14

1.6K 129 15
                                    

Ponownie patrzył na ojca, który tonął w łzach. Ten obraz był tak żałosny jak żaden inny. Dorosły mężczyzna, a cały brudny i obdarty, tulący się do poduszki. To nie jest najlepszy widok na świecie i nikt nigdy nie chciałby widzieć własnego rodzica w takiej sytuacji.

Alan stojący w drzwiach do kuchni, westchnął i cały zapłakany poszedł na dwór. Zszedł ze schodów i podszedł do skrzynki na listy, w której były kolejne przypomnienia o spłacie rachunków. Gdy otworzył ją, od razu zaczął tego żałować. Załamany zamknął oczy i wyszeptał do siebie, że tyle pieniędzy to on nigdzie nie zarobi. Usiadł na najwyższym schodku i starał się uspokoić. Co chwilę nabierał głębiej powietrze, ale to nic nie pomagało. Oparł głowę na rękach i patrzył smętnie na drugą stronę ulicy.

Nie mógł sobie wybaczyć tego co zrobił. Nie było mu to wszystko potrzebne, miał wszystko czego dusza normalnego człowieka mogłaby zapragnąć. Nie brakowało mu jedzenia, pieniędzy i miłości. Miał kochających rodziców, znajomych, a nawet przyjaciela. Pieniędzy w kieszeni mu nie brakowało, a jedzenia i dachu nad głową tym bardziej. Westchnął ciężko i uderzył ręką w schodek. Jedyne czego mu wtedy brakowało to rozumu i rozsądku, a oprócz tego niczego innego. Za bardzo jest narwany i mściwy, przecież by przeżył w tamtych warunkach. Tamci chłopcy wydają się teraz małym ukłuciem, w porównaniu do problemów, z którymi teraz musi się zmierzyć. Jak mógł być tak głupi by pójść do demona, gdy w książce, którą miał i czytał kilkanaście razy, było jasno i wyraźnie napisane, że temu demonowi nie można ufać, bo spróbuje wszystkich sztuczek świata, byle by zabrać szczęście temu, kto go przyzwał.

Idiota to było za lekkie określenie na jego postawę wtedy. Przyjaciel go ostrzegał przed tym, ale on nie mógł ho posłuchać. Jak zwykle wszystko wie lepiej niż inni. Takiej złości i bezradności jak teraz nigdy w życiu nie czuł.

- Idiota, matoł, ciota, gówno, cymbał, szmata, kurwiarz, kurwa, chuj, skurwysyn - usłyszał szydzący z niego głos za plecami. - No jak jest się debilem to zawsze będzie się debilem.

Alan tylko zerknął na niego przez ramię. Atros w najlepsze bawił się wisząc w powietrzu do góry nogami. Gdy zauważył, że tamten na niego patrzy uśmiechnął się z politowaniem.

- Na co się gapisz? Nie masz nic lepszego jebana kurwo do roboty? To, że ty jesteś idiotą to nie znaczy, że ja też chcę nim być.

- Wzrokiem - zaczął, ale tamten mając go i jego słowa całkowicie w dupie powiedział:

- Wiem to, ale ty jesteś jedynym przypadkiem, od którego można zarazić się z kilometra idiotyzmem.

W Alanie zagotowało się słysząc jego chamskie docinki. Wstał zły ze schodów i spojrzał się na niego, jakby miał ochotę go zabić. Atros jednak nie był pod wrażeniem, tylko uśmiechnął się do niego z pogardą.

- Jesteś za głupi nawet na to, by czuć prawdziwą nienawiść.

Nastolatek tylko zgiął ręce w pięści i pomaszerował do domu, po drodze mijając demona. Tamten znowu tylko uśmiechnął się do samego siebie i zniknął. Chłopak otworzył drzwi z impetem, przez co ojciec, który zasnął zalany łzami w salonie obudził się, ale tylko dlatego by powiedzieć niewyraźnie "cisza" i pójść dalej spać. Alan w tym czasie skierował się do swojego pokoju, po drodze kopiąc puste butelki po piwie. Kilka pod wpływem uderzenia jedynie pękło, a inne odbijając się od ściany potłukło się. On jednak miał to gdzieś, otworzył drzwi do swojego pokoju i do niego wkopał butlę która uderzyła z całej siły w regał z, którego spadło zdjęcie. Nastolatek olał to i rozzłoszczony usiadł na krześle przed komputerem. Uderzył w biurko otwartą ręką i cicho przeklnął. Atros na zbyt wiele sobie pozwalał. Powoli przekraczał granicę zdenerwowania Alana. Szczerze z całego serca go nienawidził i życzył mu jak najgorzej. Miał go dość. Serdecznie dość.

Położył głowę na biurku i zamknął oczy próbując się uspokoić. Chwilę tak leżał aż zasnął. Wtulił głowę w zimną deskę i zaczął brnąć w przyjemne sny. Jego problemy w tej chwili zniknęły. Został tylko on i jego smętne wspomnienia razem z marzeniami. Spał spokojnie, tylko co chwila brał głębszy wdech. Śniły mu się zapewne czasy gdy jeszcze miał rodzinę taką jaką znał i pamiętał. W pewnym momencie na jego usta wpłynął delikatny uśmiech. Nagle koło niego pojawiła się jasna postać która stanęła za nim i dotknęła jego głowy. Jej krucha i delikatna ręka powoli zaczęła zatapiać się w jego włosach. Przez co śpiący chłopak uśmiechnął się szerzej. Postać nie miała konkretnego kształtu. Była jedynie podobna do niskiego człowieka z rozmytymi konturami. Jedyne co było w niej widoczne to na plecach dwa za duże jak dla niej skrzydła. Dało się od niego czuć z daleka troskę i czułość. Z ogromną czułością głaskała go po twarzy. Przez co chłopak miał cudowne sny i miłe uczucie. Lecz po chwili dało się słyszeć śmiech Atrosa. Postać spojrzała na niego nie zabierając od Alana dłoni. Atros pojawił się koło niej z cynicznym uśmiechem. Był wyższy od niej o co najmniej trzydzieści centymetrów.

- Czego tutaj szukasz aniołku Śmieszku? - spytał z szacunkiem w głosie demon, ale na ustach miał drwiący uśmiech.

Tamten tylko zerknął na nastolatka, delikatnie zsuwając rękę na jego ramię.

- Przecież on się ciebie wyparł, nie potrzebuje cię, kazał wypierdalać - powiedział i podszedł z drugiej strony do śpiącego chłopaka.

- Jestem jego stróżem - delikatnie, chłopięcy głos odpowiedział mu cicho i spokojnie.

- Sprzedał mi swoją duszę, już nim nie jesteś on mi się oddał teraz ja mam prawo do niego. Śmieszku spójrz on już ciebie nie chce... On już nie jest pod twoją opieką. Wiesz dobrze, że wybrał mnie, a nie ciebie idź już do Boga nic tu po tobie.

Śmieszek stał chwilę w miejscu i zastanawiał się co zrobić. W końcu anioł spojrzał na Atrosa, który na ustach miał swój cyniczny uśmiech. Po chwili schylił się do chłopaka i pocałował go w czoło. Na ten ruch Alan cicho się zaśmiał. Następnie aniołek wyprostował się, patrząc na jego uśmiechniętą buzię. Westchnął bezradnie i idąc w stronę drzwi, zaczął powoli znikać, a gdy doszedł do nich, całkowicie zniknął. Po tym jak zniknął, z ust chłopaka zniknął mały uśmieszek. To dało znak demonowi, że tamtego już tu nie ma w pobliżu. Uśmiechnął się do siebie, a następnie zaśmiał cicho słysząc jak ojciec nastolatka wstaje z kanapy w salonie. Atros dobrze wiedział co się za chwilę stanie, ale tylko szepnął cicho do Alana.

- Nie będę ci się więcej wpierdalał w życie, tak jak sobie życzyłeś.

I Hate You|Yaoi| Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz