8. PRZYJAZD DO WARSZAWY

281 36 6
                                    

Zrywam się ze snu z krzykiem. W tym samym momencie Richard włącza lampkę, która stoi na stoliku nocnym i patrzy na mnie.

Matko, co to było?  pytam siebie w myślach.

Jestem cała spocona, a moje serce bije jak oszalałe. Kładę dłoń na swoją klatkę piersiową, próbując uspokoić oddech.

— Co się stało? — słyszę, zatroskany głos bruneta.

— Zły sen — odpowiadam krótko, przecierając dłońmi twarz, a on mnie przytula. Będąc w jego ramionach, czuję się bezpiecznie i powoli dochodzę do siebie.

— Powróciły sny z porwania? — pyta cicho, na co ja przecząco kiwam głową.

— Nie — zaczynam mówić. — Jacyś ludzie mnie gonili... Uciekałam przez las... Zastrzelili mnie... — dukam, a on w tym momencie mocniej mnie przytula i całuje w głowę.

Nie mam pojęcia, dlaczego to mi się przyśniło. Od kilku miesięcy, nie miałam żadnych koszmarów, a ten sen był taki realistyczny.

— Muszę się przebrać — mówię do Richarda, po czym wstaję z łóżka i wyciągam z szafy nową piżamę. Idę do łazienki, żeby zmyć z siebie pot. Wychodząc z niej, zahaczam jeszcze o kuchnię, żeby napić się wody, a następnie wracam do sypialni. Kiedy kładę się obok Freitaga, on od razu mocno mnie przytula. Chwilę rozmawiamy i Richard zasypia. Natomiast ja wiem, że mam już tę  noc z głowy.

                                                                            ***

Rano mam problem, żeby zwlec się z łóżka, a muszę to zrobić, bo czekają na mnie zajęcia z niemieckiego, natomiast po południu wyjeżdżam do Polski. Nie wiem, jak przetrwam podróż, mam nadzieję, że nie zasnę za kierownicą. Na pewno muszę zrobić sobie hektolitry kawy na drogę.

— Może pojadę razem z tobą? Będę kierowcą — mówi z troską w głosie Richard.

— A treningi? — patrzę na niego wymownie, na co on wzrusza ramionami. — Posłuchaj. Nie chcę, żebyś przeze mnie zawalał przygotowania do letniego sezonu. Ja sobie poradzę — mówię, puszczając mu oczko.

— Ale obiecujesz, że jak będziesz mocno zmęczona, to zjedziesz z trasy i się prześpisz?

— Obiecuję — uśmiecham się. — Nie będę narażać siebie, a tym bardziej innych uczestników ruchu — odpowiadam i po jego minie widzę, że satysfakcjonuje go to, co usłyszał ode mnie.

— Cały ten tydzień jest zwariowany. Ty teraz wyjeżdżasz, a jak przyjedziesz, to znowu wyjedziesz na weekend i zobaczymy się dopiero po dwóch tygodniach — mówi, ze zbolałą miną.

— No niestety, też mi się to nie uśmiecha — odpowiadam zrezygnowana.

— Słyszałem, że z rozmawiałaś z kimś po polsku. Rafał dzwonił? — pyta, bacznie mi się przyglądając. Czyżby był zazdrosny o mojego przyjaciela?

— Nie, to nie był Rafał. Dzwonił Adam — odpowiadam, a jego twarz wyraźnie pogodnieje.

— Cieszę się, że masz kogoś bliskiego — mówi, uśmiechając się do mnie. — Chociaż nadal nie przebolałem tego, że ukrywałaś go przede mną — dodaje, wymownie na mnie spoglądając.

— No i co ja mam ci odpowiedzieć? Byłam pogodzona, z tym że już nigdy w życiu go nie spotkam, ale jak widzisz, stało się inaczej — odzywam się, cicho wzdychając.

— Jak będziesz w Polsce, to spotkasz się ze swoimi znajomymi?

— Jeśli będą w środę w redakcji, to spotkanie będzie nieuniknione, ale ogólnie, to tylko Rafał wie o moim przyjeździe — mówię, spoglądając na bruneta.

Druga szansa [Richard Freitag] ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz