Rozdział 36 - Należę tylko do jednej kobiety...

6.9K 278 28
                                    

Ari...

Powinnam zadać pytanie, co tu się właśnie odpierdoliło...

Zaczęło się od zwykłej wymiany zdań, a skończyło na kłótni, po której Rafael zrzucił na mnie bombę i tak najspokojniej w świecie wyszedł.

W jednej chwili zamieniłam się w zimny głaz. Nie jestem w stanie nic zrobić, poza staniem i wpatrywaniem się w miejsce, gdzie ostatni raz go widziałam... Nawet nie wiem, czy jeszcze oddycham...

Wyszedł, tak po prostu wyszedł, a spojrzenie, jakim zmierzył mnie stojąc w windzie było takie... Ostateczne. Zupełnie, jakby się ze mną żegnał. Nie tak, jakby miał wrócić wieczorem, czy nawet za kilka dni. Ostatecznie, czyli jakbyśmy mieli się już nie zobaczyć. Nigdy więcej... Powinnam być szczęśliwa, prawda? Powinnam mieć na twarzy uśmiech od ucha do ucha, otworzyć butelkę szampana i odtańczyć taniec zwycięstwa, kręcąc tyłkiem jak hula hoopem. W końcu zrobił to co chciałam. Zostawił mnie...

Staram się przyswoić wszystkie informacje, poukładać je w jakiś sensowny logiczny szyk, próbując zrozumieć, jak do tego wszystkiego doszło...

Przez trzy dni robiłam wszystko, żeby Rafael wyniósł się z naszego apartamentu i przestał łazić za mną jak bezdomny szczeniak.

Przez trzy dni czułam na karku jego oddech, jakby stanowił integralną część mojego cienia. Był, milczał i obserwował. Patrzył na mnie takim wzrokiem, że wciąż czuję dreszcze, które mnie przechodziły pod wpływem jego spojrzenia. Siły i ognia wrzącego pod lodowatym spojrzeniem... Zabijał wzrokiem Rossa, gdy ten znalazł się za blisko mnie. Płonął dla mnie...

To nie do końca tak, że chciałam sprowokować do czegoś zimnego jak bryła lodu mecenasa. Kto jak kto, ale ja najlepiej wiedziałam, że w tym mężczyźnie nie ma nic zimnego, nawet nie letniego. Rafael to żywy, chodzący ogień. Potężny wulkan ukrytych przed innymi płonących w nim emocji i uczuć. Czy tylko ja widzę tę maskę, którą zakłada dla świata? Tylko mi udało się zajrzeć pod ten pancerz, którym się otoczył?

Potrząsnęłam głową wyrzucając z niej te wszystkie absurdalne myśli. Jestem chyba naprawdę głupia, skoro myślę teraz o nim w ten sposób. To wciąż ten sam mężczyzna, który zapłacił mi trzy tysiące za seks, realizując swój plan zemsty. Ten sam, który przespał się ze mną, mając narzeczoną, a potem poszedł prosto do niej. Do kobiety, która nosi jego nazwisko...

To wszystko jest tak popieprzone i mam przez to taki kołowrót w głowie, że jestem w stanie tylko stać, strzelając spojrzeniem po równie jak ja zdziwionych twarzach dziewczyn.

Rafael wyszedł... Jak się z tym czuję? Jeszcze nie wiem, zapytajcie mnie za jakieś sto lat, bo tyle czasu będę potrzebowała, żeby pozbierać wszystkie myśli i upewnić się, że moje serce jest w jednym kawałku.

- Czy ktoś wie, o co tu chodzi? – zapytała Gabi, gdy cisza po wyjściu Rafaela wręcz ogłuszała swoją intensywnością. – Raul?

- Skarbie, to są sprawy Rafaela.

- Ale...

- Tak w ogóle, to musimy pogadać z Malcolmem – wypalił nagle Cruz.

Raul ochoczo potwierdził jego słowa i jak w zgranym duecie, ekspresowo pożegnali się ze swoimi kobietami i zagarniając po drodze nieco ociągającego się Cristobala, pognali do windy. Tyle ich widziałyśmy...

- Czy tylko mi się tak wydaje, czy oni właśnie podwinęli ogony i najzupełniej w świecie uciekli? – zapytała Gabi.

- Pewnie według nich było to taktyczne wycofanie się z linii ognia. Uwierzycie w to, dziewczyny? Dowódcy najgroźniejszej bandy zabijaków na świecie, a uciekli przed kobietami – zdegustowana Dani pokręciła głową. – Mają szczęście, że nie oczekują feedbacków, bo za coś takiego, co właśnie odwalili, zrujnowałabym ich zawodową reputację.

Ariela. Parzący lód... Dziewczyny z klubu Fallen Angeles Tom 4Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz