Rozdział po czwartej korekcie/poprawiony
Zbiegłam szybko po schodach, ponieważ ktoś zadzwonił do drzwi, a ja byłam sama w domu. Zerknęłam przez wizjer. Kto, u licha, w sobotę o tak wczesnej porze, zmusił mnie do wyjścia z ciepłego łóżeczka? A któż to mógłby być inny, jak nie nasz przemiły listonosz – George. Zakrywając swoją piżamę szlafrokiem, stanęłam w progu swojego domu z wymuszonym uśmiechem na twarzy.
– Dzień dobry, panienko! – Mężczyzna ukłonił się lekko, a następnie podał mi stertę kopert.
– Dzień dobry, proszę pana. Przyniósł pan wreszcie coś dla mnie czy znowu rachunki dla rodziców? – zaśmiałam się i chwyciłam listy.
– Niestety nie. Może następnym razem coś panience przyniosę. – Z tymi słowami odwrócił się, wsiadł na swój rower i pojechał dalej wykonywać swoją pracę, a ja weszłam do środka.
Rzuciłam wszystkie koperty na stół w salonie i w tamtym momencie zauważyłam, że jedna z nich ma śliczny znaczek pocztowy z księżycem. Wzięłam ją w ręce i zaczęłam oglądać. Nadawcą była jakaś Szkoła Księżyca. Nie przypominałam sobie, żeby istniała gdzieś w okolicy taka szkoła. Skręcało mnie z ciekawości, żeby go otworzyć, jednak nigdy nie czytałam cudzych konwersacji, zwłaszcza rodziców – tak zostałam wychowana. Odłożyłam go z powrotem na stół i postanowiłam nie zawracać sobie nim głowy.
Zjadłam śniadanie i wyszłam do ogrodu, gdzie zerwałam trochę koniczyny. Następnie poszłam do swojego pokoju, a tam już czekał na swoje śniadanie mój słodki Rubi – mały, czarny króliczek. Włożyłam mu roślinę do klatki, aby mógł sobie ją spokojnie chrupać, a sama chwyciłam telefon, szukając w Internecie Szkoły Księżyca. Bardzo mnie to pochłonęło. Nawet nie usłyszałam, kiedy wrócili moi rodzice z pracy. Gdyby nie mój tata, który zawołał mnie na obiad, siedziałabym jeszcze długo przed ekranem. Weszłam do jadalni, w której od razu przywitała mnie uczta.
– I jak tam w pracy? Jakieś nowe domy do sprzedania? – Zaczęłam ulubiony temat mojego taty.
– Dzisiaj udało się nam sprzedać jedno mieszkanie. Jestem szczęśliwy, że nasza firma wreszcie zaczęła posuwać się do przodu – pochwalił się uradowany.
– Lata pracy się opłaciły. – Mama podeszła do niego i pocałowała go w policzek.
Wszyscy usiedliśmy do stołu i pachnącej zapiekanki pieczarkowej.
– A tobie jak mija dzionek? – zapytała.
– Dobrze. – W tym momencie przypomniałam sobie o listach, więc wstałam od stołu i przyniosłam je z salonu, aby później o nich nie zapomnieć. – Dzisiaj przyszedł listonosz o dziesiątej.
Podałam tacie koperty.
– Co my tu mamy? – Zaczął przeglądać, co od kogo dostał. – Rachunki, rachunki...
Zatrzymał się na kopercie ze Szkoły Księżyca, zbladł i spojrzał na mamę, która od razu zauważyła, że coś było nie tak.
– Co się stało, kochanie?
– Lisa, możesz dokończyć obiad w swoim pokoju? Później zawołamy cię na kolację – zwrócił się do mnie tata.
Skinęłam głową, zabrałam talerz z jedzeniem i wyszłam z pomieszczenia. Zastanawiając się, co łączy moich rodziców z tą szkołą, odłożyłam swój obiad na biurko w pokoju, następnie cicho wróciłam się na parter i usiadłam na schodach, które znajdowały się blisko jadalni, ale pozostawały niewidoczne dla osób, które siedziały przy stole. Moi rodzice pewni, że byłam już u siebie, zaczęli rozmawiać.
CZYTASZ
Wilczyca z przypadku || NISIA ||
FantasyKażda tajemnica może zostać odkryta, wystarczy tylko wskazówka. Lisa od samego dzieciństwa była wychowywana, jak każdy zwykły człowiek. Nigdy nie spodziewałaby się, że jeden list ze Szkoły Księżyca zmieni jej życie nie do poznania. Trafia do zupeł...