Rozdział 12 - Jak tu żyć?

7K 288 31
                                    

Arii...

Obudziłam się nagle czując rozkoszny ból wszystkich mięśni. Przeciągnęłam się czując jak pościel przesuwa się po obolałych piersiach... Co do licha? Usiadłam gwałtownie na łóżku, gdy niespodziewany ból ręki poraził mój mózg ostrym szarpnięciem. Jezu, co mi się stało? Przycisnęłam dłoń do piersi rozglądając się oszołomiona po obcym pokoju. Gdzie ja jestem? Jak się tu dostałam? Pomału zaczęły docierać do mnie okruchy wspomnień. Biorąc głębszy oddech zachłysnęłam się delikatnym zapach bergamotki i cytryny.

Zapachem Rafaela...

Dobry Boże, znowu to zrobiłam, znowu przespałam się z moim smokiem!

Zupełnie obudzona, zerwałam się z łóżka. W sypialni nie paliło się światło, jednak przez uchylone drzwi docierał niewielki snop światła z korytarza. Niewielki, ale wystarczający, abym znalazła swoje rzeczy złożone na stoliku nocnym. Nie miałam pojęcia, która może być teraz godzina, ale jedno spojrzenie na pogrążony w mroku nocy świat za oknem podpowiedział mi, że do świtu jeszcze daleko.

Do licha ciężkiego! Jak to się w ogóle stało? Jakim cudem znalazłam się w apartamencie Rafaela? Dziesiątki pytań przelatywało przez moją otumanioną głowę, podczas gdy ja szarpałam się z cholernym kombinezonem. Dysząc udało mi się w końcu wciągnąć na siebie to cholerstwo, nie przejmując się tym, że za cholerę nie mogłam znaleźć bielizny.

Diabli nadali! To już drugi raz, gdy wychodzę od niego bez majtek, pomyślałam zaciskając usta. Chwyciłam kozaki i na boso wyszłam z sypialni. Gdyby ktoś mnie teraz zobaczył stwierdziłby, że wyślizgnęłam się jak wąż, ale w razie czego będę twardo obstawała przy swoim. Wyszłam z gracją, jak dama.

Rozejrzałam się czując jak serce bijąc szybko podeszło mi do gardła. Nie znam tego apartamentu, nie wiem gdzie jest wyjście i nie mam do cholery pojęcia, gdzie teraz znajduje się właściciel, przed którym właśnie chce się wymsknąć cichcem. Nie mam siły na kolejną słowną batalię, tym bardziej, że nie bardzo pamiętam ostatnią noc. Mogę się tylko domyślić, że nie czytaliśmy razem Deklaracji Niepodległości, ani nie graliśmy w szachy. W tej chwili muszę wydostać się stąd jak najszybciej, a o tym co się stało, pomyślę później...

Skradając się korytarzem, zerknęłam do salonu, ale i on okazał się zupełnie pusty. Gdyby nie płonący ogień w kominku i butelka whisky na stoliku, pomyślałabym, że nikogo oprócz mnie nie było w apartamencie. Gdzieś niedaleko znajduje się mężczyzna, przed którym chcę w tej chwili uciec...

Zauważyłam duże podwójne drzwi, jak nic prowadzące do wolności. Rozejrzałam się ponownie, ale wyglądało na to, że jestem sama. Na stoliku w salonie leżał mój kask, więc przyciskając kozaki do piersi podreptałam zagarnąć moją własność. Z wielkim uśmiechem na ustach, że mimo moich obaw uda mi się wymknąć niepostrzeżenie obrałam kurs na drzwi do apartamentu. Zaledwie po dwóch krokach uzmysłowiłam sobie, że nie tylko nie jestem sama, ale co dziwne... Oprócz Rafaela ktoś jeszcze jest w apartamencie.

Wiedziona jakimś dziwnym przeczuciem zakradłam się pod uchylone drzwi do jakiegoś pokoju, skąd dobiegał szmer męskich głosów. Przez szparę zauważyłam stojącego tyłem do mnie Rafaela. Ubrany w luźno wiszące na biodrach spodnie, stał oparty o wysokie biurko, rozmawiając z jakimś mężczyzną. Cały lewa strona pleców pokryta była tuszem, ale było zbyt ciemno, żebym mogła zobaczyć dokładnie tatuaż. Sądząc po wielkich łapach na piersi, musi to być jakieś zwierzę. Może ptak?

Drgnęłam słysząc podniesiony głos nieznajomego. To chyba gabinet, albo biblioteka, pomyślałam widząc pod ścianą jakieś regały. Nie widziałam dokładnie twarzy drugiego mężczyzny, ale fakt, że Rafael jest teraz zajęty, dawał mi szansę na wydostanie się z jego mieszkania bez niepotrzebnych tłumaczeń.

Ariela. Parzący lód... Dziewczyny z klubu Fallen Angeles Tom 4Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz