— Jak zawsze wyglądasz zjawiskowo — komplementuje mnie Richard. Całuję go i mocno wtulam się w ramiona, po czym zaciągam się jego perfumami. Tak mi tego brakuje, kiedy wyjeżdża. Na szczęście niedługo zaczyna się Bundesliga, więc już nie będę sama siedziała weekendami w domu. Splatamy nasze ręce i ruszamy przed siebie. Słońce przyjemnie grzeje, przez co jeszcze chętniej się spaceruje.
— Adam pojedzie ze mną do Polski — informuję go o nowych ustaleniach z moim bratem.
— Naprawdę? To świetnie, będę spokojniejszy o ciebie — mówi, uśmiechając się do mnie. — Chciałem ci coś pokazać — dodaje, wyciągając swój telefon. Po chwili podaje mi go, a ja zauważam ogłoszenie o sprzedaży mieszkania.
— Dlaczego mi to pokazujesz?
— Podoba ci się? Moglibyśmy je kupić.
— Ale...
— Nie ma żadnego ale — przerywa mi szybko, bo zapewne wie, co chcę mu powiedzieć. — Chcę zacząć z tobą spokojne życie, a to nie będzie możliwe w dotychczasowym miejscu. Jak wrócimy z Francji, to pojedziemy je obejrzeć.
— Dobrze — zgadzam się, bo widzę, że i tak nic nie wskóram. W sumie obejrzeć zawsze można. Przecież i tak nie zdecydujemy się na kupno pierwszego lepszego mieszkania. Myślę, że powinniśmy obejrzeć co najmniej kilka, żeby mieć porównanie.
— Chodź, zjemy coś — ciągnie mnie w stronę restauracji. Siadamy w letnim ogródku i zamawiamy po sałatce, a do picia wybieramy wodę. Jest tak gorąco, że nawet za bardzo nie chce się jeść. — To mówisz, że teraz weszłaś w konszachty z Wellingerem? — śmieje się i puszcza mi oczko. Wiedziałam, że nie odpuści tego tematu. Ciekawe, czy oberwało się za to Andreasowi. Koniecznie muszę się go o to zapytać, kiedy będę go widziała.
— Mam nadzieję, że nie jesteś o to zły? — pytam, bacznie mu się przyglądając, ale nie zauważam na jego twarzy nawet odrobiny złości.
— Skądże. W taki sposób możecie spiskować za moimi plecami. Naprawdę się cieszę, że jesteś tutaj ze mną — mówi, łapiąc mnie za dłoń.
— No wiesz, muszę cię pilnować. Kręci się koło ciebie, wiele rozochoconych fanek, więc postanowiłam trzymać rękę na pulsie - dodaję z powagą, ale po chwili zaczynam się śmiać.
— Ty moja zazdrośnico — mówi i w tym samym momencie rozbrzmiewa dźwięk jego telefonu. — Markus — informuje mnie, kto dzwoni i odbiera. Z każdym wypowiedzianym przez niego słowem do Eisenbichlera, robię coraz smutniejszy wyraz twarzy, bo wiem, że zaraz będzie musiał wracać do hotelu. Rozłącza się i chowa komórkę do kieszeni.
— Musisz wracać? Spotkanie z trenerem? — pytam, a on kiwa głową.
— Tak. Już bardzo dobrze opanowałaś niemiecki, skoro wszystko zrozumiałaś.
— Jeszcze sporo nauki przede mną — uśmiecham się nieśmiało.
— Chodź ze mną. Wyeksmituję potem Andreasa z pokoju. Chcę rano obudzić się obok ciebie — mówi, a ja zaczynam się wahać, bo coraz bardziej podoba mi się ten pomysł. Richard widzi moje zawahanie się i postanawia to wykorzystać. — Czyli postanowione — puszcza mi oczko. Regulujemy rachunek u kelnera, po czym wstajemy od stolika. Łączymy swoje dłonie i wracamy do hotelu.
***
Kiedy kroczymy hotelowym korytarzem, mijamy kilku skoczków, którzy się ze mną witają. Miło mi, że mnie jeszcze pamiętają. Przecież spędziłam w ich towarzystwie tylko jeden sezon, więc nie zdziwiłabym się, gdyby już zapomnieli, kim jestem. Richard, przez cały czas kurczowo trzyma mnie w pasie, jakby się bał, że mu zaraz ucieknę. Chwilę później siedzę w pokoju Eisenbichlera i Geigera. Tutaj mam poczekać na Freitaga. Mam nadzieję, że to ich spotkanie nie będzie zbyt długo trwało, bo inaczej umrę z nudów. Uruchamiam Internet w telefonie i przeglądam wiadomości. Jednak po kilkunastu minutach odkładam go na bok. Opadam na łóżko, a chwilę później zasypiam.

CZYTASZ
Druga szansa [Richard Freitag] ZAKOŃCZONE
FanfictionMałgorzata postawiła wszystko na jedną kartę i wyjechała do Niemiec, do Richarda. Czy tym razem może liczyć na sielankowe życie u boku ukochanego? Kim okaże się mężczyzna, który odezwie się do dziennikarki po latach? Druga część "Pożyczonej kurtki"...