Rafael...
Mały, cholerny uparciuch.
Z niedowierzaniem i wściekłością wpatrywałem się w miejsce, gdzie jeszcze przed sekundą stała moja Ariela. Nie dała mi nawet szansy, żebym mógł się wytłumaczyć, wyjaśnić wszystko. Wściekła się na sam dźwięk imienia Roxany i nawet gdybym rzucił się na kolana błagając o ostatnią szansę, ta mała diablica nie raczyłaby mnie wysłuchać. Cholera jasna, co takiego powiedziała jej ta wariatka, że Ariela zachowuje się w taki sposób? Z frustracji miałem ochotę przywalić w coś gołą pięścią, rozwalić w drobny mak... Zaciskając zęby spojrzałem na stojące za mną dziewczyny. Ich miny nie wróżyły najlepiej, a chciałem zapytać o powód takiego zachowania. Do dupy!
- Nawet nas nie pytaj – odezwała się żona Crista stając obok przyjaciółek. Jasny gwint, czyżby potrafiły czytać w myślach? – Ari sama podejmuje decyzje.
- Nie rozumiecie? – ponownie rozgorzał we mnie gniew, gdy zdałem sobie sprawę, że być może właśnie teraz Ariela wystawiła się prosto pod lufę Roxany. Niestety nie mogłem w tej chwili powiedzieć im całej prawdy. Należała się ona Arieli i, do cholery, zmuszę ją do wysłuchania mnie – Ariela naraża się na niebezpieczeństwo. Roxanie już nie chodzi tylko o mnie, ona uważa Arielę za zagrożenie, w jej chorym umyśle to właśnie ona jest jedyną przeszkodą i zrobi wszystko, żeby usunąć ją ze swojej drogi.
- Ari potrafi o siebie zadbać, a poza tym nasi ludzie naprawdę wiedzą, jak zapewnić nam bezpieczeństwo. To profesjonaliści – Daniell próbowała mnie uspokoić. – Ross nie pozwoli zrobić jej krzywdy.
Pierdolony Ross! Warknąłem dziko, gdy tętniąca krew rozlała w całym ciele wrzącą furię. Muszę gdzieś wylądować wściekłość i to natychmiast, w przeciwnym wypadku ten piękny salon zamieni się w pieprzone rumowisko. Z pochyloną głową i zaciśniętymi pięściami próbowałem uregulować oddech, zapanować nad sobą. Ogarniająca mnie furia paraliżowała po kolei wszystkie mięśnie poza dziko bijącym sercem, pompującym krew z prędkością światła. Ross i Ariela... Razem... Mogą być w tej chwili wszędzie, nawet w łóżku... KURWA!
- Rafa? – zaniepokojony głos Crista z ledwością przebił się przez otaczającą mnie gęstą czerwoną mgłę. – Rafa! Alejandro wyjdźcie stąd natychmiast! Albo nie. Cruz, na dachu jest siłownia, pomóż mi go tam zaprowadzić. Raul przypilnuj, żeby nikt tam nie wchodził.
- Co się dzieje, Cristobalu?
- Nie mam teraz czasu, Alejandro. Pośpiesz się Cruz, winda już jest...
Dałem się wyprowadzić... Dosłownie jak cielak, ale tak skupiłem się nad powstrzymaniem pieprzonej furii na tego jebanego Rossa, że stałem jak słup zaciskając wszystkie mięśnie. Miałem w dupie to, gdzie mnie wiozą.
Przed oczami wciąż widziałem oczy lśniące zielenią...
***
W klimatyzowanym pomieszczeniu słychać było jedynie głuche uderzenia. Przez oszklony dach do środka wpadały ostatnie promienie zachodzącego słońca. Na środku sali treningowej na grubym drewnianym stropie wisiał worek bokserski. Kiwał się jak szalony pod szybkimi miarowymi uderzeniami.
- Słuchaj stary... – Cruz spojrzał na siedzącego obok Cristobala. Od patrzenia na ten cholerny worek zaczynało mu się kręcić w głowie, a odgłos uderzeń odbijał się w głowie jak echo. – Zawsze tak jest?
Cristobal spojrzał na podskakującego na macie przyjaciela.
- Zachowanie kontroli to rzecz, której nauczył się jako nastolatek. Jest to dla niego tak samo ważne jak oddychanie. Znam go od ponad dziesięć lat i tylko raz widziałem, jak stracił panowanie nad sobą. Ale to, do czego mogło dojść dzisiaj... - Cristo spojrzał ze smutkiem na młócącego zawzięcie ciężki worek Rafaela.
CZYTASZ
Ariela. Parzący lód... Dziewczyny z klubu Fallen Angeles Tom 4
Любовные романыCyniczny i zimny jak lód prawnik kontra pełna ognia i pyskata dziewczyna. Ich starcia przyprawiają o dreszcze jej przyjaciółki, które tylko patrzą, czy dach nie wali im się na głowy. Ale właśnie dla jednej z nich, lady Ariela postanowiła wrócić do z...