no cóż chyba pora umierać
ja się tak wstydzę pisać
sceny
gdy ktoś mówi
kocham cię
bo wiem, że mi tak nikt na serio nigdy nie powie :c
**•̩̩͙✩•̩̩͙*˚ start ˚*•̩̩͙✩•̩̩͙*˚*
Zarówno 𝔢𝔡𝔴𝔞𝔯𝔡 𝔦 𝔯𝔦𝔡𝔡𝔩𝔢𝔯 czuli się w tamtym momencie zagrożeni.
Doskonale wiedzieli, że jeśli nie znajdą jej w czasie najbliższych kilku dni, to mogą już więcej nie poczuć jej dotyku na skórze. Nie poczują kwiatowych perfum i nie dotkną miękkich włosów.
Jednak bali się. To jedno, już i tak zniszczone serce bolało jeszcze bardziej. Bo ta miłość zakorzeniła się stanowczo za szybko, i nie było na to jakiejkolwiek pomocy.
Szatyn stał chwilę w milczeniu. Po czym wyszeptał.
— ale. . . ja nie mogę — jego głos drżał.
— w takim razie nici, a ja chciałam jeszcze zobaczyć co tam u waszych wnuków — odetchnęła z udawanym smutkiem i zaczęła powoli odchodzić.
— zaczekaj! — powstrzymał ją stanowczym tonem.
Blondwłosa odwróciła się na pięcie i wbiła w niego wyczekujący wzrok.
— tak? — spytała, czekając na to, aż w końcu się przyzna do faktu, że ma zbyt kochliwe serce.
— kocham ją. okej? kochałem ją wczoraj, kocham ją dziś i jutro też będę ją kochać. Nawet nie wiesz, jak bardzo mnie zmieniła, to boli, rozumiesz? — niemalże krzyknął w pełnym bezradności i niepokoju stanie, w jakim się znalazł.
— dzienny chłopak, o to chodziło — odparła z uśmiechem.
— to pomożesz mi? — spytał nieco zawstydzony.
Barbara nie odpowiedziała, jedynie opuściła pokój, zostawiając czarnowłosego samego.
❃.✮:▹ ¯\_(ツ)_/¯ ◃:✮.❃
Edward chcąc ukoić czymś swoje rozszalałe myśli, uznał, że posłucha się rad Pingwina, i spróbuje wyciągnąć jakieś informacje od Butcha i Tabitchy (jak odmieniać imiona pomocy).
W wyniku tego wszystkiego, porwani bardzo ucierpieli, a mimo wszytko, nie powiedzieli nic przydatnego. To wszystko dawało Edwardowi do myślenia. Może Barbara miała rację? Może faktycznie to wszystko wina Pingwina?
Jeśli by tak było, to znaczyłoby, że Laura byłaby w niebezpieczeństwie, a takich myśli Nygma nie mógł znieść.
Wyszedł z pomieszczenia, zostawiając tę dwójkę na pastwę losu.
— jeśli chociaż dotknął Laurę, to już nie istnieje. — szepnął do siebie.
W tym samym czasie, Laura mieszkała w Motelu. Miała przy sobie wszystko co potrzebne, oprócz pieniędzy, na bilet pociągowy do innej części państwa. Zbierała je co prawda, bawiąc się w kieszonkowca, i jakoś dawała sobie radę. Nie czuła się z tym źle, bo po tym wszystkim, powoli przestawała czuć już cokolwiek. Poświęcając swoje życie innym, sprawiła, że ona sama przestała mieć znaczenie.
Przy nielicznych, nowo poznanych znajomych, zachowywała się tak jak kiedyś. Po prostu była to pełna spokoju i cierpliwości kobieta. Jednak nie miała ona już tylu kolorów co kiedyś. Straciła dawne światełko szczęścia. Bo nie czuła już radości.
Każdy jej dzień wyglądał podobnie. Nie czekała na Edwarda, bo wiedziała, że nie przyjdzie. Z resztą, i tak nie wiedział, gdzie jest.
Jednak odkąd wokół niej, zaczęło krążyć coraz więcej patrzących się na nią, i ubranych na czarno ludzi, zaczynała się bać. Może to szpiedzy Oswalda postanowili się z nią rozprawić?
Nie minęło wiele dni, by wszyscy szpiedzy zniknęli, a ich miejsce zajęły plotki, że ponoć w Motelu często bywa popularny ostanio morderca.
Od razu wiedziała o kogo chodzi. Nie była zaskoczona, gdy pewnego dnia wracając do pokoju, znalazła na łóżku kopertę, z listem wewnątrz.
Kartka mówiła jedynie “ nie możesz wiecznie uciekać. Chcę przeprosić. Pozwól mi chociaż cokolwiek ci powiedzieć. ” z podpisanym złamanym sercem i znakiem zapytania.Domyślała się o co chodzi, ale nie chciała wyciągać pochopnych wniosków.
Następnego dnia nie wyszła z pokoju, zostawiła jednak otwarte okno, przez które ewentualne mogła uciec. Co prawda jej kondycja wciąż dawała wiele do życzenia, ale to właśnie dlatego miała pokój na parterze.
Leżała na łóżku, czytając książkę, którą, o dziwo, kupiła. Nie za swoje pieniądze, ale jednak, sama lektura nie była kradziona.
Gdy około południa usłyszała pukanie do drzwi, powiedziała tylko “ proszę wejść ”.
Do pomieszczenia wszedł dobrze znany jej okularnik.
— cześć. Potrzebujesz konkretnej ilości czasu na te przeprosiny? Tylko proszę, wymyśl coś miłego, przynajmniej udawaj, że jest w porządku — mówiła z tak klasycznym dla siebie spokojem.
Widział w jej oczach ból, którego nie dostrzegł jeszcze u żadnej innej osoby, na ustach kobiety widniał delikatny uśmiech.
— dobrze, otóż. . . — nie dokończył, dziewczyna mu przerwała.
— wybacz, ale szybkie pytanie. Jesteś Edem czy tym drugim? — założyła zakładkę w książce i odłożyła książkę na bok, siadając na łóżku po turecku.
— a jakie to ma znaczenie? Okazało się, że oboje czujemy ten sam ból bez ciebie obok. Tęsknię za tobą, bardzo. I dopiero ostatnio zrozumiałem, jak bardzo mi na tobie zależy — powiedział z taką rozpaczą w głosie, że nie było to podobne do żadnej z osobowości mężczyzny.
— dalej czekam, na słowo “ przepraszam ”, w końcu po to tu jesteś — zauważyła kobieta.
— masz rację — zaśmiał się gorzko.
— przepraszam. Naprawdę przeprszam, jeśli kiedykolwiek cię skrzywdziłem. Przeprszam za szalejące emocje, przeprszam, za to, że nie jestem idelany. — podszedł do niej.Dziewczyna wstała, i będąc wyprostowaną na łóżku, udało jej się być wyższą od okularnika.
Spojrzała mu w oczy.
— wybaczam ci Ed, dobrze wiesz, że nie umiem się na nikogo za długo gniewać — objęła ramionami jego barki i szyję, a on złapał ją w talii.
Znów poczuł ciepło, znów poczuł się bezpiecznie.
**•̩̩͙✩•̩̩͙*˚ end ˚*•̩̩͙✩•̩̩͙*˚*
Zrobiłabym już wymianę śliny, wiecie?
CZYTASZ
pineapples in my head » edward nygma «
Fanfic❝ pineapples are in my head got nobody 'cause im brain - dead ❞ serial: gotham postać: edward nygma ona zawsze była gdzieś obok niego, plątała się, pocieszała, czasem odpowiadała na zagadki, które nawet nie były skierowane do niej była jednyną mi...