Ch. 27 Las Śmierci

145 6 0
                                    

Pov Inki

~Inki wstawaj spozniesz się ~
-Jeszcze 5 minut nie spałem pół nocy.
~jeśli teraz się nie pospieszysz to nie zdasz, a Fu cie ubije~
Odrazu się zerwałem z łóżka i spojrzałem na zegarek 8:30, egzamin mieliśmy na 9.
-Cholera - krzyknąłem i zaczęłem się szybko ubierać. Wybiegłem jak poparzony z pokoju i przy wyjściu stali Kakeru z Emi i mama.
-Mówiłam że zaraz wstanie. - powiedziała Emi.
-Tsa ledwo. - burknął Kakeru.
-Przepraszam, chodźmy już. - odpowiedziałem im.
-Czekajcie. - powiedział Mama kiedy mieliśmy wychodzić. - Jeśli w lesie spotkacie węża lub co gorsza bladego typa wyglądającego jak wąż, nie pakujcie się w kłopoty a przede wszystkim nie używajcie swoich kekkei genkai. - powiedział z troska w głosie. - a jak już by się coś działo to wiecie co macie robić - powiedziała i pokazała na nasz wisiorki.
-Hai - odpowiedzieliśmy wspólnie i pobiegliśmy na miejsce zbiórki.

Stojąc pod lasem słuchaliśmy na czym polega ten etap, dostało man się zwój nieba.
-Czyli trzeba namierzyć zwój ziemi. - szepnełem do drużyny. Oni zgodzie pokiwali głową.
Kazali nam się ustawić w bramach.
Kiedy wydobył się dźwięk startu zaczęliśmy biec przez las.

Skakaliśmy po drzewach kiedy wyskoczyli nam shinobi z wioski wodospadu.
~ Oni mają zwój ziemi ~
Jesteś pewny?
~Tak potrafię to wyczuć~
Dziekuje
~drobiazg~

-Oni mają zwój ziemi - powiedziałem do mojej drużyny.
-Skąd wiesz? - zapytała Emi pokazałem jej tylko na moją głowę.
-I wszystko wiadomo - uśmiechnął się Kakeru. - ogłuszamy czy zabijamy? - zapytał z uśmieszkiem.
Owszem mieliśmy po 13-14 ale często chodziliśmy z wujkiem Izuną na zlecenia.
-Może nie tak ostro Kakeru. - powiedziała Emi i zaczęła się lekko śmiać - powiedzmy że jak będą mocno stawiać opór to będzie wypadek.
-Dobra więc nasz popisowy numer.- odpowiedziałem a oni zeskoczyli i zaczęli walkę ja w tym czasie złapałem ich w mój drut i przepuściłem przez niego błyskawice. Padli nieprzytomni.
-Dajcie mi zwoje za pieczetuje je w ręce tak nam ich nie ukradną - powiedziałem kiedy podnieśli zwój ziemi.
Wziąłem go i zapieczętowałem w ręce.

Biegliśmy dalej i zauważyliśmy nieprzytomnych Naruto i Sasuke a Sakure ktoś trzymał za Włosy, po chwili wzięła kunai i je przecięła. Pokiwaliśmy tylko zgodnie głowami i puściłem drut który oplutł dziewczynę w pasie. I jednym ruchem odciągnąłem ją od ciosu przeciwnika.
Ona rozejrzała się zdezorientowana a w tym momencie kiedy znowu miała dostać w brzuch, również pociągnąłem ją drutem. Druga ręką oplotem przeciwników i przepuściłem prąd, oni padli na ziemię.
-Sakura! - krzyknęła Emi i podbiegła do poobijanej dziewczyny.
-Emi?-zapytała zdezorientowana i obrucial głowę w nasza stronę. - Inki i Kakeru co wy tu robicie?
-Jak narazie ratujemy ci dupe. - burknąłem podchodząc do niej - co z nimi? - zapytałem patrząc na nieprzytomnych chłopaków.
-Pokieraszowani ale żyją - odezwał się Kakeru sprawdzając im puls.
-Inki oni są z dźwięku - zwróciła się do mnie Emi
-Czyli sensei miała rację. - powiedziałem pod nosem.
-Macie oba zwoje? - zapytałem landryny
-Nie brakuje nam ziemi- odezwała się.
Kakeru podszedł do napastników i wziął ich zwój.
-Teraz macie - rzucił zwój dziewczynie i uśmiechnął się tak jak kiedyś.
-A co z wami? - zapytała.
-My już mamy oba - odezwała się Emi.
-Idziemy? - zapytałem a oni tylko porzytakneli.
-Kakeru weź Naruto a ja tego dupka. - powiedziałem i obaj wzięliśmy chłopaków zarzuciliśmy na ramię.
Emi pomogła Sakurze i ruszyliśmy do wieży ja tylko drutem odciąłem głowy wrogom tak żeby dziewczyny nie widziały i schowałem go.
-Zemsta za Emi? - zapytał Kakeru szeptem.
-A jak myślisz? - uśmiechnąłem się do niego.
Kiedy byliśmy już prawie pod wieżą chłopaki zaczęli się budzić.
-Co jest, dattebayo!
-Naruto zamknij się! - krzyknęła Sakura a Kakeru odstawił blondyna na ziemię.
-Kakeru, Inki, Emi? Co wy tu robicie? - zapytał machaja rękami.
-Nie widać idziemy? - powiedziałem z ironią w głosie.
-Tyle to widzę, pytam czemu nam pomagacie, dattebayo
-Mówiłeś że jesteśmy przyjaciółmi wiec trzeba sobie pomagać - wyszczerzyl się Kakeru.
-Co jest? - zaczął się budzić Sasuke.
-O księżniczka się obudziła. - zapytałam i zrzuciłem go na ziemię.
-Co wy tu robicie? - Zapytał i wstał.
-Eh.. Idziemy do wieży - Odezwała się Emi.
-Dobra skoro potraficie już chodzić to my idziemy. - powiedziałem i zaczęliśmy odchodzić.
-Czekajcie - zawołała Sakura. - może pójdziemy razem?
-Spoko - odpowiedziałem i ruszyliśmy wszyscy do wieży.
Kakeru zaczął o czymś rozmawiać z Naruto i biegli na samym przodzie za nimi dziewczyny też o czymś dyskutowały a na końcu ja i wielki pan i władca. Nie odzywałem się oni słowem będąc cały czas czujny.
-Dzięki za tamto - mruknął Sasuke a ja spojrzałem na niego w szoku. - i przepraszam za to w barze.
Zacząłem się śmiać. Zwracając uwagę wszystkich.
-Nie nie wierzę wielki Sasuke Uchiha wie co to znaczy dziękuję i przepraszam - zacząłem mówić między napadami śmiechu.
-Inki ty się śmiejesz, dattebayo - odezwał się Naruto lekko w szoku.
-A co myślałeś że nie mam uczuć. - spojrzałem na niego a on się speszyl.
-N.. Nie tylko zawsze jesteś opanowany i nigdy nie wyrażałeś jakich kolwiek emocji przy nas. - zaczął machać rękami na wszystkie strony.
-Dobra nie ważne już chodźmy bo się ściemnia. - powiedziałem już normalnym tonem.
-No i wrócił stary Inki - zaśmiał się Kakeru.
I tak całkiem przypadkiem wywrócił się o całkiem przypadkowe dtuty które całkowicie przypadkiem znalazły się pod jego nogami.
-Ej za co to? - krzyknął rozmasowując głowę po upadku na ziemię.
-Za głupotę - odezwałem się spokojnym tonem.
Emi z Sakurą zaczęły się śmiać.
-Zupełnie jak Sasuke i Naruto. - powiedział Sakura.
-Ej nie porównuj mnie do niego - powiedzieliśmy we czwórkę jednocześnie co spowodowało nową fele śmiechu.

Kiedy doszliśmy pod wejście odpieczetowalismy zwoje i otworzyliśmy je a z nich pojawili się Kakashi i Fushi-sensei
-No nieźle czyli topór wojenny zażegnany? - powiedziała mama patrząc na naszą szóstkę.
-Widocznie tak dobra robota wszyscy i tak dalej a teraz wracam dalej do czytania-odpowiedział lider drużyny 7.
-Zboczeniec - burknęła mama a on spojrzał na nią w szoku- co. Myślisz że nie wiem o czym są te książki? - zapytała kładąc ręce na biodrach i śmieją się.
-Ja wcale nie.., a zostawiłem żelazko włączone - powiedział speszony i zniknął w dymie.
-Dobra to teraz na poważnie, dobra ro.. - nie skończyła tylko spojrzała z Sasuke. I złapała go za ramię. - dobra robota a ty idziesz ze mną-spojrzała się na nas a po chwili pociągnęła narcyza za ramię do środka.
-Dobra to idziemy później na ramen dattebayo? - zapytał Naruto a Emi i Kakeru spojrzeli na mnie.
-Dobra już niech będzie. - powiedziałem zrezygnowany i poszliśmy do wieży.

Pov. Fushi

Przeklęty pierdolony wąż jak go złapie w swoje ręce to już nigdy się nie odrodzi w innym ciele
Podążałam do Kakshiego ciągnąc chłopaka za sobą.
-Mogę wiedzieć czemu pani mnie za sobą ciągnie?
-Bo dałeś się podejść gadzinie i masz przeklęta pieczęć na szyi jak tego nie zapieczetujemy to Możesz zginąć.
On aż się zatrzymał i dotknął ręką szyi i syknął z bólu przy zetknięciu ręki ze skóra na szyi.
-Chodź nie mamy czasu gdzi Edo cholery zniknął ten Zboczeniec. - mówiłam wkurzona.
-Kaszalocie głupi pojaw się no tu. - Krzyknęłam i jak na zawołanie na korytarzu zauważyłam siwa czuprynę.
Podeszłam do niego a on spojrzał na mnie i już chciał uciekać.
-Czekaj idioto co z ciebie za nauczyciel kiedy nie zauważyłeś że Sasuke ma przeklęta pieczęć na szyi-zaczęłam się na niego wydzierać i puściłam chłopaka.
-Kiedy? - zapytał zszokowany-Sasuke co się stało na egzaminie?
Chłopak zaczął opowiadać a we mnie coraz bardziej buzowało, moje oczy się zmieniły a włosy zaczęły unosić. Chłopaki popatrzyli na mnie ze strachem
-Czemu pani się mną przejmuje? - zapytał obojętnie chłopak.
-Bo jesteś jedyną żyjąca moja rodzina nie licząc Izuny i Itachiego ale o tym kiedy indziej. - popatrzyłam na chłopaka i wiedziałm nienawiść w jego oczach przy wspomnieniu o jego bracie.
-Dobra trzeba się zająć pieczęcią - wciął się Kakashi.
- Ta z tym sam sobie radę sama tylko potrzebuje sali a ty idź i powiadom o tym Minato. - Ten skinął głową że zrozumiał a ja odwróciłam się do chłopaka.
-Chodźmy - złapałam go za rękę i teleportowałam do jaskini niedaleko Konohy. - Siadaj, może trochę zaboleć ale wierzę że wytrzasz- on tylko kiwnął głową dalej się nie odzywając.
Złożyłam pieczęcie i przyłożyłam do szyi chłopaka rękę. Ten syknął z bólu ale nie krzyczał.
-Dobra koniec ta pieczęć zależy od ciebie jeśli nie będziesz chciał żeby była ona to zniknie ale jeśli będziesz miał wątpliwości zostanie. - powiedziałam i znów na teleportowałam do Kaszalota.
-załatwione a teraz wracam do domu mam dość na dzisiaj wrażeń.
Nie dałam im nawet odpowiedzieć bo rozpłynęłam się w dymie i znalazłam w domu. Poszłam do pokoju i padłam na łóżko.
Udałam się do krainy tęczy i jednorożców.

Wysłannica Bogów |Naruto FF| (ZAKOŃCZONE)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz