35. ŚMIERĆ ZA ŚMIERĆ

268 35 2
                                    

VICTOR

- Czyli mówisz, że jeszcze trochę pożyję? – śmieję się do Alexa, który kolejny raz zmienia mi opatrunek na ranie po postrzale.

- Jesteś pieprzonym szczęściarzem. Dosłownie centymetr w lewo i teraz stałbym nad twoim grobem – kręci głową, gdy nakleja plaster.

- Wiesz, jak to mówią „Złego diabli nie biorą".

- Gotowe. Możesz zapiąć koszulę – mówi, a ja wstaję z kozetki i zaczynam się ogarniać. Podchodzę do okna i spoglądam w dół, na kręcących się ratowników medycznych, jednocześnie zapinając guziki.

- Niezły ruch tutaj macie – odzywam się, gdy widzę, jak pod szpital podjeżdża kolejny ambulans.

- No wiesz, niedaleko jest autostrada, więc jak jest jakiś wypadek, to większość trafia tutaj – odpowiada, wpisując coś do papierów.

- To co za chorobę mi dzisiaj wpiszesz? – śmieję się, spoglądając na niego.

- Oficjalnie cię tu nie było, Victorze – patrzy na mnie wymownie, a ja przenoszę wzrok z powrotem za okno.

- Zastanawiam się, czemu nie pracujesz w jakiejś klinice w Berlinie, tylko tutaj – odzywam się z przekąsem.

- A co jest złego w tym szpitalu?

- Mam tu trochę za daleko – śmieję się i z ciekawością spoglądam na kolejną karetkę, którą kogoś przywieziono. Wytężam wzrok, gdy zauważam kogo wyciągają ze środka. Potrząsam głową, przymykając oczy i patrzę jeszcze raz w dół.

- To niemożliwe – mówię pod nosem.

- Co jest niemożliwe? – z letargu wyrywa mnie głos Alexa.

- Chyba właśnie przywieźli tu Margaret – odwracam się w jego kierunku. – Mógłbyś się tego dowiedzieć?

- Jak ona się nazywa?

- Winnicka – odpowiadam, a Alex chwyta za słuchawkę i wybiera numer wewnętrzny. Po kilku minutach rozmowy spogląda na mnie przymrużonymi oczami. – I co? To Ona? – dopytuję.

- Przywieźli jakąś kobietę, ale nie znają tożsamości, bo nie ma przy sobie żadnych dokumentów – zwraca się do mnie. – Jak chcesz, to możemy zejść na dół, żebyś zobaczył, czy to jest faktycznie ona. Lekarze powiedzieli, że to by pomogło, bo mogliby poszukać jej dokumentacji medycznej w systemie – dodaje, a ja przytakuję, więc wychodzimy z gabinetu.

A może jednak mi się przewidziało? – myślę sobie, gdy idę z Alexem. Przecież ona ma teraz leżeć. Sama tak mówiła, to co robiłaby tak daleko od swojego mieszkania? I do tego bez dokumentów? Poza tym, dlaczego nie dostałem żadnej informacji od Georga, że blondynka wyszła z domu? Wyciągam telefon z kieszeni i ze złością patrzę na rozładowane urządzenie. Teraz już wiem, czemu o niczym nie zostałem poinformowany. W końcu dochodzimy na miejsce. Alex wchodzi do pokoju lekarskiego, a ja czekam na korytarzu. Po chwili przyjaciel wraca, mówiąc, że kobieta jest jeszcze w trakcie badań. Patrzę na niego i mam wrażenie, że nie mówi mi całej prawdy. Niestety nie mam szans na przyciśnięcie go, żeby powiedział mi co tak naprawdę się dzieje, bo otrzymuje telefon, że musi wrócić na oddział. 

- Jak mi się uda, to zejdę tu jeszcze - rzuca krótko, po czym odchodzi, a ja siadam na krześle i czekam. 

Po jakiejś godzinie zauważam personel medyczny, który wiezie kogoś na łóżku. Wstaję z krzesła i spoglądam na twarz. Położne wjeżdżają z pacjentką do sali, a następnie zaczynają podłączać ją do aparatury. Spoglądam na leżącą za szybą dziewczynę, która jest pogrążona w śnie.

Druga szansa [Richard Freitag] ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz