Rozdział dedykuje tym w Was, które mimo wszystko dały Rafaelowi szansę...
Ari...
Jadąc taksówką do klubu nie potrafiłam uspokoić wciąż szalejących we mnie sprzecznych uczuć. Zerknęłam na swoje odbicie w szybie i wykrzywiając usta zamknęłam oczy odwracając głowę. Szlag by to trafił!
Dlaczego to zrobiłam?! Nie mam pojęcia. Po tamtej nocy w hotelu, gdy już ogarnęłam bałagan w moim życiu, przez krótki czas nachodziła mnie myśl o zemście. O tym rodzaju zemsty, w którym to ja wykorzystałabym Rafaela, a na koniec rzuciła mu w twarz właśnie te słowa, które napisałam na kartce. Chciałam, żeby poczuł chociaż niewielki ułamek tego, co ja czułam, gdy rzucił mi w twarz te wszystkie obraźliwe słowa, dokładając na koniec pieniądze. Ból, wstyd, rozszarpane serce i zdeptane marzenia...
Tylko dlaczego teraz tak chujowato się z tym czuję?
- Jesteśmy na miejscu.
Odwróciłam głowę patrząc jak od wejścia do klubu odrywają się sylwetki dwóch mężczyzn, zbliżając szybko do stojącej przy krawężniku taksówki.
- Zapłacimy – usłyszałam, gdy tylko drzwi od mojej strony zostały otwarte z zewnątrz. – Dzień dobry.
- Cześć, Aiden – rzuciłam zmuszając usta do uśmiechu.
Wysiadłam i już nie oglądając się za siebie ruszyłam w stronę głównego wejścia do klubu. Paradowanie w tym skrawku szyfonu w biały dzień to nie to samo, co wieczorem. Pewnie dziewczyny już nie śpią, choć jest dopiero kilka minut po siódmej rano. Jeszcze nie czułam się na siłach powiedzieć im o tym, co się stało i co zrobiłam. Bo, czy znając sytuację potrafiłyby mnie zrozumieć?
Na szczęście ominęła mnie wypytywanie i to z kilku powodów. Gabi, tak jak się tego spodziewałyśmy, wróciła dopiero po południu i to w towarzystwie rozanielonego Kolumbijczyka. Może i dziewczyna dała mu ostatnią szansę, ale ja znam Gabi. Jeszcze nie raz i nie dwa przyjdzie Raulowi płacić za swój występek. Dokładnie tak jak Cruzowi za swój popis w Paryżu. Broń Boże, żadna z nas nie jest mściwa i nie znęcamy się nad tymi biednymi mężczyznami. Jednak czegoś nauczyć się muszą, a to najprostsza droga, aby dotrzeć do ich upartych głów.
Dopiero wieczorem znalazłyśmy czas, aby spokojnie porozmawiać. Zwołałyśmy zebranie, jak za dawnych studenckich czasów. Szkoda tylko, że obecne nasze problemy nie są tak błahe, jak wtedy.
Gabi i Dani wyłamały się z szeregu, a więc zostałyśmy we dwie, Lucy i ja. Los zakpił sobie z nas stawiając na naszej drodze dwóch upartych jak muły facetów. Miałyśmy tylko jeden mały problem. Panowie ci nie rozumieli słowa nie, obojętnie w jakim języku byśmy je nie wypowiedziały, odbijało się ono od ich pustych mózgownic i wracało jak bumerang. De la Hoja na szczęście zaszył się gdzieś i nie pokazuje, natomiast Rafael zdaje się udoskonala swoje nowe hobby. Stalking.
Chyba niedokładnie zrozumiał zostawioną przeze mnie wiadomość, albo sukinsyn liczy na jakąś promocję w stylu buy one get one free... Po raz kolejny, co chyba stało się już jakąś pieprzoną tradycją i zwyczajem, jeżeli chodzi o tego mężczyznę, udaję, że nie istnieje...
Tak normalnie, pstryk i nie ma sukinsyna... Muszę do tego jeszcze przekonać mój telefon i pocztę, a wtedy moje życie będzie jak jedna wielka pierdolona tęcza.
Jakby tego było mało, dzisiaj rano pojawiła się Sylvia James. Jak mnie odnalazła w Edynburgu, nie wiem. Malcolm nie wpuścił jej na górę, obiecał jedynie przekazać mi wiadomość, że prosi o spotkanie. Co dziwniejsze zostawiła numer telefonu, ale do hotelu Balmoral. Dlaczego nie mieszka w apartamencie Rafaela, skoro w Nowym Yorku mieszkają razem? Dziwna sytuacja, która skłania mnie do myślenia, że jednak Rafael nie wiedział o tym, że jego narzeczona skontaktowała się ze mną.
CZYTASZ
Ariela. Parzący lód... Dziewczyny z klubu Fallen Angeles Tom 4
RomanceCyniczny i zimny jak lód prawnik kontra pełna ognia i pyskata dziewczyna. Ich starcia przyprawiają o dreszcze jej przyjaciółki, które tylko patrzą, czy dach nie wali im się na głowy. Ale właśnie dla jednej z nich, lady Ariela postanowiła wrócić do z...