rozdział dwudziesty ósmy; Myślałem, że jesteś na mnie zły

2.9K 187 474
                                    

Odkąd wróciłem od Harry'ego w poniedziałek prosto do szkoły, a następnie wszedłem do domu, mimo jego zdecydowanej poprawy humoru, nie opuszczał mnie ciężki i bolesny ciężar w żołądku. Nie potrafiłem wprost znieść cierpienia chłopaka przez męczące go demony przeszłości, które przecież w dalszym ciągu go nawiedzały. Ujrzenie jak nagle potrafiły wpłynąć one na jego nastrój... raniło mnie. Niby sobotnia noc była naprawdę zabawna, a niedzielny wieczór upłynął nam w naprawdę przyjemnej atmosferze mimo bólu głowy. Zayn i Liam przyjechali z ogromną pizzą i masą innych smakołyków, znów na kilka godzin sprawili, że ja i Harry dobrze się bawiliśmy. Ale kiedy nadszedł czas spania tym razem byłem pewien, że Harry nie zaśnie prędko mimo dobrego humoru. I jakie to okrutne, że nawet jeśli świetnie się bawi i fizycznie jest zmęczony, sen i tak nie chce nadejść? Później obudziłem się gdzieś w środku nocy, albo nad ranem, sam nie wiem. To było tylko jak sekundowe przebudzenie się, ale przysięgam, że widziałem nad sobą nachyloną twarz, czułem dłoń na swoich włosach, a później smakujący alkoholem pocałunek, który znów mnie uśpił.

To było tak cholernie niesprawiedliwe! Osoba tak wspaniała jak Harry zasługiwała na każde możliwe dobro tego świata, a w zamian za to w bardzo krótkim odstępie jego niezbyt długiego życia doświadczył więcej niż niejedna w pełni dorosła już osoba!

Zwinięty w pozycję embrionalną i owinięty kocem na moim łóżku w pokoju, wpatrywałem się w rozgwieżdżone niebo za oknem, rozmyślając nad tym wszystkim.

Nie sądziłem nawet, że mogę tak prędko przywiązać się do dzielenia łóżka ze swoim chłopakiem, ale teraz, gdy nadchodził czas, w którym byłem już przyszykowany na jutrzejszy dzień i mogłem iść spać po prostu nie umiałem się do tego zabrać, kiedy druga strona materaca była pusta i zimna. To brzmi dramatycznie i żałośnie. W dodatku po tych paru dniach bez rodziców powinienem spędzać z nimi czas i opowiadać jak dobrze się bawiłem, a nawet tego nie potrafiłem zrobić spławiając ich tylko krótkim „ bawiłem się świetnie, ale jestem zmęczony". W moich oczach zakłuły łzy, bo jak zwykle przejmowałem się czymś bardziej niż zwykły człowiek. Nawet nie zorientowałem się, kiedy mimowolnie po moich policzkach zaczął płynąć wolny strumień na co zareagowałem pociągając nosem. Mocniej ściskałem materiał koca, przyciągając także nogi do klatki piersiowej, kiedy przechodziłem przez swoje chwilowe załamanie.

Musiałem po prostu w jakiś sposób to wszystko odreagować. Przecież do cholery wiedziałem na co się piszę. Wiedziałem, że droga do idealnego związku nie będzie prosta, "idealny związek" nawet nie istnieje. Zacząłem zastanawiać się, czy czuję się teraz tak beznadziejnie przez swoje początkowe nastawienie. Po co założyłem, że będzie cały czas świetnie, skoro wiedziałem, że to niemożliwe w tej sytuacji? Dlaczego nie potrafię godzić się z tymi gorszymi momentami? To takie dziecinne, przeżywanie wszystkiego tak mocno. Czy w ogóle jestem gotowy na związek? Teraz, w tym czasie, nie powinienem mieć w głowie takich pytań. Och, weź się w garść Tomlinson.

Usłyszałem, że drzwi do mojego pokoju się otwierają.

Pojawienia się w tym właśnie momencie Lottie było ostatnią rzeczą jakiej się spodziewałem i jaką mógłbym chcieć. Ale tak się właśnie stało, ponieważ nastolatka w dalszym ciągu nie nauczyła się pukać i weszła do środka pomieszczenia bez najmniejszego ostrzeżenia. Skuliłem się bardziej w sobie, przecierając mokre policzki.

– Coś się wydarzyło u Harry'ego? – spytała na wstępie, naprawdę delikatnym głosem, który zawsze przypominał mi mamę. Uświadomiłam sobie jak bardzo chciałbym, żeby tu ze mną była, żeby pojawiła się chociaż na chwilę. Za jej życia nie dostrzegałem jak często proszę ją o pomoc, uświadomiłem to sobie dopiero, gdy jej zabrakło. – Hej Lou, płaczesz braciszku?

King Of The School • ls; zmOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz