rozdział dwudziesty; Chłopak i chłopak? Para?

3.2K 205 433
                                    

– Nawet nie wyobrażasz sobie jak bardzo mi ciebie brakowało – wyznał Harry, po tym gdy już wchodziliśmy po schodach na drugie piętro, aby dojść do jego pokoju hotelowego. – To, że kompletnie się nie odzywałem, nie dając znaku życia, nie znaczy, że dosłownie wegetowałem myśląc o tobie.

– Ja również za tobą tęskniłem – praktycznie jęknąłem, uczepiony jego ciała. Owijałem ramiona wokół tułowia dziewiętnastolatka łącząc dłonie przy jego boku. Harry obejmował mnie, przyciągając do siebie i trochę bujaliśmy się idąc niezbyt stabilnie. Byliśmy zmęczeni emocjami. – Spędzimy cały weekend razem?

– Mam test w poniedziałek i tak bardzo mnie to nie obchodzi, że sobie nie wyobrażasz – mruknął chłopak, na co ja zachichotałem, gdy otwierał drzwi do odpowiedniego pokoju.

– Ja chyba też znam jakieś zaliczenie, ale ostatnimi dniami nie potrafiłem myśleć o niczym innym, po za tym, co się z tobą działo.

Harry zatrzymał ruch dłoni, którą przekręcał klucz w zamku. Wgapił wzrok w powłokę drzwi, kręcąc głową w niezwykle neurotyczny sposób.
– Nie powinienem pozwolić na to, żebyś się opuszczał w nauce – położył dłoń w dole moich pleców, otwierając przede mną drzwi. Czułem jak rumienie się delikatnie, rozpinając swoją kurtkę i rozejrzałem się po pomieszczeniu, które wyglądało jak każdy inny hotelowy pokój. Główną rzeczą, która przyciągała wzrok było spore łóżko dwuosobowe. Ogólny wystrój był całkiem przyjemny i cieszyłem się, że spędzimy czas w miejscu oddalonym od niechcianych ludzi. Mogliśmy napawać się tylko i wyłącznie własną obecnością, co było czymś, czego potrzebowaliśmy. Satysfakcja rozpierała moją pierś. Nie mogłem doczekać się upragnionego odpoczynku i bliskości.

– W tej chwili mam w życiu inne priorytety – odezwałem się sardonicznie, zerkając na chłopaka z dołu. On jedynie uśmiechnął się, znowu całując mnie z wielką subtelnością. Nigdy nie czułem się bardziej podziwiany. Czułem, że te pocałunki są wyrazem adoracji i po prostu... wielkiego zauroczenia.

– Może obejrzymy jakiś film jeśli chcesz? Niestety jedyną opcją będzie mój lub twój telefon, ale wiesz... – parsknął. Odkąd dotarliśmy do hotelu, przez Harry'ego przemawiało wielkie opanowanie. Wydawało się, że emanował zasłużonym spokojem i przez to również poczułem się stabilnie ze swoimi burzliwymi jak dotąd emocjami.

– Brzmi przyjemnie – zdjąłem kurtkę razem z szalikiem wiszając na jednym z dwóch wieszaków, które widniały na drzwiach. Harry zrobił to samo i zrzuciliśmy ze swoich stóp buty. Spojrzałem na telefon, dochodziła godzina dwudziesta pierwsza. Z jednej strony nie wiedziałem, jakim sposobem czas upłynął tak szybko, z drugiej natomiast byłem zmęczony jakby nadchodził środek nocy. – Odkąd tu jesteś, jakie leki bierzesz? — spytałem, starając się nie naciskać na Harry'ego tonem swojego głosu, aby uniknąć z jego strony zdenerwowania.

– Um, próbowałem nic, ale... – wyglądał na wyraźnie zakłopotanego moim pytaniem. – Tylko przeciwbólowe, przez okropne migreny. Paracetamol...

Sapnąłem cicho, zerkając na leżącą przy łóżku torbę. – Dasz mi je, proszę?

Brunet pokiwał głową, nietęgo podchodząc do torby podróżnej, z której po chwili wyciągnął dwie saszetki, z czego jedna była prawie już zużyta. To w żadnym stopniu nie spotkało się z moim entuzjazmem.

– Spróbujemy się dzisiaj bez tego obejść, hm? – spytałem go, dzierżąc w dłoni listki tabletek. Harry spojrzał na mnie jak na szaleńca.

– Chyba n-nie myślisz, że to jest tak proste i po prostu z dnia na dzień... — westchnął ugodowo, wiedząc, że mnie nie powstrzyma przed tym, wydawałoby się irracjonalnym, pomysłem. A raczej jego zrealizowaniem.

King Of The School • ls; zmOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz