#13

3.5K 102 14
                                    

Czwartek

Bella:
Wstałam, okazało się że wszyscy spali w pokojach. Mam nadzieję że Carmen i Austin śpią w moim pokoju a nie jakiś Blake... Lub Justin. Bolały mnie trochę plecy. Cała noc spędziłam z Dantym na kanapie. Podniosłam się do siadu. Ale Dante jest słodki.
Szturchnęłam nim lekko.
-Dante..
- Hmmmmm......
- Połóż się inaczej bo będzie cie bolało wszystko

On tylko zjechał i położył się wygodnie, a ja wstałam i postanowiłam przyszykować śniadanie. Ale pierwsze chce się ubrać i wziąść prysznic.
Jak dobrze że mieszkam w ogromnym domie i mamy to równo 3 łazienki.. Weszłam pod prysznic na dole ponieważ nie chciałam budzić ludzi na górze. Umyłam swoje długie włosy i ciało.

  Kiedy wykonałam wszystkie czynności. Po cichu poszłam di swojego pokoju po jakieś ciuchy. Pech że byłam w samym ręczniku a włosy były mokre i opadały wzdłuż. Weszłam i zaczęłam szukać jakiś luźnych rzeczy.
- Co ty..  - szepnął Austin.
- cicho bądź, przyszłam tylko po ciuchy - pokazałam mu palcem żeby był cicho.

Położył się z powrotem a ja Zeszłam na dół do łazienki.
Wybrałam takie ciuchy :

No i git, wygodne to. Dałam ciuchy do kosza na pranie i w końcu zabrałam się za śniadanie. Carmen uwielbia naleśniki, ale zaś Justin na śniadanie woli żreć tosty. Dobra zrobię to i to.
Jako pierwsze zaczęłam robić naleśniki.. Przygotowałam masę i wlałam na patelnię.

  Kiedy naleśniki po części zostały już przygotowane wstał Dante.
- siemka
- Hejj - przytuliłam go.
-Słodko spałaś hah

Moje policzki zrobiły się czerwone..
- P-pomóż mi robić śniadanie..
- Jasna sprawa.. Co robić?
- Tosty..
- Naleśniki są zajebiste przecież.
-Justin woli na śniadanie wpierdalać tosty..

Przewrócił oczami i zaśmiał się. Zaczął przygotowywać tosty. A ja zawijałam naleśniki dodając do niektórych nutteli, dżemu i sera. Jak kto woli.
Dante w tym czasie po kolei wyciągał tosty i podawał na talerz.
- Okej.. Ty dokończ ja pójdę ich obudzić Oki?
- okok

Pobiegłam po schodach. Jako pierwszy był mój pokój.
-Wstawajcie śniadanie gotowe!
- Mm... Co?! Czuję naleśniki! - wstała Carmen i brała się za ciuchy.
Wariatka hahah..

Potem poszłam budzić Blake'a i Justina.
- wstawać!

Pomamrotali ze juz idą. W dupie ich mam.. Blake'a w sensie. Justin wydaje się okej.. Ale i tak to Cham.
Zasiadłam do stołu i nałożyłam sobie na talerz naleśnika z nutellą. Carmen już jadła. Czekaliśmy tylko na dwóch księci.
- Jecie bez nas?!
- Budziłam was!
- Ta... Jasne. - prychnął Justin

Zaraz nie wytrzymam.
- Nie denerwuj mnie Justin i siadaj żreć!
- Oooooo tostyy!!! - jego twarz od razu złagodniała.

Zaśmiałam się. Typowy Justin.

*****
- to co dzisiaj robimy? - zapytałam.
- Ja muszę lecieć do domu - zakomunikował Austin.
- Okej, rozumiem. A wy? - pokazałam palcem na całą resztę.

Panowała chwilowa cisza, zaś potem zadzwonił mój telefon. To.. Jasna dupa.. To ojciec.
Odebrałam :
- Halo?
-  cześć, skarbie wybacz że cię nie poinformowaliśmy..
- Ta, jasne. Alexa też daliście do hotelu
- Musieliśmy... Miałaś jechać z nami i wtedy daliśmy Alexa. Zrozum nie mogliśmy go zabrać. Po czasie dopiero się dowiedziałem że jednak nie jedziesz.
-Kręcisz... W cholere.
- Musisz mi uwierzyć.
- Właśnie ze nie! Tato byłeś zajebistym tatą, na luzie. A teraz jesteś jak jakiś naburmuszony dzieciak!
- BELLO to nie rozmowa na telefon wrócimy do porozmawiamy!

Rozłączyłam się. Powiedział Bello.. Czyli był bardzo poważny. Coś z jego szefem jest nie tak...
-I co? Słyszeliśmy wszystko.. Następnym razem ścisz telefon. - prychnął Blake.
- Zamknij się! - powiedziałam równo z Carmen.

Wróg Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz