Ch 22 Sztuka To..

163 5 0
                                    

Było dość wcześniej dzisiaj mija 5 lat odkąd wzięłam dzieciaki do siebie.
Bardzo się starały, uczyły pod okiem Rin, a Izuna dawał im popalić na treningach.
Tak jak im obiecałam dzisiaj to ja sprawdzę ich umiejętności. Przez większość czasu nie było mnie w domu albo zlecenia albo czas spędzałam w biurze Yahiko i załatwialiśmy sprawy związane z Akatsuki i Amegakure. Yahiko chce podpisać traktat pokojowy z Konoha co również było moim pomysłem. Umówiłam się z nimi, że to ja i moja drużyna zaniesiemy list do Hokage, oczywiście jeżeli zdadzą mój test. To jest pierwszy krok do pokoju na świecie.

Siedziałam właśnie w kuchni pijąc kawę kiedy wszedł Izuna.
-Co tam siostra?
Popatrzyłam się na niego a on usiadł na przeciwko mnie.
-Nic odpoczywam, jak tam ich trening już koniec?
-Tak myślę że już są gotowi, możesz im dać prawdziwe bronię a nie z drewna. - Uśmiechnął się w moja stronę. - wiesz zastanawia mnie coś?
-Hmm cóż takiego?
-Kim tak naprawdę jesteś?. Chodzi mi to po głowie odkąd powróciłem do życia.
Nie żeby coś dalej będziesz moja kochana siostra ale może powiesz mi w końcu prawdę?. Bo jakby nie patrzeć masz ponad 100 lat a wyglądasz na 18. - złączył ręce na wysokości twarzy i wpatrywała się we mnie.
-Dobrze skoro tak się sprawy mają to nie zostawiasz mi innego wyjścia. - wstałam i zobaczyłam iskierki w jego oczach. Podeszłam do niego i puknęłam go w czoło palcem wskazującym-ale po teście wam powiem.
-Eh spędziłaś za dużo czasu z Madarą nawet jego nawyki przejęłaś - złapał się za czoło i burknął urazony.
-Dobra chodź trzeba pokazać dzieciaką, że to co im zgotowałeś przez te 5 lat to nic. - uśmiechnęłam się i ruszyłam na podwórko po drodze zabierając broń dla mojej drużyny.
Weszłam na plac i zauważyłam że jeszcze ćwiczą.
Eh i się nie zabawie jak szybko padną ze zmęczenia.
- Emi, inki, Kakeru - zawołałam, oni spojrzeli na mnie i podbiegli, Kakeru z Emi się przytulili a Inki tylko uśmiechnął. Po chwili stali przedemna. - Dobra jak obiecałam dzisiaj mija 5 lat odkąd tu jesteście i będzie to test na genina.
-Fu - sensei a na czym będzie polegał. - zapytał Kakeru i dostał w głowę od Inkiego. - ała za co?
- kretynie daj najpierw dokończyć. - złapał się za głowę a Emi zaczęła chichotać.
-Więc jak mówiłam, będzie to mój test na genina, a także jeśli wam się uda dostaniecie prawdziwa broń. - oczy im się rozszerzyły- no chyba nie myśleliście że będziecie walczyć atrapami z drewna? - spojrzałam i po ich minach wywnioskowałam, że chcieli tak zrobić. - dobra test polega na tym, że każdy kto w ciągu powiedzmy - zrobiłam przerwę i się zastanawiałam. - 30 minut mnie chociażby zadraśnie to zdaje a jasli nie to obleje, każdy który obleje będzie czekał na test kolejne 3 lata.
-Cooo?! - krzyknęli jednocześnie.
-Przecież ciebie mamo nie da się dotknąć a co dopiero zranić. - odezwała się Emi.
Jakoś po roku od przyjścia tutaj zapytali się mnie czy mogą na mnie mówić mamo więc się zgodziłam pod warunkiem że to będzie tylko w domu i tylko do czasu aż nie będą w wieku 15 lat, bo przyznam dziwnie by to wyglądało.
-Jeśli się nie postaracie to nie zdacie proste. - wzruszyłam ranionami i stanęłam na środku - Czas start! - krzyknęłam a oni zaczęli obmyślać plan.
Dobrze jeśli przeciwnik jest potężny nie działaj w pojedynkę o to mi chodziło.
Uśmiechnęłam się lekko i po chwili w moja stronę poleciała Wielka kula odnia, którą z łatwością ominęłam i wpadłam w pułapkę, zostałam unieruchomiona przez linki Inkiego który stał z boku, a w moja stronę zaczęły lecieć lodowe igły Emi, odbiłam je katana, wtedy wyskoczył na mnie Kakreu z drewnianym mieczem.
Chwilę blokowałam jego ataki, przy czym uderzyłam go w brzuch i odleciał z kierunku Inkiego, ten zaś pościł linki które krępowany moje nogi, i w jednej chwili znalazłam się za Emi, przylozylam jej katanę do gardła. Chłopaki popatrzyli na to że strachem w oczach.
-A zapomniałam wam powiedzieć, ja walczę tak by zabić i nie będzie mnie obchodzić kogo. - uśmiechnęłam się psychopatycznie.
Pod wpływem strachu o bliskich czlowiek popełnia dużo błędów zobaczmy jak zareagują.
Przycisnęłam katanę trochę mocniej a z gardła dziewczyny poleciała mała strużka krwi. Popatrzyłam w stronę chłopaków i widziałam w ich oczach, strach, gniew, desperację. Ale się nie ruszyli i coś szeptali.
Tak właśnie o to mi chodzi nie dajcie się ponieść emocja.
Chcialam zrobić zamach kataną z zamiarem udawanego ścięcia dziewczynie głowy. Kiedy podniosłam rękę coś ja oplotło, to były linki Inkiego. I w jednej chwili Kakeru doskoczył do Emi i zabrał ją na bezpieczna odległość. Po czym chciał zadać mi już cios w brzuch ale przerwał mu głos Izuny ze koniec czasu. Wtedy linki puściły a ja zatrzymałam dłoń niebieskowłosego ręką. Uśmiechnęłam się do nich. A oni smętnie podeszli to mnie. Ja kucnęłam przy Emi i położyłam jej rękę na miejscu rozcięcia.
-Przepraszam. - uśmiechnęłam się smutno i wstałam - nie udało wam się mnie zadrapać ale.. - i tu pokazałam ząbki. -.. Właśnie kiedy emocje biorą górę w trakcie misji prawie nikt nie wraca żywy a wy będąc pod presją, że zabije Emi potrafiliście się opanować a nawet unieruchomić i odciągnąć ja odemnie. Szczerze jestem z was dumna dużo się nauczyliście przez ten czas i z dumą możecie nazwać się geninami wioski Amegakure. - powiedziałam i podałam im opaski i ich bronię.
Dla Emi zaszetke z Senbon'am, Inki dostał drut shinobi a Kakeru kusanagi z niebieska rękojeścią.
-Chodźcie na obiad. - krzyknęła Rin z wejścia a wszyscy ruszyliśmy do domu. Dzieciaki były takie wesołe że śmiech nie było końca przy posiłku. Ale niestety trzeba zdradzić im prawdę o sobie i mojej misji.
-Dobra mam wam coś ważnego do powiedzenia. - zaczęłam ale nie dane mi było skończyć bo obok naszego domu usłyszeliśmy głośny wybuch.
Wstałam i pobiegłam do drzwi po drodze zakładając maskę na twarzy i płaszcz z kapturem.
Wyszłam do ogrodu i zobaczyłam 2 postacie w czarnym płaszczu w czerwone chmury. Jeden był ochybny i duży wiedziałam że to marionetka mimo że na pierwszy rzut oka nie było tego widać, a drugi był młody blondyn z wysokim kucykiem i długa grzywką.
- Oo kogo my tu mamy Deidara i Akasuna no Sansori. W czym mogę służyć? - ukłoniłam się teatralnie.
-Skoro wiesz kim jesteśmy to nam ułatwia przysyła nas lider po trójkę młodych z niesamowitymi kekkei genkai, więc wydaj nam ich. - Powiedział Pan marionetka.
-Kto wydał taki rozkaz? - zapytałam oburzona i kazałam reszcie wrócić do domu a sama zbliżyłam się do nich. - Niszczycie mi mój piękny ogródek, wchodzicie jak do siebie i jeszcze żądacie, że oddam wam swoje dzieci. - prychnęłam nieźle wkurwiona.
-Bo sztuka to wybuch, un. - odpowiedział Deidara - A lider kazał sprowadzić je za wszelką cenę, un. - dodał po chwili.
-Dobra okey, idziecie ze mną ja już sobie pogadam z waszym Liderem. - chcieli mnie zaatakować ale pojawiłam się między nimi złapałam za płaszcze i teleportowałam pod ich bazę.
Byłam kiedyś w okolicy z Konan i ustawiłam sobie pieczęć, widać że się przydała.
-Skąd wiesz gdzie jest baza, um? - odezwał się Deidara.
-Prowadźcie do waszego lidera powiedziałam i włączyłam mangekyo sharingan żeby nie pogubić się w tych iluzjach chroniących.
Marionetkarz odpieczętował wejście a weszłam i kierowałam się za Deidarą. Po dłuższej chwili weszliśmy do pomieszczenia ala salonu z kuchnią i jadalnia w jednym. Siedziało tam pięć  osób.
Itachi Uchiha, człowiek sushi, ten pojebany Jashinista, człowiek potwór który liczył kasę i jakiś lizak. Popatrzyli w moja stronę i widząc moje oczy spojrzeli na Uchihe, który nie powiem ze był w niezłym szoku kiedy mnie zobaczył.
Odwróciłam głowę i szłam dalej pod wielkie drzwi, Deidara zapukał i jak usłyszał pozwolenie to wpuścił mnie do środka i poszedł sobie. Ja stanęłam i patrzyłam sharinganem na czerwonowlosego rinneganowca. Po chwili zauważyłam także Konan która się zdziwiła widząc mnie tu.
-Yuki co ty tu robisz? - zapytała a ja podeszłam do biurka i popatrzyłam wściekła na Nagato.
-Możesz mi powiedzieć o wielki liderze Akatsuki Nagato Uzumaki do czego do cholery ci są moje dzieci? - ten popatrzył na mnie lekkozdezorietowany nie wiem co go bardziej dziwiło, że odkąd go ostatni raz widziałam nie widział mnie na oczy, to skąd wiem o nim wszystko czy to że mam sharingana w oczach.
-Nic nie wiem o twoich dzieciach, Madara kazał sprowadzić ta trójkę dzieci do organizacji. - powiedział obojętnym tonem i pokazał mi karty Emi, Kakeru i Inkiego.
-To są właśnie moje dzieci więc proszę z łaski swojej przekaż Madarze że jeśli jeszcze raz zobaczę kogoś z Akatsuki kto rozpierdala mi podwórko swoją "sztuką" to nie dość że Kakuzu się załamie kosztami odbudowy to jeszcze nie skończy się to dobrze dla was wszystkich.
-Yuki uspokoj się sama kazałaś nam postapowac zgodnie z jego wolą. - Odezwała się Konan w celu uspokojenia sytuacji.
Ja złapałam się i przetarłam twarz rękami.
-zawołaj mi tu lizaka yy tzn Madare.
Konan kiewnela głowa i wyszła a po chwili wróciła z Panem lizakiem na twarzy.
-Tobi nic nie zrobił, Tobi to dobry chłopiec. - schował się za Konan a ja zgromilam go wzrokiem i podeszłam do niego, bo chyba mnie nie poznał.
-Tobi to zły chłopiec i Tobi przestanie udawać idiote. - powiedziałam ze sztucznym uśmiechem i z jadem w głosie.
-Ale Tobi nie wie o co Pani chodzi, Tobi się boi. - Jeszcze bardziej schował się za papierową dziewczyna.
-Konan, Nagato mogę zająć wam na chwilę sale treningową?
Oni kiwneli głowami a ja wzięłam tego idiote za płaszcz i włączyłam sharingana żeby się nie zgubić. Szlam korytarzem ciągnąć za sobą Tobiego który krzyczał, że nic nie zrobił i wolał o pomoc. Przechodząc przez ala salon wszyscy spojrzeli się na nas ale nie odezwali.
Weszlam na salę i rzuciłam nim przed siebie po czym zamknęłam drzewi.
-Dobra tu nie musisz z siebie robić idioty Madara czy raczej jego podróbko.
-Skąd wiesz kim jestem?.
-Obito Uchiha, lat teraz może z 27 nie wiem przestałam liczyć, uznawany za zmarłego, był w drużynie z Kakshim Hatake i Rin Nohara, która teoretycznie nie żyje. Mam wymieniać dalej? - ten chciał mnie zaatakować Kunaiem ale kiedy spojrzał w moje oczy, uspokoił się.
-Tylko jedna osoba w historii klanu miała tak wyglądającego wiecznego mangekyo sharingana. - powiedział poważnie cofając rękę z bronią.
-Dokładnie widzę że chociaż ty odrobiłeś lekcje Obito, teraz już wiesz czemu nie uwierzyłam że jesteś Madarą. - ten spojrzał na mnie i zapytał.
-Czego odemnie oczekujesz Fushi.
-Ja póki co nie czego ale od moich dzieci wara. A i wyznam Ci w sekrecie że radzę ci nie iść na układ z Madarą i zbieranie ogoniastych. - puściłam mu oczko i teleportowałam się do domu.

W kuchni zastałam całą piątkę. Usiadłam a oni zwrócili na mnie uwagę.
-Dobra załatwione a teraz kto jest głodny?. - zapytałam ściągając płaszcz i maskę z twarzy, chłopacy odrazu wie wyrwali a ja, Rin i Emi poszłyśmy zrobić kolacje.
-Czyli się nie dowiemy co miałaś nam ważnego do powiedzenia? - odezwał się Izuna z progu kuchni,ja spojrzałam na niego przez ramie i uśmiechnęłam się.
-Nie tym razem.
I dalej kroiłam warzywa do posiłku.

To jeszcze nie czas.

Wysłannica Bogów |Naruto FF| (ZAKOŃCZONE)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz