22

1.3K 101 16
                                    

Alan szedł korytarzem przed siebie, sprawdzając czy gdzieś za rogiem nie ma Atrosa. Był zmęczony jego towarzystwem. Bardzo nie wygodnym towarzystwem. Tym bardziej wtedy gdy demonowi coś odwala. Nastolatek zauważył, że on ma jakieś wahania nastroju. W pewnej chwili jest miły i całkiem znośny, a następnym razem już wredny i agresywny.

- Gdzie zmierzasz? - usłyszał za sobą. Odwrócił się natychmiast i za sobą zobaczył chłopaka. Miał on mocno wytrzeszczone oczy i kościste policzki. Cały wychudzony, ale czysty i nienagannie ubrany. Od razu Alan pomyślał, że  jest to Atros, wiec tylko prychnął na niego zniesmaczony. Odwrócił się do niego tyłem i zaczął iść dalej przed siebie.

- Ej ty! - krzyknął za nim tamten i podbiegł do niego, łapiąc go za ramię.

- Odpierdol się demonie - warknął do niego przez zęby.

- Co?- spytał tamten nie rozumiejąc o co chodzi Alanowi.

- Atros przestań, nie nabiore się na twoje głupie sztuczki.

- Co? Nie jestem nim - powiedział i zabrał od niego rękę. - Jestem tutaj od sprzątania...

- Nie nabiore się na twoje idiotyczne, jebane sztuczki Atros więc sobie daruj! - krzyknął mu w twarz.

- Co ja? - spytał demon za Alanem.

Obaj mężczyźni spojrzeli przestraszeni na niego. Demon stał z wysoko uniesioną głową i z pogardą patrzył na chudego chłopaka.

- Do sprzątanie, a nie mi gadać - powiedział rozzłoszczony. - Na co jeszcze czekasz!?

Tamten tylko ukłonił się i zaczął oddalać od Alana i Atrosa. Demon odprowadzał go złowrogim spojrzeniem dopóki nie zniknął on za rogiem. Natomiast młodszy ze zdziwieniem patrzył na Atrosa. Był przecież pewny, że tamten chłopak był jedynie przybraną formą przez Atrosa, a nie osobą do sprzątania...

- No to co ode mnie chciałeś? - spytał milutko patrząc na niego wesoły.

- Nic - odpowiedział zawstydzony swoim głupstwem Alan.

- No dobrze - odpowiedział i zaczął się od niego oddalać. - Jestem zajęty, więc jakbyś czegoś potrzebował to mnie zawołaj a na pewno przyjdę.

- Nigdy z własnej woli bym cię nie zawołał - szepnął sam do siebie i poszedł w inną stronę niż Atros.

Przymknął oczy i westchnął. Powinien dowiedzieć się jak odróżniać normalne dusze od wcieleń Atrosa. Przecież nie może na każdą dusze krzyczeć, że niby jest nim. Jednak był ciekawy czy może przybrać postacie duszy, które istnieją. Czy tylko te, które sam stworzył. Czy może zmieniać się tylko w dusze, które są pod jego władzą. Miał nadzieję, że może zmieniać się tylko w te, które sam wymyślił. Nie chciałby przemieniał się w niego. Sama myśl o tym sprawiała u niego odruchy wymiotne. 

Gdy szedł przez korytarz zobaczył tą samą duszę, na którą jeszcze chwilę temu nakrzyczał. Myła ona podłogę bez żadnego słowa. Miała zaciśnięte usta i kwaśną minę. Nastolatek postanowił ją przeprosić za to co zrobił.

- Przepraszam, że na ciebie nakrzyczałem - powiedział Alan, a tamten od razu spojrzał na niego zaskoczony.

- Nic nie szkodzi - odpowiedział i ponownie zabrał się za  szorowanie podłogi. - Pomyślałeś, że ja to on, racja?

- Tak, on mnie często zaczepiał w ten sposób - odpowiedział.

- Rozumiem sam czasem nie wiem z kim rozmawiam. Bardzo często myślę, że rozmawiam z jakąś inną duszą, a tak naprawdę rozmawiam z Atrosem.

- Tak z ciekawości to Atros zmienia się tylko w wymyślone przez siebie dusze czy w każdą?

- W każdą może - odpowiedział i przetarł czoło, szybko wracając do mycia.

- Okropność - powiedział Alan.

- Zgadzam się - uśmiechnął się delikatnie. - Tak w ogóle mam na imię Miłosz.

- Ja mam na imię Alan - powiedział chłopak po zdziwił się, że tamten nie przerwał pracy i nie podał mu ręki. - Dlaczego tak się śpieszysz z tym myciem?

- Atros daje tylko jedzenie duszom które zrobią wszystko co mają zrobił, a ja mam umyć całą podłogę na tym piętrze.

- Dużo ci zostało? - spytał Alan z troską.

- Tak jeszcze ponad połowa - na chwilę przestał myć i usiadł na piętach.- Dzisiaj jedzenia widocznie nie dostanę...

- Co się stanie jak długo nie będziesz tutaj jadł? - spytał zaciekawiony Alan.

- Będziesz ciągle odczuwał głód i schudniesz tak, że będziesz wyglądał mniej więcej jak ja - powiedział i podciągnął bluzkę pokazując wystające żebra.

Alan skrzywił się i zaczął strasznie współczuć chłopakowi. Wiedział, że musiał bardzo długo głodować.

- Poczekaj za chwilę wrócę - powiedział do niego i szybko pobiegł.

Zostawił zdziwionego chłopaka za sobą. Wbiegł do pierwszego lepszego pokoju i usiadł na łóżku. Pokój był cały w ciemnym fiolecie. Położył się na łóżku i zaczął specjalnie ściągać pościel, by wyglądała jakby długo na niej leżał. Następnie usiadł na łóżku i złapał się za brzuch.

- Atros - powiedział delikatnie i cicho.

- Wołałeś? - spytał głos za nim.

Chłopak spojrzał na niego i widząc jego uśmiech skrzywił się.

- Chcę jeść i to dużo bo jestem już bardzo głodny - powiedział wyraźnie ostatnie słowo.

Tamten tylko uśmiechnął się i pstryknął palcami, a przed Alanem pojawił się stół z ogromną ilością pysznych rzeczy. Były na nim dosłownie dania z całego świata: rosyjskie, angielskie, japońskie, a nawet greckie. Wszystko pachniało tak pięknie, że Alan mógłby cały czas go wdychać.

- Mam nadzieję, że tyle wystarczy - powiedział i obdarzył go ogromnym uśmiechem. - Niestety ja mam dużo nowych dusz i muszę się nimi zają,ć więc nie mogę ci towarzyszyć.

- Dobrze, dobrze idź już - odpowiedział i machnął na niego ręką nakładając sobie jedzenie na talerz.

Tamten tylko puścił mu oczko i zniknął. Gdy tylko to zrobił Alan szybko wstał i wyszedł z pokoju. Pobiegł do Miłosza z uśmiechem. Chłopak dalej mył podłogę. Spojrzał na niego, gdy ten stanął przed nim.

- Miłosz chodź, nie pożałujesz - powiedział do niego szczęśliwy.

- No dobrze... - powiedział i poszedł za Alanem spokojnie.

Rozglądali się obaj czy nigdzie nie ma Atrosa, ale żaden z nich nie zauważył go nigdzie. Alan z zadowoleniem otworzył mu drzwi gdy doszli na miejsce. Oczy Miłosza otworzyły się szeroko, widząc tyle jedzenia.

- Jak? - spytał go zdziwiony.

- Opowiem ci później. Wchodź za nim Atros przyjdzie.

Tamten posłuchał się go i wszedł do pomieszczenia. Ostrożnie podszedł do stołu boją się, że wszystko zniknie gdy dotknie stołu tylko. Dotknął ostrożnie kurczaka i czując, że dalej nie znika uśmiechnął się wesoło. Wtedy najszybciej jak umiał zaczął jeść, bojąc się, że to wszystko zaraz zniknie. Alan uniósł brwi widząc jak tamten się śpieszy, a sam wziął sushi i zaczął je jeść.

Gdy Miłosz najadł się usiadł na łóżku wzdychając z przejedzenia. Od dawna się tak nie najadł jak dzisiaj. Spojrzał się wdzięczny na Alana.

- Dziękuję - uśmiechnął się do niego. - Ale wybacz jednak muszę iść dokończyć myć.

- Rozumiem - powiedział i chwilę pomyślał. - Mogę dotrzymać ci towarzystwa?

- Jasne - odpowiedział i wstał pomagając wstać również Miłoszowi.

I Hate You|Yaoi| Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz