Rozdział 38

52 4 4
                                    

(Rozdział przed korektą)

Cały maraton wyzwań rozpoczął się od zajęć hierarchizacji. Pani Davis zrobiła nam powtórkę symulacji rozbrajania bomby. Podzieliliśmy się także na dwie grupy jak poprzednio – Lei oraz Doriana. Noemi jako beta pomagała mojej przyjaciółce ogarnąć podział zadań. Znowu musieliśmy poświęcać członków swojej drużyny, aby jakoś zdać. Zacisnęłam zęby i tym razem nie upierałam się, aby towarzyszyć innym w niebezpiecznych czynnościach, kiedy nie trzeba było. Dzięki czemu przetrwałam do momentu przejścia przez most. Dopiero wtedy Lea została zmuszona, aby pozostawić omegi w tyle, przez co odpadłam. Na szczęście ostatecznie jakaś część przeżyła. Obydwie drużyny akurat sobie jakoś poradziły i dostały za to zadanie piątki.

– Pierwsze koty za płoty. – Lea poklepała mnie po ramieniu.

– Przynajmniej jeden egzamin z głowy... Jakimś cudem zdałam...

Szłyśmy przez szkolny korytarz kierując się do wyjścia na tyły zamku, gdzie miało odbyć się zaliczenie z taktyki.

– W testach drużynowych łatwiej jest zdać. Oczywiście, kiedy ludzie są ze sobą w miarę zgrani. – Uśmiechnęła się. – Akurat trafiły się nam w porządku osoby. Nie było z nimi problemów. Teraz może być gorzej, ponieważ mamy się wymieszać wraz z starszym rocznikiem.

– To znaczy, że może będziemy w przeciwnych drużynach? – przeraziłam się.

Znałam w tej szkole dosłownie parę osób, które mogłam policzyć na palcach. Lea, Colin, Brian, Kora, Alex... Reszta znała mnie z plotek, złych plotek. Dziwadło. Anormalna. Już nawet wolałabym nie wiedzieć, jak mnie inaczej nazywano. I to właśnie z tymi pozostałymi miałam zostać sama?

– Mogę trafić do grupy, w której nikogo nie znam? Gdzie inni już wyrobili sobie o mnie zdanie?

– Czasem może tak się stać, jednakże się uspokój. Nie ma co się denerwować na przyszłość. – Pokręciła głową, a jej usta układały się w kształt banana.

– Coś cię rozbawiło?

Milczała przez kilka sekund, lecz ostatecznie się odezwała.

– Nie bałaś się stanąć w mojej obronie, kiedy typ trzymał nóż, a przeraża cię fakt bycia w grupie z nieznanymi osobami. Niech myślą, co chcą. Byle nie wchodzili ci w drogę w świecie rzeczywistym. Jeśli nie będą chcieli z tobą nawet porozmawiać, aby się zapoznać, to o nich źle świadczy, nie o tobie.

– Po prostu te spojrzenia, szepty są okropne.

– Z czasem nauczysz się to zlewać. – Machnęła ręką. – Jeśli będziesz w grupie sama, to będzie okazja do poznania kogoś nowego... – Poruszyła brwiami. – No wiesz... To może być całkiem ekscytujący egzamin.

– O nie, Lea! – Walnęłam ją delikatnie pięścią w ramię. – Nie chcę już nikogo poznawać, wystarczy mi wrażeń. Na ten moment chcę zdać wszystko na dobre oceny i spotkać się z rodzicami, aby z nimi wszystko wyjaśnić.

– To nie wyklucza poznawania nowych osób.

– Może i nie, ale wolę się skupić na tych dwóch rzeczach.

Gdy znalazłyśmy się na zewnątrz, już wiele wilków stało pod drzewami i rozmawiało. Po chwili zebrała się około setka osób. Starsza pani wyciągnęła ze swojej teczki długą listę dotyczącą, kto z kim jest w grupie i przeczytała ją głośno.

– Ostatnia w pierwszej watasze jest Lea Con. Reszta będzie działać przeciwko osobom, które wyczytałam. – Oprócz Colina nikt znajomy nie trafił się w mojej grupie, ale na szczęście pomimo obaw nie zostałam sama. – Lista została ułożona losowo, aby wymieszać wasze roczniki. Nie ma żadnych wymian i zmian. Macie trzy godziny. Jeżeli ktoś będzie gorzej działał niż cała wataha będę oceniać go indywidualnie. – Poczułam jakby te ostatnie słowa skierowała do mnie. – Życzę powodzenia. Obyście zdali.

Wilczyca z przypadku || NISIA ||Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz