15. POCAŁUJ MNIE

273 34 5
                                    

NIEMCY

RAFAŁ

W końcu skończył się ten koszmar. W czwartek odebrałem telefon, który przywrócił wszystkim spokój. Gosia się odnalazła. Kiedy usłyszeliśmy, jak Adam wypowiada te słowa, odetchnęliśmy z ulgą. Od razu pomyślałem sobie, że pojadę na weekend do Niemiec, żeby ją zobaczyć. Jednak chciałem o tym porozmawiać z Adamem na osobności, bo wiedziałem, że jak Artur to usłyszy, to też będzie chciał jechać.

— Cześć, Adam. Kopę lat — witam się z bratem Gosi, kiedy wchodzimy do szpitalnej sali, w której ona leży. — To jest Artur.

— Cześć. Fajnie cię znowu zobaczyć. Dzięki, że przyjechaliście — podaje nam rękę na przywitanie, a potem siada z powrotem przy łóżku.

— Co z nią? — pyta Artur.

Patrzę na kolegę z pracy i widzę ból w jego oczach. No cóż, niestety słyszał moją rozmowę z Adamem i nie było wyjścia, musiałem go zabrać ze sobą, bo nie dawał mi żyć przez ostatnie dwa dni.

— Póki co bardzo dużo śpi. Udało mi się z nią trochę porozmawiać, ale po chwili znowu zasnęła. Lekarz mówi, że z godziny na godzinę powinien być z nią coraz lepszy kontakt — głęboko wzdycha, wpatrując się w jej twarz. — Czemu ciągle spotyka ją tyle zła? — pyta załamany.

— Ona by powiedziała, że to jej pokuta za nie rozmawianie z tobą przez te wszystkie lata — odpowiadam, a on dziwnie na mnie spogląda. — Nie patrz tak, to były jej słowa po tym, jak w zeszłą wigilię napadł ją Eric.

— Nie mogę w to uwierzyć.

— Kto ją w ogóle znalazł w tym lesie?

— Jakiś facet. Powiedział, że poszedł się przejść i nagle zobaczył, jak ona biegnie, a potem upadła i już więcej nie wstała. Jak podszedł do niej, to od razu ją rozpoznał i zabrał.

— Widział kogoś podejrzanego? — dopytuje Artur.

— Chwilę później nadbiegł człowiek z bronią. Zatrzymał się, rozejrzał dookoła i powiedział coś w jakimś obcym języku, a potem pobiegł dalej. Szczęście, że jemu udało się schować z Gośką. Nie chcę myśleć, co by było, gdyby ich zobaczył.

— Freitaga nie ma? — zadaje pytanie Artur, a ja modlę się w duchu, żeby za chwilę nie wypalił z jakimś tekstem na jego temat.

— Dzisiaj wieczorem ma być. To był najwcześniejszy lot, w którym były wolne miejsca.

— Facet jest nieodpowiedzialny. Powinien tu przylecieć zaraz po tym, jak zadzwoniłeś i powiedziałeś mu o jej zaginięciu.

— Artur, nie zapędzaj się. To nie twoja sprawa — upominam kumpla. Adam patrzy na nas i marszczy brwi.

— Taka prawda. On ma ją gdzieś, nie zasługuje na nią. Wyjechał sobie i ze spokojem trenował, kiedy ona przechodziła piekło. Ja na jego miejscu nie mógłbym spokojnie siedzieć w innym kraju. Pewnie jeszcze sobie wieczorami imprezował.

— Artur! Może powinieneś się przejść, żeby ochłonąć? — mówię, patrząc na niego wymownie.

— Sam się przejdź — syczy przez zęby, po czym przepycha mnie, bierze krzesło i stawia je obok łóżka Gosi. Siada na nim i ujmuje jej dłoń w swoje ręce. Adam patrzy na mnie zdezorientowany, a ja tylko wzruszam ramionami. Chociaż i tak wiem, że potem zada mi mnóstwo pytań o tę sytuację.

— Co się dzieje? — momentalnie spoglądamy na Gosię, gdy słyszymy jej słaby głos.

— Gosia? Jak się czujesz? — pyta z troską Artur i delikatnie głaszcze jej policzek, a Adam w tym samym momencie znowu spogląda na mnie.

Druga szansa [Richard Freitag] ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz