9.

1.1K 45 21
                                    

Dwa lata później

-Fletcher chodź do mnie kochanie.-jęknęłam walcząc z chłopczykiem. Z uśmiechem spojrzałam na Louisa który złapał mojego syna podrzucając do góry.

-Flechy słońce nie uciekaj mamusi.-szczęśliwa, ale też wykończona spojrzałam na szatyna podnosząc Melody.

-Wujo.-mój synek klasnął rękoma w policzki przyjaciela sprawiając, że ten zamknął oczy kryjąc ból i siląc się na uśmiech. Dwu latek nie należał do najdelikatniejszych istot na ziemi.

-I co ty byś zrobił gdybyś nie miał swojego wujka.-zaśmiałam się podchodząc do chłopaka i całując synka w nos.-Lou musisz zaraz iść. Harry kiedyś mnie zabije za zatrudnianie cie jako niania.

-Harry chętnie zabrałby ci Mel. Kocha tego aniołka.-rozczulona spojrzałam na córkę którą trzymałam na swoim biodrze.

Maluchy mimo bycia bliźniakami miały kompletnie różne charaktery. Z wyglądu może i byli podobni jak dwie krople wody, ale charakterki mieli skrajnie inne. Przypominali mi pod tym względem do mnie i Deana. Melody była aniołkiem, grzeczna idealna córeczka mamusi. Nie pamietam nawet kiedy ostatni raz marudziła, bądź płakała bez powodu. Czasem zdążało jej się marudzić, ale to było niczym w porównaniu z wyczynami jej brata. Co sprawiało, że była kompletnym przeciwieństwem Fletchera. On za to był istnym wulkanem energii, wszędzie było go pełno i tam gdzie przeszedł zostawiał za sobą istne pobojowisko.

-Mogę wam oddać Fletchera.-zaśmiałam się odbierając syna z ramion przyjaciela.

Relacja między mną, a Louisem zdecydowanie się zmieniła, a mówiąc dokładniej polepszyła. Obecnie on i Harry są jedynymi osobami z poza uczelni z jakimi utrzymuje kontakt.

Co z moim kochanym 5 Seconds of Summer?

Podjęłam złe decyzje i teraz ponoszę ich skutki. Jedynie Michael został u mojego boku, jednak odkąd sam się zakochał nasz kontakt także osłabł, czego wcale nie mam mu za złe.

-Jutro możesz podrzucić ich do Harry'ego?-zapytał zbierając się do wyjścia. Wzdychając odłożyłam dwójkę do kojca pełnego zabawek tańcząc w duchu taniec zwycięstwa, ponieważ Fletcher nie zaczął krzyczeć jak opętany wyrażając swoj sprzeciw.

-Jutro mam wolne. Więc sama sobie poradzę. Poza tym zostały mi tylko dwa egzaminy w tej sesji i wszystko będę miała zdane.-ruszyłam za chłopakiem odprowadzając go do drzwi.

-Jasne, ale jakbyś potrzebowała pomocy, to ja i Harry chętnie zajmiemy się nimi. Naprawdę. Harry uwielbia twoje dzieci.-z uśmiechem obserwowałam jak Lou mówi o swoim chłopaku. Uśmiech z jego twarzy nagle jednak zniknął, a on zamilkł przeczesując włosy. Obserwowałam jak bije się z myślami zastanawiając się czy warto zaczynać temat, otwierając i zamykając usta, ale w końcu decyduje się zabrać głos -Suzy, wiem, że nie chcesz słuchać o Hemmingsie.-zaczął szybko kładąc mi palec na ustach kiedy otworzyłam buzie w ramach protestu. Temat blondyna był moim prywatnym tematem tabu, a on doskonale o tym wiedział.-Luke i Arzayela zerwali.-pokiwałam głową udając, że to wcale mnie nie rusza.

-No i co?

-Może teraz pora byś to ty zawalczyła o miłość?-speszona spojrzałam w podłogę obserwując swoje skarpetki.

-Lou nie jestem w stanie go uziemić dwójką dzieci. Poza tym on nie mieszka w Anglii.

-Bo uciekł od ciebie. Ile razy można znosić to, że ciagle dawałaś mu kosza? Chłopak siedział pod drzwiami sali kiedy stanęło ci serce. Suzy, on przepłakał sylwestra, siedząc pod tym cholernym kawałkiem drewna podczas gdy lekarze walczyli o twoje życie.-chciałam mu przerwać, dostając od niego mordercze spojrzenie.-Półtorej roku zajęło mu pozbieranie się po tym wszystkim. Ty tego nie widziałaś, to ja byłem z nim w trasie.

-Co mam zrobić Louis? Przecież nie zadzwonię do niego i nie powiem mu, że nagle odzyskałam rozum. Może jeszcze zadzwonię do Ashtona i powiem mu, że od dwóch lat wychowuje jego dzieci. Jak ty to sobie wyobrażasz?

-Nie wiem, nie wyobrażam sobie. Narobiłaś wokół siebie takiego bagna, że nie da się z niego wyjść z twarzą.

Zmęczona pokiwałam głową, płacz Fletchera zdawał się być wybawczy w tym momencie.

-Pomyśl o tym.-Lou przyciągnął mnie do siebie całując w policzek na pożegnanie i wszedł z domu.

Miałam chęć usiąść pod drzwiami i płakać, jednak nie mogłam tego zrobić o czym skutecznie przypominał mi płacz mojego syna.

-Flechy idę już idę kochanie.-jęknęłam podchodząc do kojca i wyciągając malucha, po chwili to samo zrobiłam z Melody.

-Wujo!-obserwowałam jak maluch idzie w stronę drzwi świadomy, że to za nimi zniknął Tomlinson.

-Kochanie zobacz nikogo tu nie ma.- zerknęłam na Mel która grzecznie siedziała na dywanie bawiąc się klockami i otworzyłam drzwi, by udowodnić synowi, że wujka nie ma.-Widzisz Louis poszed...-zaczęłam, ale widząc znaną twarz przed drzwiami zbladłam.

Kucnęłam podnosząc małą kopie Irwina i przytulając chłopca do siebie. Kolejna rzecz nad jaką ubolewałam, to to, że nie widziałam w dzieciach moich rys. Były żywą kopią mojego byłego chłopaka. Na nieszczęście tego samego chłopaka który teraz stoi pod moimi drzwiami w szoku spoglądając na dwulatka chowającego się za moją nogą.

-Ashton?-mój głos brzmiał nienaturalnie wysoko zaskakując mnie samym swoim brzmieniem.-Co ty tu robisz?-wydusiłam przymykając drzwi jakby to miało mi w czymś pomóc.

-Słabo mi-niewyraźne słowa wypowiedziane przez Irwina dotarły do moich uszu dosłownie chwilę przed tym jak zachwiał się na nogach.

———————————————
09.06.2020

Się porobiło

Two extra Seconds of Summer [L.H.] ✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz