4. PRZYGOTOWANIA DO BANKIETU

295 35 6
                                    

Po zamknięciu za sobą drzwi od mieszkania opieram się o ścianę, a następnie zjeżdżam po niej plecami i siadam na podłodze, a głowę, którą rozsadza niesamowity ból, chowam w kolanach. Po krótkiej chwili słyszę kroki z pokoju dziennego w moim kierunku.

— Coś się stało? — słyszę nad sobą zatroskany głos Richarda, co wywołuje u mnie zdziwienie. Czyżby złość mu już przeszła? Unoszę głowę do góry i spoglądam na jego twarz, która nie wykazuje w tym momencie żadnych emocji.

— Nie — odpowiadam po chwili. — Tylko głowa mnie boli — dodaję, stając na nogi, a potem przechodzę do łazienki, żeby umyć ręce. 

Stoję przy umywalce i ochlapuję zimną wodą twarz, a następnie dla ukojenia przecieram mokrymi dłońmi kark. Po wszystkim opieram ręce na umywalce i zwieszam głowę. Czuję się tragicznie, jest dopiero południe, a ja mam uczucie, jakbym nie spała od tygodnia. Po wyjściu z łazienki przechodzę do kuchni, żeby się napić. Kiedy do niej docieram, na blacie leżą przygotowane tabletki przeciwbólowe, a obok stoi szklanka z wodą. Odwracam się do siedzącego na kanapie bruneta i się uśmiecham.

— Dziękuję — mówię, po czym połykam proszki, popijając wodą.

— Chodź... Usiądź przy mnie — zwraca się do mnie Freitag, więc robię to, o co mnie poprosił. Kiedy zajmuje miejsce na kanapie, on przysuwa się do mnie bliżej i obejmuje mnie ramieniem.

 — Przepraszam — szepcze mi do ucha. — Nie wiem, co wczoraj we mnie wstąpiło. Chyba moja zazdrość o ciebie, znowu wzięła górę nade mną. Wierzę ci, że nic poważnego nie łączy cię z tym mężczyzną.

— Bo tak jest — przerywam mu, patrząc w jego oczy. — Nie mam z nim żadnego romansu. To po prostu niemożliwe — dodaję sobie w myślach. Oczywiście brukowce zawsze wszystko wiedzą najlepiej.

— Jednak ciągle zastanawiam się, kto to jest, bo zdaje się, że wasze spotkania nie są przypadkowe.

— Muszę sobie sama najpierw to wszystko poukładać. Obiecuję, że powiem ci, kto to jest, ale jeszcze nie teraz. Dobrze? — mówię, obserwując jego reakcje.

— No dobrze — przytakuje zrezygnowany, głośno wzdychając. — O której dzisiaj wyszłaś z domu? Bo jak się obudziłem, to już cię nie było — dodaje, bacznie mi się przyglądając.

— Coś koło szóstej — odpowiadam, a on patrzy na mnie z niedowierzaniem.

— Nie rób tak więcej — mówi, muskając moje usta kciukiem, na których po chwili składa pocałunek. — Chodź, zjesz coś, bo chyba wyszłaś bez śniadania — dodaje, wstając z kanapy, kręcąc przy tym głową.

                                                                                 ***

— Masz dzisiaj trening? — pytam, po czym upiłam łyk kawy.

— Tak, za dwie godziny. Chociaż najchętniej spędziłbym to popołudnie razem z tobą — uśmiecha się do mnie.

— Serio? Na zajęciach z niemieckiego? — śmieję się, puszczając mu oczko. — Nie wiem, czy pamiętasz, ale jest czwartek i za dwie godziny mam kolejną turę nauki tego, jakże cudownego języka — dodaję, unosząc brwi do góry.

— Hmm... zapomniałem — śmieje się, a ja wznoszę oczy ku górze.

                                                                                  ***

— Boże, daj mi siły, żebym nie oszalała przez tego człowieka — mówię do siebie pod nosem, kiedy po południu wychodzę z zajęć. Facet znowu pokazał, jakim jest sztywniakiem, co powoli doprowadza mnie do szału.

Druga szansa [Richard Freitag] ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz