rozdział dwudziesty czwarty; Trzymał mnie tak ciasno, że cały zdrętwiałem.

3.3K 195 485
                                    

– Jesteś gotowy na wejście do paszczy lwa? – potarłem dłonie, gdy Harry porządnie się w końcu rozbudził oraz ogarnął swoje roztrzepane pukle przy lustrze mojej toaletki.

– Nie i tak – mruknął. – Nie, bo po prostu najnormalniej w świecie się boję. I tak, bo jestem naprawdę ciekaw osób, które cię wychowują i z którymi żyjesz.

– Tacie imponuje to, że się boisz, wiesz o tym? – zachichotałem, stojąc nad nim i kładąc dłonie na jego barkach, kiedy oglądał okrągłe opakowanie z moim sypkim pudrem rozświetlającym z naprawdę intrygującym wyrazem twarzy. Jak dziecko, które poznaje nowe zabawki. Potem sięgnął po korektor i zerkając to na swoje odbicie, to na podłóżny przedmiot zdecydował się go użyć nakładając trochę za pomocą aplikatora pod oczy. A to podobno ja w naszej parze jestem strojnisiem.
– Oprócz tego, że czerpie z tego chorą, ojcowską satysfakcję stwierdził, że: "skoro się stresuje, zależy mu". Pewnie coś w tym jest, nie? – spojrzałem na to, jak Harry wtarł korektor pod oczy, kiwając głową i już chciał wstać, kiedy zatrzymałem go. – Czekaj, musimy to zasetować, bo ci się w zmarszczkach zbierze! – sięgnąłem po puder i jakiś niezbyt duży, puchaty pędzelek. Małym palcem podniosłem jego brodę, aplikując puder pod oczy Harry'ego i trochę na nos. – Muszę ci kiedyś zrobić całą rutynę pielęgnacyjną, gdy będziesz u mnie na noc. Twoja skóra prawie w ogóle nie wydziela sebum! Sucha jak wiór.

– A podobno jestem idealny – drażnił się, gdy odsunąłem już od jego twarzy pędzelek.

– Bo jesteś idealny w swojej niedoskonałości – zacmokałem, klepiąc delikatnie jego policzek w miejscu dołeczków. – To co? Schodzimy na dół?

Jak na zawołanie do moich drzwi ktoś zapukał. Po okrzyku „proszę!" zobaczyłem wychylającą się zza framugi Lottie. – Macie zejść za kolację w przeciągu trzech minut, bo tata już ma obsesję na punkcie tego, że coś robicie – oznajmiła, chwilę po tym zamykając drzwi. Przewróciłem oczami, poklepując bark Harry'ego. Chwilę później pojawialiśmy się w jadalni, gdzie na stole już zostały wyłożone talerze, a na jego środku naczynia z żarciem. Nie jadłem nic od powrotu do domu, więc w tym momencie chciałem rzucić się na to wszystko.

– Niech państwo mi wybaczą – Harry zaczął zwracać się do moich rodziców, którzy stali naprzeciwko nas. – Jestem naprawdę wykończony przez ostatnie dni i jak tylko położyłem głowę na poduszce, odleciałem, a Louis mnie nie obudził – spojrzał na mnie z małym wyrzutem.

– Po pierwsze: nie miałem serca, bo wyglądałeś jak dziecko na drzemce, dosłownie jak Doris przez te włosy! A po drugie każdemu należy się odpoczynek po ciężkim dniu – uśmiechałem się, odsuwając jednocześnie dwa krzesła. Cała rodzina siedziała przy stole i na moje słowa, a zwłaszcza pierwszą część wszyscy zaśmiali się i atmosfera wcale nie była poważna, tylko rodzinna jak zawsze. Byłem ciekaw o co będą pytać Harry'ego i przede wszystkim interesowały mnie jego odpowiedzi. Po wygodnym zasiądnięciu, od razu sięgnąłem po miskę z wegetariańskimi sajgonkami. – To jak tam w pracy?

– Ciężko, ale da się przyzwyczaić – odparł ojciec, odpowiadając bardzo wymijająco i krótko. Wiedziałem, że robił to specjalnie, bo chciał skupić się rzecz jasna na Harrym. – Opuściłeś drużynę koszykarską, prawda?

– Właściwie to wypisałem się na tymczasowy okres, bo muszę ogarnąć parę spraw u samego siebie, ale nie zamierzam całkiem rezygnować z czegoś, na czym tak mi zależy – mruknął, podrygując nerwowo nogą pod stołem, co byłem w stanie zobaczyć tylko ja.

– Nabierz sobie sałatki, może jeszcze urośniesz od odrobiny warzyw – kolacja bez zgryźliwego żartu Charlotte byłaby oczywiście kolacją straconą. Demonstracyjnie nałożyłem trochę tej pysznej mieszanki kilku składników na talerz, posyłając jej zwycięskie spojrzenie, gdy dostała uwagę od Evelyn. Po kolei nakładałem również te same rzeczy na talerz Harry'ego, pytając go również na co jeszcze ma ochotę.

King Of The School • ls; zmOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz