Dzisiaj miał być pogrzeb Izuny, ale tylko formalnie co do niego miałam już plany.
Wstałam ubrałam czarne żałobne kimono, włosy zostawiłam rozpuszczone, założyłam buty i wyszłam w stronę cmetarza. Madara od śmierci brata nie wyszedł z gabinetu a jak już ktoś do niego się pofatygował to stał sie zimny dla innych, właśnie dla innych bo przy mnie jakoś potrafi się jeszcze uśmiechnąć i mi dokuczać. Wracając byłam już na cmentarzu kiedy wkładali trumnę z ciałem młodszego z braci do ziemi. Zauważyłam Madare, podchodząc do niego złapałam go za rękę dopiero wtedy odwrócił wzrok od grobu i popatrzył się na mnie położył rękę na mojej głowie a ja się przytuliłam do jego ramienia.
-Tylko nie płacz. Izuna nie chciał by tego widzieć - powiedział po cichu tak żebym tylko ja mogła go słyszeć. Pokiwałam głowa na potwierdzenie i odwróciła wzrok spowrotem na grób który był już zasypany. Było mi przykro bo chcąc niechcąc przywiązałam się do niego przez te parę lat. Po ceremonii wszyscy się rozeszli. Stałam chwilę jeszcze i także ruszyłam w stronę domu.
Po jakiś 5 minutach weszłam i zobaczyłam, że sharinganowiec ubiera się i zabiera broń.
-A ty dokąd się wybierasz? - zapytałam lekko zirytowana. Chociaż dobrze wiedziałam dalej musiałam grać.
-Na bitwę nie widać? - popatrzył na mnie zimnym wzrokiem i zaczął odchodzić.
Złapałam go za nadgarstek a on odwrócił wzrok w moja stronę.
-Idę z tobą- powiedziałam tonem nie znoszącym sprzeciwu.
Ten tylko zmrużył gniewnie oczy ale po chwili się uspokoił i odrzekł.
-Rób co chcesz ale nie będę na ciebie czekać. I jeszcze Fushi. - popatrzył na mnie smutnymi oczami i kontynuował - nie daj się zabić.
-Ts.. Ale ty we mnie wierzysz braciszku. - uśmiechnęłam się zwyciezko i poszłam do pokoju urwać swój standardowy strój do walki.
Kiedy skończyłam się ubierać włosy zostawiłam rozpuszczone i ruszyłam w stronę pola bitwy.
Po 20 minutach byłam na miejscu. Widziałam to widziałam Madare w szale uruchomił Susanoo. Złapałam się za nasadę nosa i westchnęłam zrezygnowana.
Czyli znowu najlepsza pogadanka mnie ominęła? Hm. A co tam pora się wyszaleć póki można on da sobie radę.
Ruszyłam na wrogów zabijałam każdego z wrogów niczym zjawa. Moje białe włosy były szkarłatne od krwi a w oczach widniał mangekyo sharingan. Usłyszałam krzyki kilkoro z Senju. "To demon", "siostra Madary", "bogini wojny".
Kiedy stałam tak pomiędzy ciałami cała we krwi, spojrzałam przez ramię i zobaczyłam utkwiony we mnie wzrok Tobiramy Senju. Mogłabym przysiądź że w tym momencie widziałam w jego oczach lekka panikę. Odwróciłam się i zaczęłam podążać w jego kierunku. Krok po kroku pomału i dostojnie. Kiedy byłam już jakieś 5 metrów od niego usłyszałam głośny huk. Odwróciłam wzrok w tamtą stronę mój przeciwnik uczynił to samo. I wtedy zobaczyłam Madare leżącego na ziemi i Hashirama nad nim. Zignorowałam przeciwnika i podeszłam w tamtym kierunku kiedy byłam już blisko usłyszałam ich rozmowę. Uśmiechnęłam się w duchu bo to oznacza koniec walki, koniec wojny i upragniony pokój. Kucnęłam nad rannym Madarą. I słuchałam.
-Madara zaprzestańmy tych ciągłych walk nie chce przelewać krwi przyjaciela. - powiedział przywódca Senju.
-Straciłem cała rodzinę, mojego kochanego brata jak chcesz pokoju kiedy nie znasz tego bólu, jak mam wam zaufać po tym wszystkim. - odpowiedział ze złością posiadacz krwisto czerwonych oczu.
-Co mamy zrobić żebyś nam zaufał? - zapytał użytkownik drewna.
-Zabij siebie lub swojego brata, wtedy wam zaufam. - odpowiedział z powaga.
Spodkalo się to ze sprzeciwami że strony klanu jak i brata brazowookiego.
-Dobrze więc niech i tak będzie. - powiedział po czym zdjął zbroje.
-Bracie nie możesz tego zrobić. - odezwał się białowłosy.
-Tobirama bracie oraz wszyscy z klanu Senju w dniu dzisiajszym koniec walk z klanem Uchiha niech w końcu nastaną spokojne czasy, czasy pokoju i barku rozlewu krwi. Wraz z moją śmiercią głową zostanie Tobirama. - odpowiedział stanowczo po czym wyjął kunai i chciał wbić go sobie w brzuch lecz w ostatnim momencie ręką Madary mu w tym przeszkodziła.
- Dobra wierzę wam oraz zaufam nie musisz tego robić. Od dzisiaj niech nastanie pokój pomiędzy naszymi klanami. - powiedział Madara i pomogłam mu się podnieść.
Uśmiechnęłam się do niego a on na mnie spojrzał uśmiechnął się i odgarnął mi włosy z twarzy. Popatrzył na przyjaciela i podał mu dłoń.Po wszystkim wróciliśmy do domu. Pomogłam Madarze o patrzeć rany i przyniosłam jedzenie po czym ruszyłam się umyć. Będąc w wodzie wszystkie moje mięśnie się rozluźniły.
Dobra skoro to mamy za sobą teraz trzeba będzie znaleźć miejsce gdzie będę mogła zapieczętować ciało Izuny.. Ehh ja to się nigdy nie mogę trochę poobijać. Świecie masz u mnie dług i to wielki. - uśmiechnęłam się w myślach.
Wyszłam z wody ubrałam ciemny strój włosy związałam i założyłam czarny płaszcz tak żeby nie było widać nic poza twarzą. Wychodząc z domu upewniłam się że brat śpi i ruszyłam na cmentarz. Po chwili stałam nad grobem Izuny.
-Wybacz braciszku ale jeszcze pożyjesz. - wymamrotałam pod nosem i stylem ziemi wysunęłam trumnę z ziemi.
Nałożyłam na nią pieczęć która tylko ja mogłam zdjąć i gdzieki której zwłoki nie będą gnić. Używając stylu wiatru po zakopaniu spowrotem ziemi ruszyłam do jaskini niedaleko osady. Tam odstawiłam ciało młodszego z braci po czym ustawiłam silną barierę i zasnęłam wejście glazem który również zapieczętowałam.
No i gotowe nikt raczej nie powinien się tu dostać. - Na moich ustach pojawił się złowieszczy uśmiech. I ruszyłam spowrotem do domu.
Tak zaczyna się moja misja. Misja zmienienia świata.Rano po obudzeniu się i ubraniu ruszyłam na miejsce gdzie miał być podpisany pakt pokojowy między klanami. Z uśmiechem na ustach pojawiłam się na miejscu stanęłam obok Tobiramy i obserwowaliśmy całe zdarzenie. Wszystkim ulżyło po podaniu sobie rąk przywódców. Tak właśnie się zaczyna era shinobi wiosek.
Z dumą patrzyłam jak powstaje pierwsza wioska. A zwie się ona Konohagure czyli Wioska Ukryta w Liściach.
CZYTASZ
Wysłannica Bogów |Naruto FF| (ZAKOŃCZONE)
FanfictionJest to mój pierwszy ff. Zapraszam na opowiadanie pełne humoru,romansu i przygód. Za wszelkie błędy przepraszam. Reszta w prologu.