16. KOLACJA

274 34 6
                                    

RICHARD

—  Cześć, uciekinierko — odzywa się ze śmiechem Andreas do Gosi, kiedy nas odwiedzają. 

Minął tydzień, odkąd opuściła berliński szpital. Z dnia na dzień jest w coraz lepszej formie, ale mimo wszystko ja nadal bardzo się o nią martwię. Najbardziej denerwuje mnie to, że kiedy ja jestem na treningu i ona zostaje sama w mieszkaniu, to bawi się w robienie jakichś porządków i gotowanie obiadów, zamiast wypoczywać. Nie mogę przemówić jej do rozsądku, żeby się oszczędzała. Ciągle tylko słyszę, że ona nie umie siedzieć w miejscu i nic nie robić.

—  Cześć, mój idolu — odpowiada mu i przewraca oczami.

—  Zostałaś moją hotką? — pyta ze śmiechem Wellinger.

— Ja jestem tylko i wyłącznie hotką Richarda — mówi, posyłając mi buziaka w powietrzu, a ja puszczam jej oczko. — Czego się napijecie? — dodaje, wstając z kanapy.

—  O nie! Ty grzecznie siedzisz, sami sobie poradzimy — przechodzę z kolegami do kuchni i robimy coś do picia oraz jedzenia.

—  Jak się czujesz? — zagaduje ją Markus, który postanowił dotrzymać jej towarzystwa.

—  Bardzo dobrze. Tylko Richard dalej trzyma mnie pod kloszem.

—  A jak praca? Podobno miałaś dzisiaj rozmawiać z szefem — dopytuje Karl, kiedy wracamy.

—  Widzę, że jesteście doskonale poinformowani.

—  Nie wiedziałaś, że Richard jest strasznym plotkarzem? — śmieje się Eisenbichler.

—  Teraz już wiem. Po letniej przerwie wracam do dalszych obowiązków.

—  Richard chyba nie jest zadowolony z twoich planów — mówi Geiger, spoglądając na mnie.

—  Myślę, że szybko się z nimi pogodzi.

—  No wiesz... Może w końcu poszukałabyś czegoś na miejscu? Przecież na jesień, będziesz już mówiła biegle po niemiecku — rzucam pomysł, a ona zaciska usta.

—  Już bez przesady, z tym, że będę mówiła biegle. Lepiej zmieńmy temat.

—  To co? Rundka w FIFĘ? – proponuję, na co ożywiając się chłopaki,

—  Andreas, może my zagramy pierwsi? Mam jedną rękę na temblaku, to jest szansa, że tym razem mnie pokonasz — prowokuje go Gosia.

—  Teraz jestem bezkonkurencyjny, bo ostatnio dużo ćwiczyłem.

—  Na mnie to i tak za mało.

—  Taka pewna jesteś?

—  Oczywiście. To jak? Przyjmujesz wyzwanie? Czy tchórzysz? — droczy się z nim moja dziewczyna, a ja z kolegami patrzymy na to i śmiejemy się z nich.

—  Przyjmuję, ale nie dzisiaj. Poczekam, aż będziesz całkowicie zdrowa. Wygrana nad tobą, kiedy nie jesteś w pełni sprawna, nie będzie satysfakcjonująca — wzdycha i wygodnie rozsiada się w fotelu.

—  Cykor — mówi Gosia, wymownie na niego spoglądając, a on gromi ją wzrokiem.

—  Gośka, Andreas, wiecie co? — odzywa się Eisenbichler, unosząc brwi do góry.

— No co? —  pytają razem.

—  Jesteście śmieszni — odpowiada i w tym samym momencie dostaje w twarz ciastkiem, którym rzuciła moja dziewczyna.

—  Zapchaj się tym, Biśla — mówi, a Andreas wystawia w jej kierunku dłoń do przybicia piątki.

Patrzę na to w wszystko z niedowierzaniem i się śmieję. Dobrze, że wpadli, bo dawno nie widziałem Gosi takiej radosnej. Próbuję z nią rozmawiać na temat tego co przeszła, ale ciągle słyszę, że nic nie pamięta. Martwię się, tym bardziej że zaczęła brać jakieś tabletki. Niby twierdzi, że to witaminy, ale coś mi się wydaje, że mnie oszukuje, bo jest po nich zupełnie inna. Radośniejsza. Niby powinno mnie to cieszyć, ale boję się, że się uzależni i nie będzie mogła potem normalnie funkcjonować, kiedy je odstawi.

Druga szansa [Richard Freitag] ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz