– No... więc jeszcze raz... nie masz plantacji herbaty?
– Nie mam plantacji herbaty – Taehyung uśmiechnął się szeroko, próbując ukryć rozgrzane do czerwoności policzki. Rozmowa z tym chłopakiem była najprzyjemniejszą rzeczą, jaka go ostatnio spotkała. Wprawdzie dotyczyła najoczywistszych dla niego spraw, jak prowadzenie gospodarstwa. Opowiadał o wszystkich obowiązkach, które w jego szkole były powodem wykluczenia. Jeongguk był zupełnie inny, słuchał go z żywą fascynacją.
–Więc kawy też nie? – zamrugał powoli, a Kim roześmiał się.
– Nie. Ale mam kukurydzę, jeśli to spełnia twoje oczekiwania.
– Może być i kukurydza.
– Peron trzeci, tor piąty, Daegu – rozbrzmiał głos z informatora.
– Muszę już iść. Pa, Jeongguk – powiedział cicho, unikając jego spojrzenia.
– Spotkamy się jeszcze? – wyprostował się na siedzeniu, zgniatając pod sobą pusty kubek po kawie.
Pociąg zatrzymał się na stacji, drzwi otworzyły się z łoskotem, a duża część pasażerów pognała do wyjścia. Taehyung stał jeszcze chwilę przed Jeonggukiem, spoglądając na jego lśniące, czekoladowe włosy, ostro zarysowaną szczękę i niemalże czarne oczy.
– Tak – odpowiedział, znikając zaraz w tłumie.
Gdy wyszedł z dworca, zawiał chłodny, nieprzyjemny wiatr. Nie spodziewał się takiej temperatury, bo od kiedy wsiadł na rower przed domem aż do teraz było mu gorąco. Przeszedł przez ulicę i skręcił w prawo za sklepem obuwniczym. Teraz trzeba było iść prosto, aż do charakterystycznego sklepiku z papugą w logo. Ta droga wydawała mu się zbyt długa, szedł jednak ufnie, bo widział go gdzieś przed sobą. Teraz powinien przejść przez ulicę, ale z tego co pamiętał, na tym skrzyżowaniu były światła.
Zdał sobie sprawę, że nie jest to nawet skrzyżowanie, a parę metrów dalej wybudowano parking, którego zupełnie sobie nie przypominał.
Chodził tą drogą tyle razy, co się stało?
Zawrócił. Chciał cofnąć się do początku i przejść drogę raz jeszcze, może po prostu się pomylił. Prosto, prawo, dwa razy w lewo – powtarzał sobie ciągle w głowie, przyspieszając z każdym krokiem.
Prosto, prawo, dwa razy w lewo.
Prosto, lewo, dwa razy w... lewo czy prawo?
Nie poznawał tej okolicy, wszystkie pełne przepychu wystawy zapraszały go do środka, kusząc i zwodząc towarami, by zapomniał, którędy miał iść.
Wszystko byłoby prostsze, gdyby miał internet w telefonie. Niestety jednak ojciec nie zamierzał płacić za "jego technologiczne zachcianki".
W porządku, w porządku... – wbijał sobie do głowy i do szybko bijącego serca. Gdyby ktoś z jego szkoły dowiedział się, że krążył jak obłąkany między uliczkami, byłby skończony. Wieśniak nie nadaje się do dużego miasta.
Doszedł do sklepu z papugą, ale rozczarował się, bo było ich w mieście mnóstwo. To znaczyło, że oddalił się od celu jeszcze bardziej. Nie mógł nawet spytać nikogo o drogę, bo wątpił, by ktokolwiek miał pojęcie gdzie znajduje się mieszkanie akurat tego konkretnego lekarza.
Skręcał i zawracał przez kolejne dziesięć minut. Łzy napłynęły mu do oczu, ręce drżały przez kofeinę, do której jego organizm nie był przyzwyczajony.
– Przepraszam, którędy do dworca?
Zacznie jeszcze raz.
***
Jeongguk w tym samym czasie, nie mając pojęcia o zagubieniu nowego znajomego, siedział wciąż na swoim miejscu, odzyskując jasność umysłu po bardzo krótkiej drzemce. Pamiętał, że chłopak nazywał się Taehyung, spóźnił się jak on i był niesamowicie spięty. Zachowywał się tak, jakby uznawał Jeongguka za kogoś wyższego rangą. Zgadzał się ze wszystkim, co mówił, posłusznie kiwał głową i spuszczał wzrok, kiedy na niego patrzył.
Jeongguk ugryzł długopis, prawie łamiąc go w zębach.
"Where you from" – zapisał na górze kartki. Założył słuchawki bez muzyki, żeby odgrodzić się od szumu pociągu. Słyszał nową piosenkę...
♪♫•*¨*•.¸¸❤¸¸.•*¨*•♫♪
Koniec części drugiej
CZYTASZ
seventh soul 》 bts, yoonmin, taekook ✔
Fanfiction❁ Każda wielka rzecz rozpoczyna się od czegoś małego. ❁ Każda błyszcząca rzecz powstaje w mroku. ❁ Każdy blask rzuca cień. Każdy cień śledzi blask. ❁ Każdy wielki świat wzbudza niepokój. Każdy niepokój jest cieniem. ❁ Każdy cień może pochłonąć blask...