Występ Jimina okazał się czymś niesamowitym. Wzruszył publiczność do łez, tańcząc płynnie i ekspresyjnie, chociaż nie widział gdzie dokładnie skacze i parę razy znalazł się zbyt blisko krawędzi sceny.
Gdy skończył, usłyszał głośne oklaski. A więc udało mu się osiągnąć swój cel. Spełni swoje marzenia. Skoro utrata wzroku go nie zatrzymała, nie zatrzyma go już nic.
Stanął za kurtyną, czekając aż podejdzie do niego Jeongguk.
– Powodzenia – szepnął Jimin. – Będę stał tutaj, żeby lepiej słyszeć. Nie opuszczę już żadnego twojego występu.
– Dziękuję, jesteś wspaniały – objął go krótko i wyszedł na scenę. Widział swoją Daeun, która siedziała na widowni przy Yoongim i kibicowała mu.
Pomyślał, że ta dwójka mogłaby się zaprzyjaźnić – dbali o swoją miłość, nie patrząc na siebie. Mieli pasje i duże przeszkody w ich realizacji. Nie znał za bardzo Yoongiego, ale twierdził, że jest tak samo cudowny dla Jimina, jak dla niego była Daeun.
***
Taehyung nie patrzył na żaden z występów. Chował się za kulisami, gdzie nikt nie zadawał mu pytań. Czekał na dogodny moment, tuż przed końcem piosenki Jeongguka.
Zaszedł Jimina od tyłu i stuknął go w ramię. Chłopak wzdrygnął się i zapytał kto to.
– To ja, Taehyung. Chciałem z tobą porozmawiać – zaczął, udając skruchę.
– Ta? No to mów.
– Ale nie tutaj.
Zastanowił się.
– Możemy wyjść jak Jeongguk skończy? Będzie się martwił, że zniknąłem...
Oczywiście, bo dla każdego Jimin był najważniejszy. Najwyższy czas położyć temu kres.
– To ma być niespodzianka na jego urodziny, ale potrzebuję twojej pomocy.
Jimin był nieufny. Nie rozumiał do czego akurat on miał być mu potrzebny.
– No dobra.
Taehyung wziął go pod ramię i wyprowadził tylnym wyjściem, tak żeby nikt z widowni tego nie zauważył. Przechodząc za sceną Park potknął się o kable.
– Zwolnij, to nie jest aż takie łatwe! – zignorował go. Pociągnął go mocniej i przyspieszył, prawie wypchnął go przez drzwi. – Gdzie mnie prowadzisz?
Nie odpowiadał. Był w amoku, myślał tylko o tym, żeby jak najszybciej wyprowadzić go z hotelu.
– Jesteśmy na dworze? Dlaczego? – zaparł się i wyrwał z jego uścisku. – Co ty robisz, Taehyung?!
– Zamknij się! – krzyknął, ściskając jego nadgarstki. Ciągnął go w stronę budowy.
Jimin szarpał się, próbował go kopnąć, ale zaczął potykać się na nierównym podłożu. Jego buty zapadały się w piasku. Zaczął się stresować, bo nie wiedział gdzie jest, a raczej wątpił, że jest bezpieczny w towarzystwie Kima. Cokolwiek chciał zrobić, nie mogło to być nic dobrego.
W końcu Taehyung zatrzymał się parę metrów przed głębokim rowem. Spadnięcie z jego skraju mogło skończyć się złamaniem kręgosłupa.
Chwycił Jimina za szyję.
– Puść mnie, idioto, co ja ci zrobiłem?! – krzyknął, próbując zluzować jego uścisk.
– Odebrałeś mi wszystko! Nienawidzę cię! Zabrałeś mi Yoongiego, Jeongguka, zabrałeś mi przyszłość! – zawył. Na budowie było zupełnie ciemno, czuł się jak Park, bo nie widział niczego oprócz dziury przed sobą. – To przez ciebie nic mi w życiu nie wychodzi, to ty mnie do tego zmusiłeś! Dlaczego zawsze jesteś tam, gdzie ja chcę być?!
CZYTASZ
seventh soul 》 bts, yoonmin, taekook ✔
Fanfiction❁ Każda wielka rzecz rozpoczyna się od czegoś małego. ❁ Każda błyszcząca rzecz powstaje w mroku. ❁ Każdy blask rzuca cień. Każdy cień śledzi blask. ❁ Każdy wielki świat wzbudza niepokój. Każdy niepokój jest cieniem. ❁ Każdy cień może pochłonąć blask...