po pierwsze
przepraszam za podejrzane
i wątpliwe moralnie media
po drugie
boję się
że jak zabiję lee
to mi fabuła nie pójdzie
no a po trzeciejestem na końcu cholernego sezonu 4
a fabuła tutaj
to koniec 2Aaaaa
*krzyk*no dobra, zaczynajmy, nie ma co się ten teges
[56]“ ⚔ ”
ℌ𝔲𝔤𝔬 𝔰𝔱𝔯𝔞𝔫𝔤𝔢 wiedział co łączy tę dwójkę. Dostrzdgał chemię między nimi, nawet, jeśli oni sami byli ślepi.
Dlatego też wpuścił ich razem do jednej celi, chcąc zobaczyć co się stanie. Słyszał o kuracji emocjami, jednak nie stosował jej.
Wiedział też, że prędzej, czy później znajdą szyb wentylacyjny, którym będą chcieli uciec.
Każdego dnia wysyłał patrol na miejsce, gdzie uchodziło wyjście.
**•̩̩͙✩•̩̩͙*˚ ˚*•̩̩͙✩•̩̩͙*˚*
— podsadź mnie, to potem cię wciągnę, nie jestem ciężki. . . Chyba — powiedział okularnik.
Dziewczyna ułożyła dłonie w ““ łódeczkę ” i uklęknęła, by ten mógł wejść na górę.
Gdy mężczyzna znalazł się w metalowym przejściu, szatyn wyciągnął do niej obie dłonie.
Ona, jako, że nie miała za dobrej kondycji, podparła się łóżkiem. Trochę zajęło im, zanim Laura wreszczie weszła do środka.— brawo, udało nam się — zaśmiała się cichutko.
— idź pierwszy — szepnęła. Ten się nie kłócił. Ruszył przodem.Gdy czołgał się w tym okropnym pasiaku, miał czas na chwilę rozmyślań. W końcu tam, na dole, nie mógł skupić się na niczym, a teraz, gdy wszystko zasłania metal, a krzyki są stłumione, miał czas, by móc zastanawiać się nad tym, dokąd zaszła relacja jego i Laury.
Czuł się strasznie dziwnie, w końcu to wszyskto stało się dość szybko, przynajmniej dla niego.
Ta przyjaźń powoli wyciągała z niego to co najlepsze. I to nie dzięki terapiom stawał się lepszym człowiekiem. To wszystko dzięki osobie, która poświęciła stanowczo zbyt wiele dla takiej osoby jak on.Zdążył się tak zagłębić w swoich własnych uczuciach, że absolutnie zapomniał o ucieczce.
Niemal uderzył głową w górę szybu, gdy wpadł na kogoś, kto na pewno nie był kimś kogo znał.— kim jesteś? wiesz gdzie jest wyjście? — spytał cicho.
— to samo pytanie mogę zadać tobie. Muszę się dostać do tutejszych piwnicy — odpowiedział mu damski głos, którego Laura nie rozpoznawała.
— dziewczyno! jesteś szalona? Co jest z tobą nie tak? Nie chcesz tam iść! Tam się dzieją okropne rzeczy — wyszeptał drącym głosem Edward.
— mają moją przyjaciółkę. Pomóż mi, to ja pomogę tobie. — widać było, że nieznajoma się śpieszyła.
Nygma wytłumaczył jej jak działają tutejsze windy, a raczej jedyna winda, oraz wskazał drogę.
Po czym ubrana na czarno nastolatka pokierowała parę w pasiakach.
Czołgali się dalej. Byli już tak blisko. Bliżej niż dalej. Wizja nocy spędzonej bez krzyku i dnia bez terapii od razu malowała na twarzach przyjaciół uśmiech.
— to tu. Dziewczyna nie kłamała — powiedział uradowany Ed.
Byli przy wyjściu. Zapach świeżego powietrza przyprawił Laurę o delikatne dreszcze.
Okularnik otworzył kratę i wypadł przez nią, robiąc coś na kształt fikołka. Zrobił miejsce dla kobiety, która wypadła z wentylacji równie niezgrabnie co on.
Siedzieli przez chwilę w ciszy, by po chwili zacząć się śmiać. Najpierw cicho chichocząc, jednak z każdą sekundą śmiech stawał się głośniejszy.
Po chwili uspokoili się, i gdy mieli już wstawać i biec do bramy, usłyszeli kroki. Zbliżające się do nich. Były tam też upadające psy. Laura była bliżej, i na własnej skórze poczuła oddech jednej z tych dzikich bestii.
Zostali zaprowadzeni z powrotem, tym razem, ponownie rozdzieleni. Na myśl, że nie będzie mógł w nocy znów poczuć ciepła tej drobnej kobiety przyprawiała go o zły humor.
Spojrzał się na lustro w jego celi. Było rozbite, w końcu nie raz się tam ktoś pojawiał. Było rozbite jak on sam.
Laura wiedziała, że nic nie zdziała, i że nie powinna pogarszać swojej sytuacji.
Pozostało im czekać do kolacji, która według zegara na korytarzu miała zacząć się za kilkanaście minut.
Dziewczyna usiadła na łóżku. Na swoje wątłe ramiona narzuciła kołdrę. Pachniała Edwardem, chodź może powinna mówić, że pachniała Riddlerem? Dalej nie potrafiła zorientować się, kto ma kiedy kontrolę.
Czasem w myślach wspomniała sobie, że jego dwie osobowości powinny zrobić sobie jakiś grafik, w końcu godzin w tygodniu jest aż sto sześćdziesiąt dwa! Czyli dla każdego z nich byłoby po równo osiemdziesiąt cztery godziny.Myślała tak długo, że nie zauważyła kiedy jej drzwi zostały otworzone. Wyjrzała na korytarz, wszyscy szli już na posiłek.
Więc ona również wyszła. Strażnicy już nawet pominęli zakładanie jej kajdan. Wiedzieli, że ta kobieta nie jest groźna. Przynajmniej tak im się wydawało.
Chociaż kim jest kobieta ledwo przekraczająca metr sześćdziesiąt pięć centymetrów wzrostu, przeciwko dwójce ochroniarzy? Nie stawiała się głównie z tego powodu.
Weszła na salę, i stanęła w kolejce za okularnikiem.
Widząc jak kucharz nakłada jej podejrzanej teksty gulasz pachnący jakby dojrzewał dwa tygodnie, od razu miała odruchy wymiotne. Wzięła się jednak w garść i ruszyła dalej.
Jako, że badania wykazały, że Laura ma również awitaminozę, miała przydzieloną porcję owoców do każdego posiłku. Zazwyczaj były to jabłka, z którymi dzieliła się z Nygmą.
Usiedli przy stoliku z brzegu i zaczęli jeść otrzymane owocki.
— co to jest? czemu wy macie owoce a ja N I E? — usłyszeli niski głos za swoimi plecami.
“ ⚔ ”
CZYTASZ
pineapples in my head » edward nygma «
Fanfiction❝ pineapples are in my head got nobody 'cause im brain - dead ❞ serial: gotham postać: edward nygma ona zawsze była gdzieś obok niego, plątała się, pocieszała, czasem odpowiadała na zagadki, które nawet nie były skierowane do niej była jednyną mi...