14. KAROL! SŁYSZYSZ MNIE!?

263 34 2
                                    

NIEMCY

KAROL

— Kurwa, Victor! Powtarzam ci jeszcze raz! Weź mnie ze sobą! — krzyczę na niego, kiedy słyszę, że znaleźli miejsce, gdzie prawdopodobnie trzymają Gosię. Specjalnie wziąłem wolne w pracy i od razu przyjechałem do Niemiec.

— Zwariowałeś? Jak coś ci się stanie, to Margaret osobiście mnie zabije — mówi, a ja nie dowierzam w to, co słyszę.

— Boisz się jej? — mówię ze śmiechem, a on wzrusza ramionami.

— Nigdzie nie jedziesz — odpowiada dobitnie, przez co się krzywię.

— Umiem strzelać jeśli o to ci chodzi —  spogląda na mnie, mrużąc oczy. — Gośka mnie nauczyła. Spędziliśmy wiele godzin na strzelnicy — dodaję, na co Meier unosi brwi do góry.

— Ta mała jest lepsza, niż zakładałem — odzywa się po chwili. — Ale i tak nie jedziesz.

— Zaraz mnie cholera weźmie — warczę. — Przyda wam się jeszcze jeden człowiek — próbuję go przekonać. W tym samym momencie Victor odbiera telefon i krótko z kimś rozmawia.

— Co jest? — pytam, kiedy się rozłącza.

— Mamy potwierdzone miejsce. Tyle że... — zawiesza się na chwilę. — Bertone i jego ludzie zwinęli się stamtąd.

— A Gosia?

— Nie ma jej z nimi. Co oznacza, że albo ktoś z nią został i pilnuje, albo...

— Albo? — popędzam go, gdy cisza trwa zbyt długo.

— Ona nie żyje i wracają do Włoch — kiedy wypowiada to zdanie, kolana uginają się pode mną.

— Jadę z wami! — krzyczę, wyrywając Meierowi broń z ręki, po czym biegnę w stronę przygotowanych na wyjazd samochodów. Po chwili dołącza do mnie Victor.

— Jedziemy tym środkowym — odzywa się zrezygnowany i zajmujemy miejsce w czarnej terenówce. — Dojazd zajmie nam około półtorej godziny — mówi, a ja kręcę głową.

Długo. Stanowczo za długo. Teraz liczy się każda sekunda, a my pojedziemy przeklęte półtorej godziny. Mam złe przeczucia i cholernie się boję. Nie wybaczę sobie tego, jeśli coś jej się stanie. Ze względu na naszą przeszłość, nadal jest mi bliska.

Gosia, wytrzymaj. Jadę po ciebie — mówię do siebie w myślach, patrząc przez szybę samochodu.

POLSKA

RAFAŁ

— Ja pierdolę, zaraz nie będzie miał kto pracować — odzywam się do pozostałych chłopaków, kiedy wracam od naczelnego.

— Co jest? — pyta Piotr.

— Karol wczoraj po południu wziął wolne — odpowiadam, a oni patrzą na mnie pytająco. — Podobno wręcz błagał naczelnego, żeby się zgodził, a on na to przystanął. Musimy inaczej podzielić się obowiązkami — dodaję, opierając brodę na rękach.

Świetnie. Jest kupa roboty, a mi wali się zespół. Artur chleje w domu, a Karol gdzieś wybył i nawet nie raczy telefonu odebrać. Mógł, chociaż przesłać nam materiały, które obrobił. Teraz będziemy musieli sami to zrobić. Trzeba zacząć całą pracę od nowa. Ja rozumiem to, co się stało i w dalszym ciągu myślę o Gośce, i o tym co się z nią dzieje, ale mimo wszystko musimy wywiązywać się ze swoich obowiązków, bo inaczej podziękują nam za współpracę.

— Masz jakieś nowe informacje od Adama? — wyrywa mnie z zamyślenia Darek.

— Nie — głęboko wzdycham.

Druga szansa [Richard Freitag] ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz