabinie i klęknął przed kiblem, zwracając wodę i kwas żołądkowy.

Oczy zaszły mu łzami, był o jeden gwałtowny ruch za dużo od stracenia przytomności.

Proszę, oto Min Yoongi, kapitan Ulsan Eighth School Basketball, przewodniczący szkoły, ich lider i reprezentant – ryczy i rzyga w kiblu na stadionie w Daegu.

seventh soul  》 bts,  yoonmin,  taekook ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz