rozdział jedenasty; Może nie zauważą naszej nieobecności..

5.3K 293 1.1K
                                    

Czarna sukienka z wyciętym dekoltem i małymi, bufiastymi rękawkami zakrywająca moje udo do jednej trzeciej, góra delikatnie połyskująca brokatem, dół śliski, flanelowy i lekko podwiązany z boku. Gołe nogi spryskane delikatnyi sprayem nabłyszczającym, buty w kolorze sukienki na sporej szpilce z osłoniętymi palcami, na których widniały różowe paznokcie.

Mały tatuaż kwiatuszka w z boku mojej stopy teraz podobał mi się jeszcze bardziej.

Delikatny, srebrny łańcuszek z serduszkiem, symboliczny pierścień zaręczynowy mojej mamy, z którym mało kiedy się rozstawałem... Makijaż subtelny, nieprzyćmiewający mojego uroku. Głównie cera rozświetlona, satynowy cień do na powiece w lekko złotym odcieniu i niewielka, wyciągnięta kocia kreska. Na ustach wenylowa pomadka o kolorze różowej brzoskwini, wykończona delikatnym błyskiem. Włosy odgarnięte na bok, spryskane odrobiną lakieru i podpięte wsuwkami z jednej strony. Mała torebeczka przewieszona przez ramię, do której włożyłem telefon, parę banknotów, pare majtek, szczoteczkę do zębów i wibrator...

żartuję. Bez wibratora....

miałem na myśli płyn do demakijażu i wacik. Oczywiście.

Byłem gotowy. Właściwie siedziałem już w samochodzie swojego ojca i pisałem wiadomość do Zoe, która czekała już pod domem Stylesów. Zbliżaliśmy się do celu. Rzeczywiście zauważyłem ją, machając ręką i zwróciłem się do taty.

– Nie martw się o mnie. Skup się na swoich dzieciach, które rzeczywiście potrzebują uwagi, a nie na mnie. Jestem dorosły – zauważyłem, że chce coś powiedzieć – oficjalnie za kilka dni, wiem, ale jestem odpowiedzialny.

– Wiesz, Louis... – zaczął, przez dłuższą chwilę wyraźnie wahając się nad tym co ma powiedzieć. – To co ty i te wszystkie osoby zrobiliście po meczu było niesamowite. Nie potrafię nawet opisać dumy, jaką wtedy czułem i nadal czuję...

Na jego słowa poderwalem głowę do góry, aby spojrzeć na niego z lekko rozchylonymi ustami.

– Nie przeklinałbym jeśli wiedziałbym, że tam będziesz – zaśmiałem się, rozluźniając lekko atmosferę.

– Cała ta inicjatywa była naprawdę wspaniała. Przez to, ile osób zebraliście, które w ogóle odważyły się na to... Nie wiem jak to zrobiłeś - mówił, na sekundę na mnie zerkając.

– Mam nadzieję, że to coś da – westchnąłem.

– Na pewno. Nie mają w sobie aż tyle wstydu, żeby nic z tym nie zrobić kiedy całą sytuację poznał sam burmistrz – położył dłoń na tej mojej. – Baw się dobrze, ale rozważnie, dobra? Nie popełniaj moich błędów z przeszłości – prychnął.

– Tato, czy ty właśnie nazwałeś mnie błędem?

Ojciec spojrzał na mnie wielkimi oczami, robiąc niewinną minę. Wybuchliśmy śmiechem.

– W oficjalnej wersji wydarzeń to twoja matka zaciągnęła mnie do łóżka, a ja byłem zupełnie bezbronny!

– Oczywiście, wykorzystujesz to, że nie ma tu jej i nikt nie może się o to spierać.

– W każdym razie, jeśli uprawiasz seks, to wiesz co robić.

– Boże, tato – jęknąłem iście męczeńskim tonem, zasłaniając oczy dłonią, na co on się zaśmiał. – Dobrze chociaż, że nie torturujesz mnie tak jak Lottie.

– O tyle dobrego, że nie masz macicy – poklepał moje ramię. – Co nie znaczy, że możesz bagatelizować ten temat, bo ciąża to nie jedyny skutek seksu, tak?

– Złapanie jakiegoś syfa jest jeszcze gorsze –  skrzywiłem się, poprawiając grzywkę podczas przeglądania swojej twarzy w lusterku samochodowym.

King Of The School • ls; zmOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz