Chapter 4 "Pokój 210"

3.2K 411 255
                                    






„Przecież nie będę pukał do każdego pokoju na chybił trafił!" -powiedział sam do siebie.

Spojrzał na tablicę korkową wiszącą na korytarzu. Podążał po niej wzrokiem, szukając jakiejkolwiek podpowiedzi do tego, w którym pokoju może mieszkać Shoto. Zastanowił się przez chwilę, czy może nie lepszym pomysłem byłoby pójście do niego rano... Chyba po prostu jego ciekawość przeważała trzeźwe myślenie. Jego wzrok zatrzymał się na rozkładzie pokoi, w którym idealnie było widać, gdzie kto ma pokój. Todoroki okazał się mieszkać pod numerem 210. „Czyli drugie piętro, tuż pode mną."-Pomyślał i zerwał się z miejsca. Musiał uważać, aby nie obudzić kogokolwiek z uczniów albo nauczycieli. Nie było to do końca dozwolone, cisza nocna mówiła, że chodzenie po pokojach jest do godziny 22.00, jednak nauczyciele nigdy ich nie sprawdzali, wiec mieli pełną swobodę.

Odwrócił się tyłem do tablicy i pomaszerował korytarzem w kierunku schodów. Zszedł po nich cicho, a następnie wzrokiem chciał zlokalizować jego pokój. Przeszedł chwilkę, po czym znalazł jego drzwi. Energicznie zapukał w nie kilka razy. Sam nie do końca wiedział, co mógłby mu powiedzieć. „Hej mieszańcu, po chuja mi pomagałeś, sam bym dał radę!"-Ten scenariusz wymazał z głowy. Chciał być chociaż bardziej „łagodny" skoro zawdzięczał mu życie. Poczuł jak jego serce, zaczęło bić szybciej. Zestresował się. To nie pierwszy raz, kiedy stracił nerwy nad sobą. Sam nie wiedział czego do końca się bał. To tylko jego kolega z klasy prawda? Nie powinien na niego donieść... Po kilku sekundach usłyszał przekręcanie się zamka, a po chwili zobaczył istnego anioła śmierci. Roztrzepane włosy zachodziły na zaspane oczy Todorokiego. Nie miał na sobie koszulki, przez co zauważył świeże bandaże, które musiały być założone przed snem. Oprócz bandaża na torsie zauważył także jeden na lewym nadgarstku. W przeciwieństwie do tego, na jego klatce piersiowej, można było zobaczyć na nim zaschniętą krew. W chwili kiedy Bakugou zorientował się, że Shoto stoi przed nim w samych bokserkach, zrobiło mu się trochę gorąco.

-Ehh, co ty tutaj robisz?-Zapytał Shoto nadal przecierając swoją twarz ręką. Miał zaspany głos, w tym chrypkę. Jego głos był wtedy... seksowny? Może inaczej... inny. O tak! Inny.

-Nadal nie powiedziałeś czemu tu jesteś...-Powiedział już zniecierpliwiony.

-NIE STOJĘ TU NAWET 15 SEKUND!-Baku wydarł się trochę za głośno, przez co możliwe, że któryś z nauczycieli się obudził. Po chwili oboje usłyszeli kroki na korytarzu. Wiedząc, że będą mieli kłopoty Todoroki pociągnął blondyna do siebie zamykając drzwi. Wciągnął go do środka, w którym panowała kompletna ciemność. Siła z którą go wciągnął spowodowała że oboje przewrócili się na łóżko Shoto.

Byli zdecydowanie za blisko siebie.

-C-co ty robisz mieszkańcu?!-Krzyknął do Shoto.

Serce, które zdążyło się uspokoić, ponownie zaczęło szarżę. To było co najmniej niekomfortowe dla niego samego.

-Gdybym nas nie wciągnął mielibyśmy kłopoty, a teraz.. Mógłbyś zejść z mojej klatki piersiowej, nadal mnie boli.-Odrzekł. Gdy blondyn zdał sobie sprawę, że jego ręka błądzi po jego mięśniach speszył się i odsunął od niego opadając na łóżko. Miał ochotę przekląć, ale powstrzymał się w ostatnim momencie.

Todoroki wstał z łóżka i zapalił światło w pokoju. Katsuki zauważył, że jego twarz oblała się bardzo delikatnym, ale zauważalnym rumieńcem.

-Przejdźmy do rzeczy, co chcesz ode mnie o trzeciej w nocy?-Zapytał upijając łyka zimnej już herbaty, którą odstawił na stolik nocny.

-Em..-Zaczął.-To nie tak, że cię lubię czy cokolwiek w tym stylu..-Kontynuował.- Ale chciałem ci em... podziękować? W sensie dowiedziałem się, że mnie... W każdym razie sam bym sobie poradził, ale dzięki. -Powiedział lekko speszony, gdy spojrzał na niego bez górnej części ubioru.

Sam siebie już nie poznawał. Gdzie był ten chamski i chcący zabić każdego Bakugou?

W odpowiedzi na słowa Katsukiego Todoroki lekko się uśmiechnął. Nie lubił się uśmiechać. Kojarzyło mu się to z uległością, uśmiechem, z którym jego matka polała mu twarz wrzątkiem i uśmiechem jednej, ważnej dla niego osoby... Jednak w tamtym momencie zapomniał kompletnie o negatywnych myślach i skupił się na samych podziękowaniach. Zaśmiał się cicho, nie sądził, że blondyna stać na jakiekolwiek podziękowania + widzenie go tak speszonego najzwyczajniej go śmieszyło.

Bakugou spojrzał na niego i agresywnie podniósł się do góry.

-Z czego się niby śmiejesz?! powiedział wskazując na niego palcem. Nie lubił, gdy ktoś z niego drwił, jednak uśmiech Todorokiego rozgrzał jego zimne serce. To był pierwszy raz, gdy obserwował jego uśmiech. Może nie uśmiechał się przesadnie, ale wystarczyło, aby lekko go ruszyć.

-Z twoich podziękowań.

-Co niby z nimi nie tak?!-Powiedział bardziej agresywnie.

-Wydało mi się to naprawdę Urocze jak na ciebie.- zwrócił wzrok na Blondyna a ich oczy się spotkały. Czerwone i pełne złości zmieniły swój wyraz na nieznany dotychczas Todorokiemu. Zdawały się pełne zdziwienia, ulgi i czegoś, czego nie potrafił rozgryźć.

- A teraz, jeśli pozwolisz zrobię nam herbatę. I tak tutaj utknąłeś.-powiedział Shoto i podszedł do czajnika, którego nastawił. Bakugou nadal patrzył w miejsce gdzie chwilkę temu siedział chłopak. Można powiedzieć, że utknął w pewnego rodzaju transie. Nadal analizował jego słowa doszukując się czegos czego sam nie wiedział.

-Jak tam twoje ramię?- Zapytał mieszaniec czekając, aż woda w czajniku się zaparzy. Kostium Todorokiego był już u krawcowej, która obiecała go naprawić jak najszybciej.

-Nic nie czuję.-Odpowiedział mu, ponownie siadając na łóżku.

- Ile słodzisz?- zapytał po chwili Shoto.

-Cztery płaskie Łyżki.-powiedział zwracając głowę w jego stronę. Gdy zwrócił głowę na jego plecy zobaczył drobne nacięcia, które przypominały rany po wbitych paznokciach. W tamtym momencie zadał sobie pytanie: „czyżby kogoś miał?"-Ponownie wstał, z chęcią podejścia do zdjęcia na komodzie. To było... rodzinne zdjęcie. Kobieta z białymi włosami, tuląca się do małego chłopca, który widocznie się uśmiechał. Chciał wziąć ramkę w dłonie, jednak powstrzymał się w ostatnim momencie.

- O, haha.- zaśmiał się Todoroki.- Ja natomiast nie słodzę więcej niż jedną łyżkę.- powiedział nalewając wrzątek do kubków. Następnie je podniósł i jeden z nich podarował Baku. Mieszaniec usiadł na łóżku i poklepał miejsce obok siebie, na znak, aby blondyn usiadł obok niego. Katsuki usiadł z różowym kubkiem w dłoniach, a po chwili nastała niezręczna cisza. Baku chciał jak najszybciej się jej pozbyć więc zaczął:

-Czemu to zrobiłeś?-Powiedział patrząc na parujący napar.

-Hm?- Todoroki wyprostował plecy i spojrzał na niego.

-Czemu osłoniłeś mnie kosztem siebie?-Wytłumaczył.

- Bo mogłeś zginąć.-odparł.

- MORDA! Też mogłeś zginąć!-Bakugou podniósł ton głosu.

-A czy wyglądam ci na kogoś kto pozwolił by komuś umrzeć?- powiedział.

Bakugou zwrócił swój wzrok ku niemu. Nie wiedział co odpowiedzieć, więc cisza ogarnęła pokój.

-Już raz to widziałem. Nie chce by ktoś umarł na moich oczach, jedyne co chce Robić to nie błyszczeć albo być Sławny, chce chronić tych, którzy sami nie są w stanie.- wydukał wpatrując się w Katsukiego.

Miło będzie gdy zostawisz gwiazdkę <33

Zimny dotyk ✔️\\ Todobaku \\ Boku no hero academiaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz