#7

4.4K 108 7
                                    

Bella:
Byłam z Carmen w wodzie i rozmawiałyśmy. Naszczescie siedziałyśmy na deskach więc było wygodnie.
- Więc.. Podoba się tobie Austin tak? - poruszyłam brwiami.
- No.. Takkkk on jest taki mm szaleje za nim.
- ale słodkooo jaciee
- A ty i Dante? Od zawsze byliście bardziej bliżej niż ja z nim. - śmiała się.
- Sama nie wiem. Boję się. Jest słodki i przystojny ale.. Nie chcę już nic so nikogo poczuć..
- nie da się tak mordko.. Nie możesz odganiać uczuć z powodu Flynna.
- Wiem.. Ale..

Nagle szybko wyskoczyła i żucila mnie do wody. Wynurzyłyśmy się.
- Co to miało znaczyć.
- Chłopaki tu idą, są przy brzegu cicho bądź!
- Aaa hahahahah

Zaczęłam kisnac, wyobrażam to sobie z boku hahah. Wzięłam deskę i wyszłam ja brzeg. Przytuliłam Dantego.
- Hejka! - powiedziałam radośnie.
- woooow od kiedy ty taka miła!
- Od kiedy mam super ochroniarza - wyszczerzylam się.

Chłopaki prychnęli a Carmen zagwizdała. Ma rację.. Nie mogę odrzucać uczuć. Tylko że, ja serio nie wiem ci czuję di Dantego. Nie czuje że mogłabym z nim być ja zawsze. To nawet nie jest uczucie ale coś w głębi serca mówi że mi się podoba. Nie wiem nooo...
- CARMEN!! Jeszcze pół godziny i musimy iść po Lincolna!
- Cooo serioo to ja już muszę spadać.. Zanim ja tam dojdę.. Boże ja już nie zdążę.

Spanikowała i wybiegła z wody.
- Mogę z tobą pójść - powiedziałam
- Niee spokojnie zostań. Pójdę sama
- Nie puszcze cię samej.. AUSTIN proszę odprowadź moja perełkę.
- Spoko hah chodź mała - uśmiechnął się do niej.

Spojrzała się na mnie co by mnie miała zabić a ja pokazałam ręka żeby szła. Pomachałam jej i poszłam do wody.

*godzina 16:00*
Siedzę na piasku owinięta ręcznikiem który wypożyczyłam. Chłopaki grali w piłkę plażowa a ja obserwowałam. Nie ma to jak być sama bez przyjaciółki z czterema dabilami. Postanowiłam że się ubiore i pójdę co będę się gapić? Nie ma takiej opcji. Kiedy się już ubrałam podeszłam do brzegu.
- Ja już idę pa mendy..
- Czemuuuu - zajęczał Dante.
-Niech spierdala - powiedział Justin.
- Utkaj się śmieciu!

On się zaśmiał i chlusnal we mnie woda. Byłam trochę mokra super.
- Nie idź sama.
- Dziękuję że chcesz mnie pilnować itd ale jestem duża dziewczynka potrafię dojść do domu..

Poszłam przed siebie. Myślałam że da mi spokój ale przybiegł za mną.
- Co się dzieje?
- Po prostu mi się nudziło nic strasznego..

Złapał mnie za rękę i popatrzył w oczy. To ciągnęło się w nieskończoność bałam się. Prawie się pocałowaliśmy.. Ale coś mnie powstrzymało i się odsunęłam.
-E.. Ten no.. Jaa
- odbiło mi..
- Nie Dante t-to nie tobie odbiło.. Jaa muszę iść.
-zaczekaj!

Poszłam jak najdalej i tylko w oddali słyszałam słowa Justina "serio stary jest tyle dobrych dup a ty chcesz mojego wroga całować". Poniekąd zrobiło mi się przykro. Weszłam do sklepu gdzie pracował mój stary znajomy.
-Cześć.. Daj że mi whisky, jakaś wódkę, i z.. 5 piw.
-Masz 17 lat.. Kurwa..
- Wiem daj proszę.
- nikt ma sie nie dowiedzieć idę kamery wyłączyć..

Kiedy wyłączył" awaria" dał mi to czego chce. Dawno nic nie piłam to czemu nie? Na przeciwko mam Justina więc będzie dobrze. Czemu akurat Harmon... Ugh pieprzony egoista. Po drodze otworzyłam whisky. Nie przyzwyczaiłam się do smaku ale piłam dalej.

***po whisky i kilku piwach ***
- Na stoooooooos z tym szaj-seeeem!!!

Byłam na chodniku dosłownie koło domu Justina ale szłam dalej.
- śpiewam sobie madaa fakaa! Hah.. Bawię sjee w Mijchała Szpaka? Tak! Szpaka!

Szłam sobie i sie śmiałam. Lekko się chwialam ale co tam. Zobaczyłam w oddali jakiegoś faceta. Budowa nie przypominał nawet Flynna ani żadnego z chłopaków. Podeszłam do niego.
- Czeeeeeeść jestem.. Aa juuż wieem - zaśmiałam się - bella! A tyy?

Chłopak przyjrzał mi się.
- Bella? Co ty odpierdalasz.

Aa czyli to Blake.. Jak ja mogłam go nie poznać.
- yyyy a ty to kto?
- Boże dziewczyno co ty masz w tych rękach oddawaj to!

A ja tylko się skuliłam żeby mi tego nie zabrał otworzyłam wódkę i zrobiłam łyka.
-Fuuuuuujj jak wy możecie to piić..
- Chodź..

Prowadził mnie w nieznane mi miejsce.
- Zgwałcisz mnie?
- Nie.

***
Zaprowadzil mnie do swojego domu. Zatrzymała nas jaka kobieta.
- Dzjeeń dobry!
- młody chłopcze co ty robisz z tą panienka!?
-Ee to koleżanka mamo...
-zejdź mi z oczu.

Wkurwiony zaniosłem ją do pokoju.
- Ej.. Wiesz co?
-Nie nie wiem idź spać! - powiedział cicho.
- No weź..

Miałam ochotę na seks... Nigdy więcej nie wypije nigdy!. No dobra na bank teraz kłamie ale Blake był cholernie przystojny.
A co z Dantym? Kochasz go?
Aa w tej chwili to jie ważne.

Pocałowałam go. Chłopak odpychal mnie ale poddał się po dobrej minucie. Wiedziałam że się podda, taki ktoś jak Blake i Justin największe dziwkarze nie dadzą rady.
- Będziesz żałowała.
-Wiem haha. 

Alkohol powoli wyparował ale było za późno a ja za bardzo podniecona.
- Blake.. -  szepnęłam.
- Cicho!

Powoli we mnie wszedł a ja jęknęłam.
No i zaczęła się zabawa.



*****rano*****
Bella:
Śpię sobie smacznie obok Blake.. Właśnie koło Blake' a! Co ja zrobiłam nje wierzę w to... Uprawiałam seks z wrogiem mojej przyjaciółki. Przecież ona mnie zabije. Nie nie..
- hej.. - powiedział.

Podniosłam sie na łokciu.
-... Cześć..
-Bella.. Dobra nawet jesteś wiesz?

Łzy napłynęły mi do oczu. To samo mówił mi Flynn..
- Nie placz...
- JAK MAM NIE PŁAKAĆ. MÓJ BYŁY KTÓRY MNIE PRAWIE ZGWALCIL MÓWIŁ TAK SAMO. OBIECAŁAM SOBIE ŻE NIGDY WIĘCEJ ŻADNEGO SEKSU ANI MIŁOŚCI A TERAZ CO?! RUCHAM SIĘ Z WROGIEM MOJEJ PRZYJACIÓŁKI!

Powiedziałam za dużo...
- ja cie kochana nie zmuszałem sama się ja mnie żucilas.
- Wiem... Przepraszam.

Poczułam chęć całowania go. Co się ze mną dzieje!? Znowu uczucia mną władają. Podoba mi się Dante Blake a może JUSTIN? Jestem niemożliwa!

Zabrałam swoje rzeczy i ucieklam. Nie do końca wiedziałam gdzie jestem. Ale w miarę poznawałam okolice. Zadzwoniłam po Justina.
- Justin! Przyjedz po mnie.
- Chyba sobie żartujesz! Piątek? Szkoła?!
- PIERDOLE SZKOLE JEDZ TU ALE JUŻ!
- przepraszam a od kiedy my jesteśmy kolegami?
-  możesz? Po mnie przyjechać!
- Nie.

Super rozłączył się. Usiadłam pod jakimś słupem i zaczęłam płakać. Wypłakiwalam łzy. Wszystko było mokre. Czuję się okropnie. Zadzwonię po Austina.
- Austin? - lkalam
- Co sie stało?..
- Przyjedziesz po mnie? Proszę..
- Jestem z Carmen - powiedział szeptem - bardzo przepraszam..
-Ok..

Po chwili jakieś auto podjechało.
- Ale okropnie wyglądasz. Nie dość jakbyś uprawiała seks to jeszcze cała zalana łzami..
- Justin?
- Nie Tifanny. Wsiadaj..
- Dziękuję..
- A spieprzaj..

Łzy mi poleciały. Usiadłam na fotelu i podkulilam nogi. Odjechaliśmy a ja cała drogę płakałam. Już nawet ne patrzyłam że Justin to widzi. Potrzebowałam tego. Wypłakać się.

Justin:
Co jak co. Chamem jestem ale słyszałem przez telefon że jest ja dworze. Nie ma Blakea na bank była u niego w domu. Pojechałem po nią. Gdy ja zobaczyłem pierwszy raz nie przypominała siebie. Wyglądała strasznie.

Cała drogę płakała. Dosłownej cała drogę. Niepokoiłem się trochę. W głębi lubię ją ale nie powiem tego głośno.  Byliśmy pod jej domem i wprowadziłem ją do środka. Krótko mówiąc rozgościłem się
- Co sie stało?
- A od kiedy cie to obchodzi.
- Od wtedy kiedy zapalałas mi swoimi łzami cały fotel.
- Nic..
- widzę co innego...

Popatrzyła się ja mnie.
- CHCESZ WIEDZIEĆ CO SIE STALO CHCESZ PIEPRZONY CHAMIE! PIŁAM. UPRAWIAŁAM SEKS Z BLAKIEM! Proszę!

Zostawiłam go na dole i pobiegłam do pokoju.
- I ZAMKNIJ DRZWI JAK WYJDZIESZ!

Resztę dnia przeleżałam płacząc..

Wróg Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz