6 lat później.
Od wydarzenia nad rzeką minęło już 6 lat. Z każdym dniem wojny nie ustają a nawet konflikt klanu Uchiha z klanem Senju wzrasta. Dużo się zmieniło od tamtego czasu, mianowicie Tajima Uchiha nie żyje. Madara został nową głową klanu gdyż wraz z Izuna posiedli wyższy poziom sharingana mianowicie mengekyo sharingan. Oczywiście też go posiadam ale nie mogę się ujawnić, przynajmniej póki co. Dzień w dzień moi bracia intensywnie trenują oczywiście ja też chociaż to tylko pozory ale no co muszę udawać że coś robię. Przez ten czas bardzo zżyłam się z tymi dwoma narwanymi typami. Dzisiaj jest dzień gdzie odbędzie się kolejna bitwa z klanem Senju, chociaż zawsze tylko obserwowałam z ukrycia pole bitwy to wyjątkowo dzisiaj Madara pozwolił mi w niej uczestniczyć ale mam na siebie uważać jak to stwierdził nie chce stracić swojej śnieżynki. Ehh.. Szkoda tylko, że to dzisiaj straci młodszego brata. Wracając wstałam jak zawsze z promieniami słońca ubrałam krótkie ciemnoniebieske komono ze znakiem klanu na plecach pod to czarne spodnie, nogi od kostek do kolan obwiązałam białym bandaże tak samo ręce od nadgarstków do łokci, swoje śnieżnobiałe włosy spielam w wysokiego kucyka tym razem spinając również grzywkę, która swoją drogą zrobiła się już długa. Na nogi założyłam sandały shinobi, katanę umocowałam z prawej strony a z lewej miałam worek z kunaiami i shurikenami. Poskładałam posłanie i wyszłam z pokoju do kuchni aby coś zjeść. Po całym przygotowaniu wyruszyliśmy na pole bitwy. Wszędzie krew martwe ciała i zobaczyłam ich. Dwójkę braci jeden ciemniejszej karnacji z długimi spiętymi w niski kucyk włosami i drugi nieco jaśniejszej karnacji i białymi włosami.
- Hashirama i Tobirama Senju - szepnęłam pod nosem ale Madara to usłyszał. Spojrzał się na mnie i rzekł.
-Jeśli chcesz możesz wrócić do domu. - patrzył się na mnie z troska w oczach ale jego wyraz nie zmienił się ani trochę jak zwykle obojętny.
-N.. Nie dam radę- twardo spojrzałam się mu w oczy a on się tylko uśmiechnął i zaczęło się.
Wszędzie krew, szczerze nie zraziłam się tym ani trochę gorsze rzeczy widziałam już. Wyłączyłam swoje uczucia i sumienie. A po chwili i w moich oczach widniał MS (mangekyo sharingan (bede to zdrabniać bo że mnie taki leń i mi się nie chce a co mogę dop. Autorka))
Madara spojrzał na mój obojętny wyraz twarzy i oczy i widać było w jego oczach dumę.
Biegłam przed siebie i zabijałam ludzi jak tylko mogłam. Jakby tak ktoś popatrzył na to z boku to nie wyglądało jak walka a taniec. Poruszalam się z gracja machaja przy tym kataną, nikt nie mógł mnie zatrzymać choć wielu próbowało. Nagle przedemna stanął białowłosy jeden z braci Senju.
Kuso.. Przecież to Izuna miał z nim walczyć czemu on jest tu.. Czyżbym zmieniła bieg historii?! Choleraaa! - pomyślałam i zaczęliśmy starcie ostrze mieczy stykały się tworząc iskry. Kiedy nagle straciłam równowagę i upadłam. Już przygotowywałam się na ostateczny cios, bądź co bądź jestem nieśmiertelna ale ból czuję. Kiedy nic się nie stało otworzyłam oczy i zobaczyłam że Tobirama się na mnie patrzy i nic nie robi. Za chwilę odwrócił się, spojrzał na mnie przez ramię i powiedział.
-Oddaje dług za to że mnie nie zabiłaś 6 lat temu, ale następnym razem się nie zawaham.
-heeeee?! - zawołałam ale już go nie było.
Nie tego się spodziewałam
Podniosłam się z ziemi, wzięłam swoja katanę i dalej walczyłam. Kiedy zobaczyłam jak Izuna walczy z Tobiramą to aż się zatrzymałam. W tamtym momencie to był największy błąd. To był ułamek sekundy. Słyszałam tylko krzyk Izuny.
-Śnieżynko plecy!!! - zawołał zdesperowany.
Ale było już za późno Izuna zrezygnował z walki z białowłosym i biegł w moja stronę przecinając wszystkich wrogów.
Zobaczyłam tylko łzy w jego oczach i posmak metalu w ustach. Spojrzałam w dół i zobaczyłam katanę wroga wystajaca z mojego brzucha. Upadłam na ziemię ze łzami wymieszanymi z krwią w oczach. Izuna dobiegł do mnie i zabił mojego kata. Zaczął płakać i krzyczeć że mam nie zamykać oczu, że mam ich nie zostawiać, że kto będzie im gotował jak mnie zabraknie.
Jezu niech on już mi się do ucha nie drze ja nie umrę, ale cholernie napierdala.
Spojrzałam na niego i w oddali widziałam jak Madara zastyga podczas walki z Hashirama. Zdezorientowany tym brązowooki popatrzył w stronę dzieł wydzierał się Izuna i patrzył zszokowany Madara. Hashirama jak i Tobirama byli właśnie światkami cudu. Nieustraszony, bezwzględny i bez emocyjny klan Uchiha pokazuje emocje. Leżąc i denerwując się krzykami Izuny usłyszałam donośny krzyk Madary.
-Fushi!! - krzyknął i zaprzestał walki ruszył i w ciągu 5 sekund był przy moim drugim boku.
Kuso.. Teraz to zmieniłam bieg historii. Ehh.. Dobra wszystko fajnie ale co teraz albo się podniosę i będę walczyć dalej i historia potoczy się jak powinna albo udaje nieboszczyka.
Dobra postanowione hehehe
-Izuna - powiedziałam spokojnie.
Brak odpowiedzi. Teraz to mnie wkurzył.
-Izunaaaa!! - wydarłam się a on dopiero teraz zamilkł i popatrzył na mnie, więc kontynuowałam.
Złapałam go za ten jego zapłakany ryjek i patrząc mu w oczy zaczęłam.
-Izuna, jesteśmy Uchiha takie coś mnie nie zabije, popatrz. - podniosłam się i wzięłam swoje ostrze do ręki a druga trzymałam się za ranę na brzuchu. Izuna jak i Madara wstali razem ze mną i popatrzyli na mnie i ruszyli w swoje strony.
Kusoooo jak to boliii. - zaczęłam przeklinać w myślach i ruszyłam dalej przed siebie. Po chwili ból zniknął a rana się zabliźniła zostawiając mała bliznę. Ale w tym momencie przeszliśmy do punktu kulminacyjnego, odwróciłam się w stronę braci i tak ja myślałam a raczej jak powinno być. Zobaczyłam Madare który podtrzymuje Izune.
Czyli jednak się tak skończylo - pomyślałam i zaczęłam biec w tamtym kierunku. Gdy byłam już na miejscu wszyscy spojrzeli na mnie. Madara kiwnął mi głowa żebym się zbliżyła to też uczyniłam. Za chwilę złapał mnie za rękę i zobaczyłam tylko smutny wzrok głowy klanu Senju i byliśmy w domu.
-Przeżyje? - zapytałam brata kiedy kładł czarnowłosego na posłaniu i zaczynał oczyszczać rany. Ten tylko spojrzał na mnie i nic nie powiedział. Chwilę milczeliśmy zaraz potem Izuna się odezwał ledwo słyszalnym głosem.
-Śnieżynko tak się cieszę że nic Ci nie jest - zaczął kaszleć krwią, a ja uklęknęłam przy nim złapałam go za rękę i zaczęłam trochę leczyć. Nie mogę całkowicie zwrócić mu życia, jeszcze nie teraz. Madara patrzył na mnie w szoku. No tak nigdy nie używałam medycznego jutsu.
-Nie patrz się tak na mnie jakoś przeżyłam na wojnie myślisz czemu jeszcze stoję? - odezwałam się spoglądając na niego lekko zła. Za chwilę poczułam jak ktoś łapie moja dłoń to był Izuna.
-Zostaw - uśmiechnął się lekko - dla mnie to już koniec, ale proszę zajmij się Madarą on potrafi nawet wodę przypalić. - zaśmiał się ale zaczął krztusić się krwią.
-Weź już nic nie mów bąka-krzyknęłam na niego przez łzy.
Wiedziałam że tak będzie. Czemu płaczę? Czy to dalej część gry aktorskie? Nie mi na serio będzie bo brakować. - pomyślałam i usluszalam tylko jego ostatnie słowa "Kocham was". Madara spojrzał na mnie a ja posnilam rękę młodszego z braci i pokiwałam przecząco głowa po czym wybuchłam płaczem i wtuliłam się w brata. On o dziwo także mnie przytulił zakrył chustka twarz zmarłego sharinganowca i zaczął głaskać mnie po włosach w celu uspokojenia.
W ten dzień wszystko miało się zmienić. Izuna zmarł.
CZYTASZ
Wysłannica Bogów |Naruto FF| (ZAKOŃCZONE)
FanficJest to mój pierwszy ff. Zapraszam na opowiadanie pełne humoru,romansu i przygód. Za wszelkie błędy przepraszam. Reszta w prologu.