Pierwszy weekend z nowymi zadaniami był intensywny. Najbardziej chyba męczące jest przemieszczanie się po kraju. Zaczęliśmy od Monachium, na drugi dzień zawitaliśmy do Berlina, żeby w niedzielę pojawić się we Frankfurcie. Trzy dni, trzy różne mecze. Kilka krótkich pytań do wybranego piłkarza w czasie przerwy meczowej, dotyczące aktualnej sytuacji na boisku, następnie dłuższe wywiady po całym sportowym wydarzeniu, a na koniec podsumowanie tego, co działo się na murawie. Muszę przyznać, że chyba jeszcze nigdy nie oglądałam meczu z takim skupieniem, na dodatek w mojej głowie cały czas wszystko analizowałam, żeby móc potem zadać pytania dotyczące konkretnej sytuacji. Oczywiście najciekawszej w meczu.
Michał, szef naszego zespołu stwierdził, że musi wiedzieć, co mogę zaoferować jego teamowi i postanowił od razu wystawić mnie na pierwszy ogień. Słysząc, jak z jego ust padają te słowa, to na chwilę zamarłam, ale potem oczywiście zgodziłam się na takie ustalenia. W sumie nie miałam innego wyjścia, gdybym odmówiła, wykazałbym się brakiem profesjonalizmu i już na wstępnie byłabym skreślona. Szczególnie że nie pomyliłam się co do Arka. Facet jest do mnie uprzedzony i to nawet bardzo. Gdy tylko usłyszał propozycję Michała, parsknął śmiechem. Wywiązała się pomiędzy nimi mała dyskusja, żeby nie powiedzieć, że kłótnia. W końcu blondyn zgasił go jednym zdaniem: Nie podważaj moich decyzji, bo zakończymy współpracę. Zrobiło się nieprzyjemnie.
Ostatecznie szef był ze mnie zadowolony, pozostali także. Powiedzmy, że Arka też w jakimś stopniu do siebie przekonałam, chociaż jeszcze nie w stu procentach, ale rozjeżdżaliśmy się w pokojowej atmosferze. Zobaczymy, jaki będzie kolejny weekend.
***
Po kilku godzinach w końcu parkuję pod blokiem, gdzie znajduje się mieszkanie Richarda. Cieszę się, że już jestem na miejscu i niedługo znowu zobaczę bruneta. Trochę martwi mnie to, że nie zszedł na dół. Myślałam, że przywita mnie już przy samochodzie, ale niestety mogę tylko o tym pomarzyć. Wyciągam walizkę z bagażnika i ruszam w stronę wejścia. Po chwili stoję przy windzie i czekam, aż zjedzie na dół. Kilka chwil później jestem już pod drzwiami mieszkania. Naciskam dzwonek, ale nikt nie otwiera. Wzdycham niezadowolona, po czym zaczynam szukać kluczy w torebce, bo zdaje się, że Richard gdzieś wybył.
— Gdzie te cholerne klucze? — warczę pod nosem, kiedy nie mogę ich znaleźć.
Koniec końców wyrzucam wszystko z torebki na podłogę i zrezygnowana muszę przyznać, że po prostu ich nie mam. No tak, kiedy wyjeżdżałam, Richard mnie odprowadzał i nawet nie pomyślałam o tym, żeby wziąć je ze sobą, więc zapewne leżą na szafce w korytarzu. Chwytam za telefon i wybieram numer do Freitaga, ale on jak na złość nie odbiera.
— Świetnie, ciekawe gdzie poszedł i co robi, że mnie olewa — mówię do siebie zła.
Siadam pod drzwiami i czekam, bo nic innego mi nie pozostało. Po chwili słyszę dźwięk przychodzącego SMS-a. Wyciągam telefon z nadzieją, że to od bruneta.
Od Baranowski: Wykonałaś w ten weekend kawał dobrej roboty. Gratuluję i cieszę się, że dołączyłaś do naszego zespołu. Michał — czytam wiadomość, uśmiechając się pod nosem.
Ja: Dziękuję. Cieszę się, że nie zawiodłam twoich oczekiwań — odpisuję i kolejny raz postanawiam nawiązać połączenie z moim facetem.
— No halo, halo kochanie — odzywa się w końcu.
— Richard, gdzie ty jesteś? Zapomniałam kluczy i siedzę pod drzwiami — mówię zrezygnowana.
— Kotek, będę za pięć minut. Wytrzymasz?
— Oczywiście. Pa — odpowiadam, po czym się rozłączam. W tym momencie zauważam, że między czasie na moją skrzynkę przyszedł kolejny SMS.
CZYTASZ
Druga szansa [Richard Freitag] ZAKOŃCZONE
FanfictionMałgorzata postawiła wszystko na jedną kartę i wyjechała do Niemiec, do Richarda. Czy tym razem może liczyć na sielankowe życie u boku ukochanego? Kim okaże się mężczyzna, który odezwie się do dziennikarki po latach? Druga część "Pożyczonej kurtki"...