28. ODKRYTA TAJEMNICA

259 34 2
                                    

Ja wiedziałam, że tak będzie. Po prostu to czułam. Świetnie. Rozwaliłam auto Meiera. Jeszcze, jakby tego było mało, uderzyłam w tył radiowozu. To się nazywa podwójne szczęście. Z wnętrza samochodu, stojącego przede mną wychodzi dwóch funkcjonariuszy, a ja z bezsilności opieram czoło o kierownicę. Chwilę później słyszę stukanie w szybę. Głęboko wzdycham i unoszę głowę, po czym opuszczam szybę w dół.

— Dzień dobry pani. Aspirant Hubert Krause — przedstawia się policjant.

— Dzień dobry, chociaż raczej nie dla mnie — odpowiadam zrezygnowana.

— Już powiadomiłem inny patrol policji, są w drodze. Potrzebuje pani pomoc medyczną?

— Nie, nic mi nie jest — mówię, chociaż tak naprawdę trochę boli mnie szyja.

— Co się stało, że nie zauważyła pani tego, że zatrzymujemy się na światłach? — pyta, a ja cicho wzdycham.

— Przepraszam, zapatrzyłam się — odpowiadam, po czym odpinam pas i wychodzę z samochodu, żeby zobaczyć, jak wygląda sytuacja. Kiedy spoglądam na dość mocno powgniatane auta, zaczynam się coraz bardziej denerwować, co oczywiście nie jest obojętne dla mojego organizmu. W sekundę zginam się w pół, przez ból brzucha. Biorę głęboki wdech, żeby się uspokoić, bo wiem, że nie mogę się denerwować.

— Dobrze się pani czuje? — dopytuje funkcjonariusz, a ja przytakuję głową. Podchodzi do niego drugi policjant. Spoglądają na mnie i o czymś rozmawiają, a po chwili słyszę, jak wzywają pogotowie. — Niech pani usiądzie w samochodzie — dodaje po chwili. To, że zaczyna boleć mnie brzuch, nie oznacza, że zaraz umrę — myślę sobie.

Po jakimś czasie pojawia się drugi patrol policji i karetka. Funkcjonariusze spisują wszystkie moje dane, po czym opisują zdarzenie oraz robią zdjęcia uszkodzeń, a mnie w tym samym czasie badają ratownicy medyczni. Po badaniu podejmują decyzję o zabraniu mnie do szpitala. Na szczęście stłuczka kończy się na mandacie, bo sprawy w sądzie chyba nie uniosłabym.

— Czy ma pani kogoś, kto zajmie się autem? — pyta policjant.

— Niestety nie — odpowiadam. Nie chcę dzwonić po Richarda. Zresztą on i tak zajęty jest Lisą. Krew się we mnie gotuje, gdy sobie o tym pomyślę. To wszystko przez nich i te ich potajemne schadzki. Ciekawe, ile razy już się tak spotkali za moimi plecami i kiedy Richard oznajmi mi, że do niej wraca. To jest takie upokarzające. Ja jadę jak głupia, żeby być wcześniej w domu i spędzić z nim więcej czasu, a tu spotyka mnie taka niespodzianka z jego strony.

— W takim razie odholujemy samochód na policyjny parking — informuje, po czym podaje mi namiary, gdzie je potem odbiorę.

VICTOR

Siedzę w swoim biurze i rozmawiam z Timem o interesach, gdy nagle rozbrzmiewa dźwięk mojego telefonu. Biorę go do ręki i ze zdziwieniem zauważam, że dzwoni Georg, człowiek, którego wysłałem za Margaret.

— No co jest? — pytam, kiedy odbieram połączenie.

— Szefie, ona miała stłuczkę — mówi, a mnie zatyka.

— Gdzie? — dopytuję, gdy przytomnieję.

— Praktycznie była już pod blokiem, gdzie mieszka. Auto nie wyglądało najlepiej — informuje, na co głęboko wzdycham. Albo ta kobieta ma faktycznie takiego pecha, albo zrobiła to specjalnie, żeby mnie wkurzyć. Nie, na pewno nie zrobiła tego umyślnie, przecież w jej stanie byłaby to kompletna głupota. Chyba aż tak nieodpowiedzialna nie jest.

— W co wjechała?

— W radiowóz — kiedy to słyszę, zaczynam się śmiać pod nosem. Rozbić nie swoje auto na policyjnym wozie, to trzeba mieć naprawdę pecha.

Druga szansa [Richard Freitag] ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz