Rozdział 13

347 19 9
                                    

Rozdział po czwartej korekcie/poprawiony

     Lea podbiegła do okna i zaczęła się rozglądać, czy nic nie zginęło, a ja ruszyłam w stronę klatki mojego zwierzątka, aby sprawdzić, czy nic mu nie jest. Na szczęście, wszystko było z Rubim w porządku.

     – Masz królika? – Podszedł do mnie Colin.

     – Nie jest do jedzenia. To mój przyjaciel – wyjaśniłam od razu.

     – Spokojnie, rozumiem – odpowiedział, jakby nie był wilkiem, jakby nie czuł pokusy skosztowania mojego króliczka.

     Bardzo mnie to zdziwiło. Myślałam, że każda osoba w tej szkole jest taka sama pod względem okrutności.

     – Nie chcesz go zjeść? – zapytałam.

     – Nie – powiedział bez zastanowienia, a Lea przeszyła go wzrokiem, przez co dodał: – Y-y... Jestem wegetarianinem.

     Po tych słowach poczułam, że Colin jest jedyną osobą, która potrafi zrozumieć, co znaczy przyjaźń z Rubim. Nie wiedziałam wiele o tym przystojnym chłopaku, ale chciałam to zmienić.

     – Już myślałam, że jesteś jeszcze dziwniejszy niż do tej pory – odezwała się Lea.

     – Niż do tej pory? – Zaczęłam się zastanawiać, o co chodziło Lei.

     – Jestem wilkiem niezmiennokształtnym i dodatkowo nie zachowuję się jak wilki. Jestem inny – westchnął.

     Poczułam ciepło w sercu, które po chwili rozeszło się po całym ciele. Zrozumiałam, że wreszcie poznałam tam kogoś, kto jest do mnie bardzo podobny i dzięki temu nie będę czuła się tak bardzo przytłoczona moim życiem.

     Z rozmyślań wyrwał mnie głos dziewczyny.

     – Na parapecie są ślady wilczych łap, jednak nie mógł być to zwyczajny wilk, ponieważ nawet najzdolniejsze nie potrafią skakać tak wysoko. Musiał użyć magii...

     Nasza komnata znajdowała się na trzecim piętrze, czyli włamywacz musiał wznieść się na około dziesięć metrów.

     Do okna podszedł chłopak i przyjrzał się dokładnie śladom.

     – I w ogóle ta osoba nie jest stąd, ponieważ te ślady są z błota, którego nie znajdziemy tutaj – dodał Colin, który delikatnie zbladł.

     – A można wiedzieć, skąd to wiesz? – Lea przeszyła go wzrokiem.

     – Akurat na minerałach naszej okolicy się znam i wiem, że takiego błota tu nie mamy – odparł i szybko oddalił się od parapetu, a Lea przewróciła oczami.

     – Mi nic nie zginęło, ty też sprawdź – moja współlokatorka zwróciła się do mnie.

     I tak zrobiłam. Wszystko przeszukałam i byłam pewna, że wszystko mam.

     – Nic nie zginęło – poinformowałam wszystkich.

     – Musimy zgłosić to dyrekcji – powiedziała Lea, która wraz z Colinem od razu skierowała się do drzwi.

     – Ja tutaj zostanę, bo złodziej może wrócić – powiedziałam, a oni skinęli głową.

     – Tylko uważaj. Za chwilę wrócimy – poinformowała mnie Lea.

     Gdy tylko zostałam sama w komnacie, usiadłam na łóżku i zaczęłam zastanawiać się, dlaczego akurat do naszego pokoju się włamano i dlaczego nic nie zginęło. Położyłam się, aby zacząć lepiej myśleć, jednak poduszka wydała odgłos, jakbym coś pogniotła. Obracałam się, myśląc, że to mi się tylko zdawało. Jednak to coś w poduszce sprawiało, że nie mogłam się skupić. Podniosłam się i zajrzałam pod poszewkę. Zobaczyłam białą kopertę z niebieskimi zdobieniami, którą zaklejono. Chwyciłam ją od razu w dłonie. Nie wiedziałam, co mam z nią zrobić. Chciałam poczekać na Leę i Colina, jednak moja ciekawość kazała mi natychmiast sprawdzić, co było w środku. Nie wytrzymałam i delikatnie otworzyłam kopertę, w której znajdował się list. Ostrożnie rozłożyłam go. Pierwsze, co rzuciło mi się w oczy, to moje imię. Zaczęłam czytać.

     "Droga Liso,

     piszę do Ciebie ten list z wielu powodów. Masz na pewno wiele pytań, lecz na razie nie mogę na wszystkie odpowiedzieć, ponieważ nie jesteś gotowa na to, co cię czeka.

     Zastanawiasz się, kim jestem. Jedyne, co mogę powiedzieć na swój temat, to to, że znam cię od dziecka i wiem o tobie bardzo dużo. Nawet więcej niż Ty sama o sobie wiesz. Wiem, że jesteś zaskoczona tym, gdzie trafiłaś i nie wiesz, co robisz w tej szkole. Powiem tylko, że musisz się wiele nauczyć w bardzo krótkim czasie. Teraz pewnie myślisz ,,jak?", skoro trafiłaś do niższej klasy. Jak już wspominałam, znam cię. Nigdy się nie poddajesz. Jesteś w stanie posiąść całą wiedzę z kilku klas w kilka dni z różnych książek, ponieważ to na razie jest proste. Wierzę w Ciebie.

     Nie ujawniaj nikomu tego listu, ponieważ ktoś może to wykorzystać i będziesz w niebezpieczeństwie. Nie ufaj nikomu, kto na to nie zasługuje. Będziesz wiedziała, kto jest wart twojej przyjaźni.

     Uważaj na siebie,

     M. "

     Totalnie mnie zatkało. Czyżby ten złodziej podrzucił mi ten list? Właśnie... Złodziej, który nic nie zabrał. Kto to był M.? Czy to był skrót od słowa „mama"? Nie wiedziałam, co o tym myśleć. W tym momencie do pokoju weszła Lea z Colinem, a za nimi dyrektorka z jakimiś ludźmi. Powoli schowałam list do koperty, żeby mój ruch nie był podejrzany. Na szczęście, nawet nikt na mnie nie spojrzał. Dyrektorka kazała nam opuścić komnatę, aby mogli zabezpieczyć wilcze ślady i tak dalej. Pośpiesznym krokiem wyszłam pierwsza, chowając w dłoniach kopertę. Czułam się, jakbym popełniała jakąś zbrodnię, ukrywając to przed dyrektorką. Chciałam to zgłosić odpowiednim osobom, ale coś mnie powstrzymywało. Czułam, że dzięki tej tajemniczej osobie coś może się wyjaśnić i dowiem się, kim jestem. Jednak nie byłam pewna, czy ta osoba była dobra i czy mogłam jej zaufać.

     Ruszyłam w stronę wyjścia do lasu, a Colin i Lea podążyli za mną. Widać było po mnie, że jestem zdenerwowana i zaniepokojona. Gdy tylko wyszliśmy na świeże powietrze, usiadłam pod drzewem i popatrzyłam na zmartwione twarze moich przyjaciół. Ich miny mówiły same za siebie. Chcieli, abym im powiedziała, czemu jestem taka zestresowana i dlaczego chowam coś w dłoniach, które, swoją drogą, miałam bardzo mocno przyciśnięte do mojej klatki piersiowej. Nie chciałam, aby ktoś zobaczył białą kartkę z ważnymi słowami, które na razie nic mi nie mówiły, ale czułam, że dzięki nim byłam bliżej odkrycia siebie.

     – Nic nie mówisz. Coś się stało? – zapytał uprzejmie Colin, który wraz z Leą widocznie się o mnie martwił.

     Spojrzałam im głęboko w oczy i zastanowiłam się, czy naprawdę są dobrymi ludźmi, czy może coś ukrywają. W końcu Colina poznałam bliżej kilka godzin temu, a Leę znałam parę dni. Nie byłam w stanie stwierdzić, czy byli to moi prawdziwi przyjaciele, ponieważ nigdy ich nie miałam. Nie znałam uczucia przyjacielskiej więzi i nie wiedziałam, czy to, co łączyło mnie z nimi, to właśnie to. Moje serce biło coraz szybciej ze zdenerwowania. Nie wiedziałam, jak mam postąpić wobec moich nowych znajomych. Mózg parował mi od rozmyślań nad różnymi opcjami „co się stanie, gdy...". W końcu pojawiła się pustka, żadnych za i przeciw. Wtedy usłyszałam w duchu pytanie: „czy im zaufać?".

Hejka! I kolejny rozdział! Z powodu do mojej bardzo wymagającej szkoły muszę na jakiś czas odłożyć tą książkę. W wolnych chwilach napiszę rozdziały do przodu, więc nie martwcie się, jak wrócę to nadrobię zaległości. Przerwa potrwa około miesiąca. Tradycyjne pytanka:

⭕Kim waszym zdaniem jest M?

⭕Lisa zaufa swoim nowym przyjaciołom?

⭕Jakie teorie chodzą wam po głowie, po przeczytaniu listu?

Mam nadzieję, że rozdział się podobał. Oczywiście przerwa jest też spowodowana poprawą fabuły tej książki.
Pozdrawiam
Nisia:)

Wilczyca z przypadku || NISIA ||Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz