29. KOCHANIE, ZNAM PRAWDĘ

274 34 3
                                    

RICHARD

Godzinę później wchodzę do szpitala i zmierzam do sali, w której leży Gosia. Moi kumple też chcieli przyjechać, żeby chociaż się z nią przywitać, ale powiedziałem, że dzisiaj sam chcę z nią na spokojnie porozmawiać. Kiedy stoję pod salą, biorę głęboki wdech i pukam do drzwi, po czym wchodzę do środka. Blondynka leży sama, niestety nie ma żadnego towarzystwa, chociaż może z drugiej strony to lepiej, bo ma zapewniony spokój. Z tego, co widziałem w dokumentacji, którą znalazłem bardzo tego potrzebuje. Szkoda tylko, że ona ignoruje te wszystkie zalecenia.

— Dzień dobry, kochanie — odzywam się z uśmiechem.

— Dzień dobry — odpowiada, a ja podchodzę do niej i całuję w usta.

— Jak się czujesz? Co się właściwie stało? — dopytuję. Nie chcę jej mówić, że o wszystkim wiem, bo liczę, że sama powie mi prawdę.

— Dobrze się czuję, mogliby mnie puścić do domu — kiedy to słyszę, kręcę głową. — Miałam stłuczkę. Najgorsze, że rozbiłam nie swoje auto — dodaje ze smutkiem w głosie, głęboko wzdychając.

— A czyje? I co się stało z twoim?

— Po meczu nie mogłam swojego odpalić. Co mnie trochę zdziwiło, bo wcześniej nie zaświeciła się żadna kontrolka, że coś jest nie tak. Tamto auto pożyczył mi znajomy, widziałeś już go w szpitalu po tym, jak mnie odnaleźli. Nie chciałam, go wziąć, przecież wróciłabym pociągiem, ale się uparł.

— Co się stało, że doszło do wypadku? Zagapiłaś się? — pytam, obserwując jej reakcję. Patrzy na mnie zbolałym wzrokiem, co utwierdza mnie w przekonaniu, że wie o moim spotkaniu z moją byłą.

— Widziałam cię z Lisą — mówi, łamiącym się głosem, a w jej oczach pojawiają się łzy. — Chcesz do niej wrócić? — dopytuje, a ja jestem w szoku, że w ogóle o takim czymś pomyślała. Nagle rozlega się dźwięk jakiejś maszyny i chwilę później do pomieszczenia wchodzi położna.

— Miała się pani nie denerwować — odzywa się i spogląda na mnie. — Pan jest kimś z rodziny?

— Jestem narzeczonym.

— To zapewne pan wie, że ona potrzebuje dużo spokoju — słyszę karcący ton głosu. 

Teoretycznie nie wiem, bo Gosia mi o niczym nie powiedziała — myślę sobie, spoglądając na blondynkę. Kobieta zapisuje pomiar do dokumentacji, po czym wychodzi, kolejny raz przypominając o tym, żeby Gosia się nie denerwowała.

— Nie, kochanie. Nie zamierzam do niej wracać — odpowiadam po chwili na zadane przez nią wcześniej pytanie. — Co ci przyszło do głowy? Przepraszam, że nie powiedziałem ci o tym spotkaniu, ale nie musisz się o nic martwić. Spotkałem się z nią tylko po to, żeby porozmawiać. Nic więcej — odpowiadam, chwytając ją za dłoń.

— O czym rozmawialiście?

— Idzie do szpitala na leczenie i chciała jeszcze raz przeprosić za swoje zachowanie. Powiedziała, że żałuje tego, co zrobiła tobie, ale nie do końca nad sobą panowała.

— I tak nigdy jej tego nie wybaczę. Proszę cię, żebyś się z nią więcej nie spotykał, nawet jakby bardzo błagała – mówi Gosia, bacznie mnie obserwując, a ja przytakuję.

— Dlaczego leżysz na oddziale ginekologicznym? — dopytuję.

— Nie wiem. Najwidoczniej na innym nie było miejsca — nie wierzę, w to, co słyszę. W dalszym ciągu wszystko zataja.

— Kochanie, znam prawdę — mówię, po czym wyciągam z kieszeni zdjęcie USG, które zabrałem ze sobą i podaję jej. Spogląda na mnie, a potem na zdjęcie i widzę, jak w jej oczach pojawiają się łzy. — Dlaczego to przede mną ukrywasz?

Druga szansa [Richard Freitag] ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz