3. KŁÓTNIA

297 36 1
                                    

Gdyby ktoś mi powiedział, że po wyjeździe do Niemiec moje życie wywróci się do góry nogami, to wyśmiałabym go. No bo niby w jaki sposób miałoby się to stać? To wszystko miało być takie proste. Miałam zamieszkać z Richardem, tutaj pracować i żyć bez żadnych nieoczekiwanych wydarzeń. Przynajmniej ja tak to widziałam, ale najwidoczniej los kolejny raz postanowił sobie ze mnie zakpić.

                                                                                         ***

W weekend starałam się nie myśleć o czwartkowym spotkaniu, żeby się nie rozpraszać. Michał w dalszym ciągu pozwalał mi grać w naszym zespole pierwsze skrzypce, a ja nie mogłam pozwolić sobie na amatorszczyznę, co zapewne wykorzystałby Arek. Na szczęście wszystko poszło po mojej myśli. Po piątkowym meczu wybraliśmy się na imprezę i muszę przyznać, że dobrze zrobiłam, idąc z nimi. Trochę alkoholu pozwoliło mi na chwilę zapomnieć o zmartwieniach. Szkoda tylko, że musiałam pilnować się, ile piję, bo miałam wielką ochotę upić się do nieprzytomności. Z moją poprzednią ekipą nie musiałam zwracać na to uwagi, bo gdy przesadzałam z procentami, mogłam liczyć, że się mną zajmą i nie będą potem niczego komentować, a tych kolesi nie znam, więc trzeba było trzymać fason. Jednak muszę przyznać, że cała piątka po godzinach pracy jest nawet rozrywkowa, ale do mojej paczki im daleko. Niestety.

                                                                                            ***

W środę kolejny raz zamyślona wracam z zajęć. Minął prawie tydzień, odkąd zderzyłam się z moją przeszłością. Nadal nie wiedziałam, co o tym wszystkim myśleć. Cały czas zastanawiałam się, skąd on mógł wziąć się w tych okolicach. Na dodatek podczas mijającego tygodnia, miałam wrażenie, że znowu go widziałam i to nawet dwa razy. No, chyba że zaczynam świrować i moja podświadomość każe mi myśleć, że to on. Czuję, że zaczynam się gubić, a nie mam z kim o tym porozmawiać. Natłok myśli, jaki jest w mojej głowie od tygodnia, nie daje mi spać nocami. Wyglądam jak zombie, jestem permanentnie zmęczona, przez co bywam rozdrażniona i niestety odbija się to na Richardzie, z którym zdążyłam już pokłócić się kilka razy tak naprawdę o nic. Na szczęście równie szybko godziłam się z brunetem. Od kilku dni rozważam opcję zadzwonienia do Rafała i opowiedzenia mu o tym, kogo spotkałam, ale ostatecznie zawsze tchórzę i odkładam telefon do kieszeni. Freitag widząc strapienie na mojej twarzy, kilkukrotnie pytał się, o co chodzi, ale ja stwierdziłam tylko, że jestem zmęczona. Nawet nie wiem, jak mu o tym powiedzieć, a coś mi się wydaje, że w końcu będę musiała to zrobić. Jak on zareaguje na tę wiadomość? Wesprze mnie? Czy uzna, że kolejny raz go okłamywałam, zataiłam coś przed nim i się rozstaniemy? Nie, tej opcji nie biorę pod uwagę. Nasz związek nie może się przez to rozpaść. 

Mijam kolejne metry, nie zwracając nawet uwagi na drogę.

— Czy ja w ogóle zmierzam w dobrym kierunku? — zaczynam się zastanawiać, kiedy przechodzę następne kilkadziesiąt metrów. Z moich rozmyślań wyrwa mnie dźwięk dzwoniącego telefonu.

— Gosia, gdzie ty jesteś? Powinnaś być w domu od co najmniej pół godziny — słyszę głos Richarda. Naprawdę? Już ta godzina? Czyżbym, aż tak straciła rachubę czasu?

— Wracam do domu — odpowiadam, rozglądając się po okolicy. Wtedy do mnie dociera, że jednak idę w złym kierunku. – Richi, zrobiłam sobie mały spacerek. Nie czekaj na mnie z jedzeniem — kłamię, bo nie chcę przyznać się do tego, że poszłam złą drogą.

— No dobrze — odpowiada zrezygnowany. — A za ile mniej więcej będziesz?

— Powinnam się wyrobić w niecałe czterdzieści minut — mówię z uśmiechem.

Druga szansa [Richard Freitag] ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz