Rozdział 21

265 18 9
                                    

Rozdział po czwartej(1) korekcie/poprawiony

     Jeszcze w życiu nie byłam w takiej sytuacji. Nie wiedziałam, jak mam się zachować. W mojej głowie pojawiały się różne możliwości, aby się uratować, ale w żadnej nie miałam pewności, że nie zostanę okaleczona lub zamordowana. Czekałam na jakiś ratunek. Czułam, że jeszcze kilka minut i zemdleję z powodu minimalnej dawki powietrza. Wszystko widziałam w zwolnionym tempie - Leę, która siedziała na trawie i z przerażeniem patrzyła na moją beznadziejną pozycję, poruszające się gałęzie pod wpływem powiewu wiatru, latające ptaki. Z każdą sekundą ciszy upewniałam się, że to mój koniec, jednak pojawiła się nadzieja.

     – Zostaw ją! – krzyknęła dziewczyna. – Nie rób jej krzywdy!

     Powolnie wstała i już chciała bliżej do nas podejść, lecz obcy bardziej przysunął mi nóż do gardła.

     – Spokojnie... Puść ją, a ja pozwolę ci uciec i nie będę cię ścigać – mówiła ze spokojem w głosie.

     W tamtym momencie nożownik zmniejszył uścisk, a ja zaczęłam brać głębokie wdechy.

     – Odsunę się, abyś miał swobodę ucieczki. – Lea odeszła na odległość kilku metrów, lecz co chwilę spoglądała mi w oczy.

     Nieznajoma osoba bez pośpiechu odsuwała swoje ręce, lecz nie byłam jeszcze bezpieczna. W każdej chwili mogła wbić sztylet w moje ciało. Moja przyjaciółka kiwnęła mi głową, że mogę zrobić powoli kilka kroków w jej stronę. W mojej głowie pojawiła się myśl, że jest już po wszystkim, jednak się pomyliłam. Gdy tylko uradowana zrobiłam pierwszy krok, obcy wbił w moją nogę ostry przedmiot. Runęłam na ziemię, po ciele rozszedł się ból, przez co żałośnie krzyknęłam i się rozpłakałam. Lea momentalnie do mnie podbiegła, lecz widząc, że nożownik ucieka, pobiegła za nim. Patrzyłam zapłakanymi oczami, jak się oddalają. W pewnym momencie zobaczyłam niebieskie światło kilka metrów ode mnie. Przed nieznajomym utworzyła się jakaś dziura w przestrzeni. Lea zdążyła jeszcze przypadkowo oderwać od paska przestępcy woreczek, po czym wskoczył w otwór, który momentalnie zniknął wraz z nim. Lea, zdezorientowana tą sytuacją, wróciła do mnie. Z mojej nogi sączyła się krew. Nie chciałam na nią patrzeć, bo wiedziałam, że jak tylko to zrobię, to jeszcze bardziej poczuję się źle.

     – Ale cię ten kretyn urządził! – wrzasnęła, ściskając moją ranę dłońmi, nie wyciągała wbitego przedmiotu.

     – O mój Boże, co tu się stało?! – Stanął nade mną przerażony Brian.

     Popatrzyłam na niego ze zdziwieniem. "Skąd on się wziął?" pomyślałam, ale nie miałam siły już pytać. Obraz powoli się rozmazywał i przed oczami pojawiały się czarne kropki. Przeczuwałam, co za chwilę się stanie, i miałam rację, bo po kilku sekundach zemdlałam.

***

     Ospale otworzyłam swoje znużone powieki. W pokoju znajdowali się Colin i Lea, którzy od razu podeszli do mojego łóżka, gdy tylko wykonałam jakikolwiek ruch.

     – Wreszcie się obudziłaś! Jak się czujesz? – wypytywała dziewczyna.

     – Słabo, tak mnie wszystko boli – odezwałam się, po czym momentalnie przypomniałam sobie o poprzednim dniu.

     Od razu chciałam zerwać się na równe nogi, lecz poczułam ból, przeszywający moje ciało. Zrzuciłam z siebie kołdrę, aby zobaczyć, czy jeszcze posiadam dwie nogi. Moja prawa kończyna była cała sina, a na udzie po boku miałam przyklejony dość duży plaster.

     – AŁA! – syknęłam.

     – Przestań się tak gwałtowanie ruszać! Chcesz, żeby ci puściły szwy? – wrzasnęła i przykryła mnie z powrotem pierzyną.

Wilczyca z przypadku || NISIA ||Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz