Rozdział 18 - Bez rozgrzeszenia...

5.4K 297 62
                                    

Arii...

Budząc się usłyszałam szelest odzieży i czyjś spokojny oddech. W powietrzu unosił się zapach bergamotki i trawy cytrynowej, wymieszany z zapachem świeżej wody, pasty do zębów i żelu pod prysznic. Tępe pulsowanie w skroniach mogło wskazywać na porządnego kaca, ale wiem, że tak nie jest. To długie godziny nocne, w czasie których nie dane mi było zaznać nawet odrobiny snu, spowodowały ten ból.

Pamiętam każdą minutę z wczorajszego wieczoru i nocy. Obrazy są tak wyraźne, jakbym oglądała to wszystko właśnie teraz. Uśmiechnęłam się czując ciepło na policzkach...

Wczoraj podczas bankietu i kolacji Rafael starał się wyprowadzić mnie z równowagi swoim dziwnym zachowaniem. Już mówiłam, że nieoczekiwane spotkanie tego mężczyzny całkowicie wytrąciło mnie z równowagi. Dokładnie tak, jak za pierwszym razem, gdy pojawił się w siłowni...

Wtedy jeszcze nie znałam Rafaela. Był dla mnie jedynie posłannikiem diabła. Wrogiem, który sprawił, że nie potrafiłam przestać o nim myśleć. Przez całe życie miałam do czynienia z mężczyznami. Stawałam z nimi w słowne utarczki, z których zawsze wychodziłam zwycięsko. Faceci to osobniki w gorącej wodzie kąpani. Różnica między nimi polega na tym, że niektórzy urodzili się w ledwie ciepławej wodzie, a niektórzy we wrzątku, ale ich obydwie głowy myślą o tym samym.

To taki męski dwustopniowy podział władzy. Góra myśli, dół działa.

Przez uchylone powieki z zafascynowaniem obserwowałam poruszającego się sypialni Rafaela. Ten facet zdecydowanie wyłamywał się ze schematu. Na pierwszy rzut oka, patrząc na niego można dojść do wniosku, że facet urwał się z zaśnieżonej Antarktydy, gdzie ucztował pijąc lodowate drinki z Yeti.

Kompletnie brak mu było poczucia humoru. Potrafi chlastać słowami, po których w biegu trzeba szukać porządnego termofora i elektrycznego koca, aby zapobiec odmrożeniom. Bezwzględny, cyniczny prawnik, który traktuje ludzi jak pył na swoich odpicowanych na wysoki połysk luksusowych butach.

Tyle, że gdzieś pod tą lodową powierzchnią chowa się jeden wielki wulkan. Widzę to w tych lodowato niebieskich oczach, które przysłaniają wrzący w nim ogień. Czuję w każdym, nawet delikatnym dotyku. Pulsujący, nieujarzmiony i bardzo niebezpieczny. Dlaczego nikt wcześniej tego nie spostrzegł? Dlaczego Rafael Sato pokazuje na zewnątrz lodowatą maskę drania i nieczułego faceta? Raz zimny, raz gorący... Nigdy nie wiem, z którym Rafaelem będę miała do czynienia.

Do tej pory sprawiał wrażenie mężczyzny, który na każdym kroku stara się kontrolować. To jak się porusza, oszczędnie i precyzyjnie. Bez niepotrzebnego gestykulowania czy ruchów, wciąż zachowując dystans. Bezpieczny dystans pomiędzy nim, a resztą świata.

Niezaprzeczalnie łączy go silna więź z Cristobalem de la Hoja i nie mam na myśli tego, że razem wypuszczali się na łowy, goniąc za każdą spódniczką. To przeszłość... Coś połączyło tych dwóch, tak cholernie różnych od siebie mężczyzn. Na pewno nie jest to ten rodzaj więzi, jaki łączy mnie z dziewczynami. To coś innego. Jeszcze nie jestem w stanie powiedzieć, na czym to polega, ale prędzej czy później to odkryję.

Poza de la Hoja, Rafael trzyma się od ludzi na bezpieczną odległość. Trochę to potrwało, ale obserwując wczoraj zachowanie Rafaela zauważyłam, z jakim niepokojem reaguje na dotyk. Spinał się za każdym razem, gdy ta wstrętna lafirynda Barbara dotykała jego ciała. Fakt, sam również ją dotykał, ale w tym nie było tej swobody, jaką spodziewałabym się zobaczyć nawet po zupełnie niewinnych gestach. I nie twierdzę tego tylko na podstawie tego, jak reagował na jej bliskość. Każda kobieta, która znalazła się blisko Rafaela wywoływała w nim dokładnie ten sam niepokój.

Ariela. Parzący lód... Dziewczyny z klubu Fallen Angeles Tom 4Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz