Rozdział 30 - Testosteron...

5.6K 282 7
                                    

Ari...

Nie mam pojęcia jak to jest, ale zawsze, gdy coś dzieje się w moim życiu i jestem przez chwilę kompletnie wyłączona, wszystko zaczyna walić mi się na głowę.

Ledwo dałam radę wyprostować zaległe sprawy zawodowe spowodowane mało chlubną sierpniową niedyspozycją, to teraz, po zaledwie tygodniu mojej nieobecności, nastąpił jakiś pieprzony krach.

Raptem okazało się, że lady Ariela to gorący towar na rynku i dosłownie każdy, kogo było na to stać, zapragnął nabyć lub już nabył nieruchomość, którą tylko mi może powierzyć. Żeby nie było... Sprawdziłam kilku zaprzyjaźnionych dekoratorów. Wciąż żyją i mają się całkiem dobrze. Nie rozumiem więc, co tak dokładnie się dzieje.

Już na zimno, spokojnie próbowałam poukładać sobie wszystko. Nie mam pieprzonego pojęcia, co się zalęgło w głowie japońskiej zdradzieckiej gadziny, ale jakby zupełnie nieświadomy tego co zrobił w Nowym Yorku, wydzwaniał do mnie, jak nawiedzony.

Wystarczyło, że po powrocie do Edynburga włączyłam moją komórkę. Daję słowo, wypiłabym całą butelkę porządnych procentów, zanim aparat zakończył podskakiwanie i sygnalizowanie dostarczonych wiadomości. Sukinsyn zapchał mi pocztę głosową i to już w poniedziałek, a potem cisza...

Zupełnie nie rozumiem tego co robi. Dobrze, może jest kilka opcji.

Jedna to taka, że spotkanie z Sylvią było zupełnie przypadkowe. Ona nie miała pojęcia, kim ja jestem i co łączy mnie z jej przyszłym mężem, a te konsultacje to coś, co faktycznie planowała od dawna. No i kompletnie nie miała pojęcia, z kim spędził poprzednią noc jej narzeczony, który w trakcie mojej wizyty spał sobie spokojnie w ich miłosnym gniazdku. Oczywiście po tym, jak zerżnął stęsknioną narzeczoną, zostawiając jej na pamiątkę ślady na nadgarstkach. Do przełknięcia? Nie bardzo...

Druga opcja...

Rafael zaplanował zemstę, którą zaczął realizować już w Edynburgu. Uznał zapewne, że jego wyczyn w hotelu po bankiecie był mało bolesny, więc postanowił dać mi lepszą nauczkę. Poleciał za mną do Stanów, ponieważ nie reagowałam na żadne próby kontaktu z jego strony, w dodatku zasiliłam oddział chorób wenerycznych małą darowizną od niego. Niewerbalny przekaz, że z pewnością po kontaktach z Barbarą powinien się pilnie przebadać. 

Jak mnie znalazł, to już w tej chwili sprawa bez znaczenia. Już wspominałam. Nowy York to jego miasto i zapewne zna wszystkich ważniejszych ludzi w mieście. Dla takich osób sprawdzenie hoteli w mieście to jak popołudniowy drink w domowym zaciszu. Luzik... Fakt pozostaje taki. Znalazł mnie, odstawił jakąś szopkę, zerżnął i zniknął. Zapewne miałam znowu poczuć się jak dziwka i gratuluję, mecenasie. Dokładnie tak się poczułam...

W obydwu tych opcjach, Rafael nie ma pojęcia, że spotkałam się z jego narzeczoną. Prosto z mojego łóżka pojechał do niej, kolejne pieprzenie, tym razem tej właściwej kobiety i nasz bohater zasnął, wierząc w słuszność swoich podłych czynów.

Jest jeszcze opcja numer trzy... Mianowicie wszystko co Rafael zrobił miało mi otworzyć oczy. On chciał, żebym spotkała Sylvię. Wiedział, że to zaboli mnie najbardziej. To, że dałam się przelecieć jak pierwsza naiwna i to nie raz, a on tylko skorzystał z okazji do zemsty. A teraz patrz głupia blondynko. Tak wygląda kobieta, którą wybrałem. Bo jakbym tego nie chciała przyznać, to jednak Sylvia James jest piękna. Nic więc dziwnego, że od tylu lat Rafael jest z tą kobietą, a teraz planują ślub.

Tak więc mamy trzy opcje, każda z nich zupełnie możliwa. Teraz, po wszystkim co wydarzyło się w Nowym Yorku, Rafael zapewne chce na własne oczy zobaczyć, w jakie dno rozpaczy wpadłam przez jego zdradę, dlatego wydzwaniał. Te dziesiątki pilnych wiadomości od nowych klientów, to jak podejrzewam jeden z jego podłych sposobów wyciągnięcia mnie poza klub. Nie wiem, czy ci ludzie naprawdę istnieją i sprawdzać na razie nie mam zamiaru. Szkoda mi czasu na zagrywki mecenasa.

Ariela. Parzący lód... Dziewczyny z klubu Fallen Angeles Tom 4Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz