rozdział dziesiąty; Dajcie nam mikrofon!

3.9K 273 976
                                    

Właściwie byłem całkiem pewny siebie, co nie zmieniło się nawet wtedy, gdy siedziałem już w autobusie. Problemy nadeszły, kiedy musiałem z niego wysiąść. Przed szkołą już zbierała się masa znajomych kreatur, a ja nagle poczułem się słabo. Wyciągnąłem papierosa, postanawiając że to dobry sposób na odstresowanie się. W międzyczasie odpisałem Zaynowi z oznajmieniem, że musimy porozmawiać, gdy tylko spotkamy się na długiej przerwie. Sprawdziłem też, czy nie mam żadnej wiadomości od Harry'ego. Niestety... A co jeśli odstraszyłem go wczorajszym wydarzeniem? Albo może on wcale nie chciał mnie pocałować, tylko tak po prostu zerknął na moje usta? Cóż, nawet jeśli moje zachowanie go nie wystraszyło, mój dzisiejszy wygląd powinien dokończyć dzieło, ale mimo wszystko chciałem by mnie zobaczył. Była to dobra chwila, by przekonać się, jak tak naprawdę na mnie patrzy.

Stwierdziłem, że palenie papierosa to jednak niezbyt trafny sposób, bo teraz miałem paskudny oddech.

Nie dość, że wyglądam jak menel, to jeszcze śmierdzący.

Wiem, że wyolbrzymiałem całą sytuację, bo właściwie moje ubrania wciąż były ładne, a z twarzy też jestem dobrą dupą, ale po prostu byłem obsrany niecodziennymi okolicznościami. Wyrzuciłem niedopałek, biorąc gumy arbuzowe do buzi i spryskałem się miniaturowym perfumem, który nosiłem w torebce. Kiedy zacząłem iść przed siebie, ludzie mijali mnie z dziwnymi spojrzeniami. Zacząłem czuć się słabo, więc teraz naciagnąłem kaptur bardziej na twarz i otworzyłem ciężkie drzwi.

– Hej, Louis!

– O nie... – jak na złość akurat musiał pojawić się Harry, którego zobaczyć oczekiwałem jak najpóźniej, dopiero gdy przyzwyczaję się do nowej sytuacji. Jak w ogóle rozpoznał mnie w tych ciuchach?!

– Um... Hi! – zrobiłem krok w przód i przez to, że nic nie widziałem wpadłem na wyrzeźbiony tors.

– Oops! Wszystko okej? – zaśmiał się, kładąc dłoń na mojej tali. – Powinieneś zdjął kaptur z oczu.

– Nie mogę... – jęknąłem, bardziej pochylając głowę.

– A to dlaczego? – słyszałem w jego głosie ogrom konsternacji.

– Bo jestem chory i nie mogę ci się tak pokazać...

– Nie brzmisz na chorego...

– Dostałem uczulenia. Na twarzy i całym ciele. Dlatego tak wyglądam, i um. Właśnie tak – kaszlnąłem kilka razy.

– Coś ci nie wierzę – przyznał szczerze Harry, kładąc palec pod moją brodą, unosząc w ten sposób moją twarz do góry, przez co i sam kaptur osunął się do tyłu. Zamknąłem oczy, nie chcąc widzieć jego reakcji.

Czułem jak kładzie kolejno obie dłonie wypełniając nimi moje policzki. Dosłownie ich ciężar i ciepło były dla mnie bardziej niż idealne. Westchnąłem, gdy prychnął, miękkim oddechem łaskoczący moją twarz.

– Kłamca. Wyglądasz normalnie. Możesz otworzyć oczy?

Spełniłem jego prośbę, robiąc przy tym głupią minę z zezem, jeszcze bardziej w ten sposób rozśmieszając bruneta, który potarł kciukami skórę, zanim niestety dla mnie zabrał dłonie.

– Nie jestem wymalowany po raz pierwszy od bardzo dawna – przewróciłem oczami.

– Wyglądasz zupełnie uroczo – brunet włożył dłonie do kieszeni spodni, przekręcając głowę jak skołowany szczeniaczek. – Młodziej... Wciąż seksownie. Naprawdę seksownie – zmienił ton na ostentacyjnie filuterny, sprawiając, że zaśmiałem się.

– Taaa... – przeciągnąłem.

– Wątpisz w to? – zmrużył oczy.

– Nie, ale nie ukrywam, że wykracza to odrobinę poza moją strefę komfortu...

King Of The School • ls; zmOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz